Łączna liczba wyświetleń

niedziela, 25 maja 2014

Pharmaceris, delikatny fluid intensywnie kryjący