Łączna liczba wyświetleń

czwartek, 30 lipca 2015

JOYbox Czerwiec 2015 - prezentacja

Czerwcowy JOYbox wreszcie u mnie!!! Bardzo się cieszę, bo po miesiącu od zamówienia, box mam w końcu w swoich dłoniach. Czas oczekiwania dłużył się niemiłosiernie - już same 3 tygodnie (wybrałam bezpłatnego kuriera InPost) wydawały mi się ciężkie do wytrzymania a tu jeszcze przedłużyło się niemal o 10 dni, bo wystąpiły problemy z olejami. Niemniej jednak cieszę się, że udało mi się go zamówić, bo obciążenie było ogromne! To było pierwsze moje czatowanie i już od 14:00 dzwoniło mi przypomnienie w telefonie a zamawianie trwało aż 20 minut, bo ciągle pojawiały się niepokojące komunikaty.

Pudełko kosztuje 49 zł, dostawa InPostem jest darmowa (szybszy kurier DPD to dodatkowe 5 zł), w środku jest 6 produktów takich samych dla wszystkich (jedynie kolorystycznie może być różnie), prezent a kolejne 3 wybieramy sobie sami. Skusiłam się na gazetę JOY z lakierem, więc wiedziałam jakie będą składniki tego boxa, ale nie było tam podziału na podstawę i te dodatki do wyboru, więc koniec końców nie miałam pojęcia na co się nastawiać a fanpage'a jeszcze wtedy nie śledziłam aż tak skrupulatnie (teraz jak to piszę z gazetą na kolanach to jednak widać na jednym zdjęciu samą podstawę, ale jakoś się nie domyśliłam ;)).

Bururum bururum - oto zawartość mojego pudełka:



A teraz wszystko po kolei, więc najpierw pokażę Wam te 6 produktów z postawy

- maszynka do golenia Gillette Venus Snap - 49,90 zł
5 wymiennych ostrzy i urocze opakowanie w sam raz do zapakowania na podróże

 - fluid AA - 14,99 zł
oczywiście oprócz zbyt ciemnego odcienia Sand trafiła mi się wersja Lumi a nie Cover...

- multifunkcyjny CC mus do ciała 8 w 1 Venus - 13,49 zł
bardzo mnie ciekawi, bo pokończyłam tego typu produkty

- paznokciowy zestaw Mistero Milano - 16,90 zł
lakier nr 8660 Grapefruit Sorbet (już go kocham za sam odcień ♥), pilniczek i próbka kremu do rąk

- odżwyka do rzęs Realash - produkt miniaturowy 1 ml
nie używam takich odżywek, ale z przyjemnością poznam

- tusz do rzęs All Day Long IsaDora - produkt miniaturowy 4 ml
w sam raz na podróż!

PREZENT 
- żel brązujący do opalania Australian Gold 10 ml
nie mam pojęcia co to za cudo

Dodatkowo wybrałam sobie:
 - malinowe ekomydło The Secret Soap Store - 20 zł
kocham maliny, polubiłam mydła, więc nie miałam wyboru 

- nawilżający krem do twarzy z kwasem migdałowym Dottore - produkt miniaturowy 15 ml, 
dla skór z niedoskonałościami, więc nie mogę się doczekać!

- olej arganowy Mokosh - 59,99 zł
łapałam ten albo jojoba i do końca nie wiedziałam, który będzie


W środku znajdowały się również jakieś kupony i próbka podkładu w wersji Cover (sprawdzę czy mam czego żałować, choć to również odcień Sand) a także...

pielęgnujący olejek do kąpieli Kneipp - podejrzewam, że to prezent za tą obsuwę z olejami.

Jak widzicie, bardzo warto było skusić się na to pudełko i tyle czekać. Zawartość jest rewelacyjna i nawet biorąc pod uwagę wszelkie wielkie promocje na poszczególne produkty, zakup jest mega opłacalny! Śmiało mogę powiedzieć, że to najlepszy box jaki udało mi się kupić! Nie mam w sumie wielkiego doświadczenia, bo skusiłam się raptem na 4 pudełka Shiny, ale zawsze ;)

Szkoda tylko, że wszystko przerosło ekipę JOYboxa i to było (najprawdopodobniej) ostatnie pudełko :/. Na fanpage'u cisza, poznikały posty na stronę, nikt już się nawet nie tłumaczy... Nie ma się co dziwić, bo taka masa krytyki nie może nie załamać. A też ciężko nie krytykować - sama miałam się obrazić i nie prezentować pudełka tak szybko na blogu, ale nie mogłam się powstrzymać ;). Zawartość sprawiła, że szybko mi przeszło i wybaczam. I 3mam kciuki, żeby jeszcze kiedyś coś się pojawiło...

Udało Wam się złapać kiedyś jakieś pudełeczko JOY? Co myślicie o jego zawartości w porównaniu z innymi tego typu boxami? Kusi?

wtorek, 28 lipca 2015

Książki czerwca

Czerwcowy Joybox zamówiony miesiąc temu w końcu został do mnie wysłany (!!!), rano zapomniałam o kresce i tuszu (zorientowałam się dopiero w drodze do autobusu...), więc aby dzień zakończyć na plusie rozprawię się z książkami, które udało mi się przeczytać w poprzednim miesiącu. Udało to najbardziej trafne określenie, bo czerwiec, podobnie jak maj, nie sprzyjał czytaniu... Choć dni były dłuższe to ogólne zmęczenie powodowało u mnie zasypianie już po kilku przeczytanych stronach. Być może nie miałam też przy sobie czegoś, co wciągnęłoby mnie bez reszty, więc efekt same zaraz zobaczycie



1. Jakub Żulczyk "Radio Armageddon" 

Druga przeczytana przeze mnie pozycja autora.
Tym razem lądujemy w liceum dla dzieci dzianych rodziców. Pojawia się w nim nowy uczeń, Cyprian, i wszystko wywraca do góry nogami. Zakłada z kolegami zespół, który niemal od razu zyskuje popularność a jego tajemnicze zniknięcie (Cypriana) powoduje niezłą rewolucję w mieście. Powieść pełna brudu, alkoholu, ćpania, niszczenia - czyli tego, czym zajmuje się młodzież w wolnym czasie... Tak inna od "Ślepnąc od świateł" a jednak bardzo podobna.
Polecam, bo to kawał dobrego tekstu!
2. Sue Townsend "Kobieta, która przez rok nie wstawała z łóżka" 

Pierwsze spotkanie z autorką i nie wiem czy nie ostatnie.
Tytuł mnie zaintrygował, opis na okładce brzmiał ciekawie a zawartość niestety rozczarowała. Może nie zrozumiałam tej historii? Czytałam jeszcze w sumie z przyjemnością, dopóki na scenie nie pojawiła się irytująca koleżanka dzieci głównej bohaterki a do jej domu nie wprowadziła się kochanka męża... Dokończyłam, aby dokończyć, ale uważam, że straciłam czas.
Nie polecam.
Realizacja wyzwania bez zmian - tym razem nic nie odhaczam.


A jak u Was? Wakacje sprzyjają relaksowi z książką? U mnie lipiec pod tym względem zadziwia :)

niedziela, 26 lipca 2015

3 płyny micelarne na tapecie: Avon, Hean, Ziaja

Przy takich upałach jak wczoraj najprzyjemniejsze jest te 10-15 minut po wyjściu spod prysznica czy umyciu twarzy. Później jest już tylko gorzej... Dziś zajmę Was analizą trzech płynów micelarnych, które, poza oczyszczaniem, powinny przedłużać ten efekt świeżości na twarzy.

Płyn micelarny to produkt, który według mnie nie potrzebuje dużo czasu, żeby wyrobić sobie o nim opinię. Dla mnie w zasadzie liczy się tylko dobre zmywanie oczu oraz twarzy, więc wystarczą mi 2-3 pierwsze użycia i już wiem, czy się polubimy czy nie. Dodatkowe obietnice potrzebują więcej czasu na spełnienie, ale zwykle już nie zwracam na to uwagi. Jeśli jesteście ciekawe jak wypadli w moich testach dzisiejsi bohaterowie to zapraszam do lektury.

w kolejności alfabetycznej: Avon, Hean, Ziaja
Wszystkie płyny mam od niedawna - pierwszy to absolutna nowość (dostępna w stałej ofercie za jakiś tydzień), drugi nowość dla mnie, bo nie spotkałam się jeszcze z tą firmą w moim mieście a trzeci również po raz pierwszy rzucił mi się w oczy podczas ostatniej mega promocji w Rossku. Zwykle jeśli chodzi o demakijaż, mam na podorędziu 2 płyny. Pierwszy do twarzy (używam go do usunięcia resztek makijażu po uprzednim demakijażu pianką oczyszczającą) i drugi, który lepiej radzi sobie ze zmywaniem oczu - czasem jeden płyn radzi sobie bardzo dobrze i z tym i z tym, ale lubię mieć możliwość wyboru.

1. AVON, woda oczyszczająca o działaniu przeciwstarzeniowym 3 w 1: oczyszcza, tonizuje, usuwa makijaż.
Jak tylko zobaczyłam te wodę w ofercie, nie mogłam się doczekać, kiedy będę mogła ją wypróbować. To pierwszy tego typu produkt w Avonie, (podobnie jak mająca się pojawić w tym samym czasie woda różana do twarzy, ale mój zapał co do niej ostygł, jak tylko zobaczyłam jej skład - zostaje przy mojej Dabur) i cena niestety nie jest zachęcająca, bo za 200 ml płynu zapłaciłam 13 zł a w katalogu będzie dostępna za ok. 17 zł.
Woda, mimo tego, że nadaje się do wszystkich rodzajów skóry i nie jest zalecana od konkretnego wieku, nie jest dla mnie odpowiednia. Podczas używania twarz zaczyna mnie piec i robi się czerwona. Z oczami jest jeszcze gorzej - wytrzymałam tylko zmycie jednego oka... Robiłam do niej 3 podejścia i za każdym razem jest tak samo, choć wydaje mi się, że z każdym kolejnym razem twarz czerwieni się już coraz mniej. Produkt bardzo dobrze sobie radzi ze zmywaniem resztek makijażu, tusz i kredkę usuwa równie dobrze, ale dyskomfort związany z pieczeniem, dyskwalifikuje go całkowicie. Z linii Anew używałam już kilku produktów, byłam zadowolona z serum naprawczego i wyrównującego koloryt skóry oraz kremu-żelu nawilżającego (starej wersji) a nie spisały się kremy z serii Vitale - może to będzie jakaś wskazówka dla tych, którzy zastanawiają się nad zakupem.
Z wchodzących nowości skusił mnie również żel oczyszczający do skóry tłustej i mieszanej z serii Anew Clean i ten zapowiada się o wiele lepiej.
Wodę oddam mamie, o ile ją zechce.

2. HEAN, płyn micelarny 3 w 1
Płyn kupiłam jak tylko dowiedziałam się, że jest dostępny w Kauflandzie, w dodatku był w promocji - 4,99 zł/200 ml. Wyciągnęłam go, gdy okazało się, że muszę odłożyć wodę Anew. Makijaż oczu usuwa doskonale! Nie powoduje przy tym żadnego dyskomfortu a wrażliwe okolice są przyjemnie nawilżone. Z resztkami makijażu radzi sobie bardzo dobrze, jednak twarz nie jest tak odświeżona jakbym sobie tego życzyła - płyn zostawia delikatny film, który się błyszczy i czuć go na twarzy (pod oczami mi to nie przeszkadza a nawet jest wskazane, bo ciągle nie mogę zacząć regularnie używać kremów w tych okolicach a to uczucie daje mi choć trochę spokoju). Może nie jest to niewybaczalna wada, ale szczególnie teraz, przy aktualnych upałach, szukam czegoś innego. 
Płyn zostawiam do zmywania oczu. 

3. Naturalny oliwkowy płyn micelarny, oczyszczanie twarzy, demakijaż oczu
W poszukiwaniu upragnionego odświeżenie, jako trzeci, wyciągnęłam płyn oliwkowy. I tym razem był strzał w dziesiątkę! Nie dość, że był tani jak barszcz - 5,21 zł/200 ml (cena regularna 8,69 zł, ale coś go nie mogłam znaleźć w drogerii internetowej) to świetnie usuwa mój lekki makijaż oka i resztki makijażu z twarzy oraz daje mi takie odświeżenie, jakiego oczekuję. Tak, jakbym przetarła twarz wodą różaną - jest lekko chłodno (choć to złudzenie, ale tak właśnie odczuwam odświeżenie), nic się nie błyszczy i nie lepi, no ideał! Jeśli tylko mogę to, po jego użyciu, jak najdłużej wstrzymuję się z kremem i resztą zabiegów.
Zdecydowanie polecam!

Skład:
 


Podsumowując, wychodzi na to, że tylko Ziaja pod każdym względem dorównuje moim ideałom (Be Beauty, różowy i zielony Garnier, lipowy Sylveco i srebrny oraz zielony Tołpa). Nie przeszkadza mi to jednak, aby w dalszym ciągu szukać i poznawać nowe płyny, o ile są godne uwagi.

A jak u Was? Znalazłyście już swój ideał? Znacie te moje płyny?

czwartek, 23 lipca 2015

Fluid matujący zwężający pory, Pharmaceris

Dziś rano fluid wydał ostatnie tchnienie, więc bez zwlekania, na świeżo muszę się z Wami podzielić opinią na jego temat. I od razu powiem, że nie wiem co o nim myśleć - przez całe opakowanie byłam nastawiona na "nie" i już myślałam o wyrzuceniu, jednak pod koniec, podkład postanowił zacząć współpracować chyba po to, aby złagodzić nieco mój odbiór. Ale po kolei...


fluid matujący zwężający pory
Ivory

Pierwszym używanym przeze mnie fluidem Pharmaceris był intensywnie kryjący. Byłam z niego zadowolona, choć nie do końca odpowiadał mi efekt, dlatego kolejny wybór padł na matujący. Po pierwszych testach okazało się, że odcień, choć najjaśniejszy, wcale taki jasny nie jest (niestety, nie udało mi się tego uchwycić na zdjęciu).
solo
z avonowym BB Solutions

Po opisie na opakowaniu podkład jakby stworzony dla mnie jednak od samego początku miałam z nim problemy... 
Już sam odcień sprawiał, że w okresie zimowym (czyli wtedy kiedy przyszła nań kolej) bardzo rzadko go używałam i dopiero teraz jakoś się dopasował do mojej opalenizny.
Kolejna sprawa to jego stapianie się ze skórą - używałam go w połączeniu z różnymi kremami i z większością zwyczajnie nie chciał współpracować. Nie to, że się wałkował czy ześlizgiwał, ale zbierał się we wszelkich większych porach czy zmarszczkach i brzydko wyglądał na twarzy a pudrowanie tylko potęgowało ten efekt. Tak jak napisałam na początku - miałam do niego wiele podejść i dopiero krem matujący Tołpy sprawił, że fluid zaczął dobrze wyglądać na twarzy.
Efekt matowienia w okresie zimowo-wiosennym był zadowalający. Już podczas wklepywania czuć było jak na twarzy tworzy się taka jakby pudrowa powłoka, ale, biorąc pod uwagę moją aktywność w pracy, na wszelki wypadek jeszcze lekko pudrowałam twarz. 10 godzin to bajka, ale tak 6 wytrzymywał spokojnie. Później tylko szybko chusteczka i było ok. Przy ostatnich upałach niestety nie pomaga ani krem, ani fluid, ani puder - twarz błyszczy się już po ok. 3 godzinach.
Krycie, nieco gorsze niż w przypadku poprzedniego, ale z korektorem było ok.
Ciężko mi ocenić czy ten fluid wpłynął jakoś na zmniejszenie częstotliwości powstawania niedoskonałości, bo używałam go nieregularnie.


Bardzo lubię opakowania tych fluidów = pompka typu air less i kontrola pod światło, ale i tak ostatni psik jest zaskoczeniem :)

Skład:

Dostępność:
apteki stacjonarne i internetowe

Cena:
ok. 30 zł/30 ml (w aptece Gemini)

No poważnie nie wiem co o nim napisać na koniec. Szkody mi nie wyrządził, ale był bardzo problematyczny i dopiero na finiszu zapunktował trochę (w dużej mierze dzięki matującej Tołpie), ale raczej nie na tyle, abym miała się skusić na kolejne opakowanie. Chyba wrócę do kryjącego.


Znacie te fluidy? Który jest dla Was najlepszy?

wtorek, 21 lipca 2015

Essie, Parka Perfect oraz Joybox i inne nieszczęścia

Zacznę od końca. Miałam nadzieję zacząć ten tydzień postem ukazującym zawartość mojego pierwszego Joyboxa, ale niestety nie udało się. Zdecydowałam się na dostawę InPostem (co już wydłużyło o tydzień wysyłkę) i jakby tego było mało to w piątek okazało się, że olejek, który wybrałam będzie dostępny dopiero 28 lipca... Oby! Bo już podskakuję z niecierpliwości. A Wasze boxy już doszły?
Z dzisiejszym lakierem też była przeprawa, bo tydzień temu w niedzielę zdecydowałam się skorzystać z darmowej dostawy w drogerii e-kobieca i jak już spodziewałam się paczki to dostałam, ale maila, że przepraszają ble, ble, ble, ale wysyłka nastąpi dopiero w piątek... Dobrze, że przynajmniej paczka miała blisko!
Jako trzecia zawiodła mnie Mariza, bo również spodziewałam się paczki w piątek i bardzo mi na tym zależało a tu nie dość, że kurier zawitał dopiero wczoraj to jeszcze w środku pudełka znalazłam karteczkę z informacją o brakach...
WNIOSEK? Nie miej nadziei, nie spodziewaj się to się nie rozczarujesz! :/

Dlatego dziś na osłodę lakier - bo jakżeby inaczej. Nic tak nie poprawia mi humoru jak nowy lakier na paznokciach :) Znacie to?
essie, parka perfect


To mój pierwszy raz z lakierami Essie. Nigdy wcześniej mnie nie kusiły i szczerze to trochę zastanawiałam się nad ich fenomenem, bo kolory rzeczywiście ładne, ale nie niespotykane, więc nie wiem dalej o co chodzi. Skorzystałam z okazji, że w drogerii były w promocji i wybrałam 3 kolory

Na Parka Perfect najbardziej mi zależało, więc to od niego rozpoczęłam testy (na zdjęciu powyżej ten trzeci, obok Avenue Mantain i pierwszy to The more the merrier). W buteleczce wydawał się jakiś rozwarstwiony, na jednym boku nawet zielonkawy, więc musiałam nim sporo powstrząsać przed użyciem. I taki efekt uzyskałam (dwie warstwy)

Lakier jest rzadki a pędzelek cienki, więc trzeba uważać z malowaniem, bo łatwo wyjechać za płytkę i porobić prześwity. Całe szczęście, że szybko schnie i nie trzeba długo czekać z kolejną warstwą.
Bardzo podoba mi się kolor - ma coś z szarości i coś z delikatnego błękitu (mam już jeden podobny odcień w kolekcji, ale jeszcze go nie używałam, więc może zrobię porównanie). Pięknie prezentuje się na dłoniach, mam wrażenie, że optycznie jeszcze wydłuża moje dość długie palce.
Tu w buteleczce widać lekki shimmer

Na paznokciach jest to bardziej subtelne i ciężko uchwycić.

Pojemność: 13,5 ml - a buteleczka wydaje się taka niepozorna :)
Dostępność: internet - nie widziałam tych lakierów nigdzie stacjonarnie
Cena: 8,99 zł (14,99 zł) - nie wiem jak cena w innych miejscach

Myślę, że odcień Parka Perfect często będzie ze mną tego lata. Może nawet poszukam mu czegoś do towarzystwa.

A tak dziś wyglądałam
udało mi się dorwać tego loda w Biedronce za 1,69 zł i, jako, że miałam daleko do domu i istniała pewność, że się roztopi, zjadłam te 450 ml przez drogę :) Lód bardzo smaczny, śmietankowo-ciasteczkowy, ale chwilowo mam dość ;)


Lubicie takie szaraczki? Znacie Essie? Czujecie ten fejm?

sobota, 11 lipca 2015

Nowe akcesoria w Drogerii Natura - pumeks, gąbka stożkowa i skompresowana maseczka do twarzy

Nowe a przynajmniej w większości tak mi się wydaje.
Nigdy nie zwracałam uwagi na te półki w drogerii, ale ostatnio, wpis na blogu Kici, skłonił mnie do wizyty w sklepie i rozejrzenia się w asortymencie. I nie wiem czy to tylko zmiana opakowań czy co, ale teraz ta półka dla mnie jest faktycznie bardziej widoczna i, niestety, skutecznie przyciągająca. Tyle szczęścia, że chociaż pędzle mnie nie interesują, bo mam jeden i mi w zupełności wystarcza.

Szukałam informacji na stronie drogerii, ale jakoś tam tym się nie chwalą. W gazetkach też cisza. Miałam nawet pójść do sklepu i porobić zdjęcia, i byłam dwa razy właśnie w tym celu, ale stchórzyłam... Brawo ja! :/

Oto, co mnie szczególnie zainteresowało podczas pierwszej wizyty w sklepie

Pumeks jaki jest każdy widzi. Nie jest to nowość, ale natchnęło mnie w sklepie, że jeśli zbyt często będę używała tarki do stóp to całkiem zetrę sobie pięty ;) A tak pumeks, nieco łagodniejszy będzie na co dzień a tarka raz lub dwa razy w tygodniu.
Po pierwszych testach powiem tylko, że farbuje wodę na czarno. Ściera dobrze, ale to brudzenie mi się nie podoba.

Cena: 2,99 zł





Następnie wybrałam gąbkę. Tyle się naczytałam o tego typu produktach, że zapragnęłam wypróbować, co świadczy tylko o moim owczym pędzie, bo wiadomo, że palcami najlepiej mi się nakłada podkład (lub raczej: innych sposobów jeszcze nie próbowałam..). Nie mam zamiaru od razu wydawać kasiory na Beauty Blender, więc rozglądałam się za czymś w tym stylu. Byłam już o krok od zamówienia gąbki w Oriflame, ale zobaczyłam w Skarbie, że niebawem pojawi się w Rossmannie. I ostatecznie okazało się, że tym razem wygrała Natura, bo ona nie zapowiada, nie informuje, tylko działa! Niemniej jednak, testy gąbki dopiero przede mną.
Cena: 10,99 zł

I na koniec najlepsze, bo jak tylko weszłam do domu to od razu zmyłam makijaż, żeby przetestować :) skompresowaną maseczkę. Gdzieś już mi się rzuciły w oczy, ale pierwszy raz zobaczyłam coś takiego na półce w sklepie. 
Cena: 4,99 zł/12 szt

Takie maleństwo...
sorry za te odpryski na paznokciu...



a na twarzy: (UWAGA: straszę!!!)
Dodaj napis
Maska super nawilża i ochładza skórę podczas używania! Namoczyłam ją w letniej wodzie i czułam niebywałe ukojenie, odświeżenie i ulgę w ten upalny dzień.
Myślę, że to będzie świetne rozwiązanie do stosowania przy glinkach, bo nie będzie potrzeby zwilżania twarzy - ta płachta przejmuje rolę mgiełki wodnej! Jestem po jednym użyciu, ale już zdecydowanie polecam! Tym bardziej, że zakup się opłaca :)


Widziałyście te nowości? A może już coś Was skusiło?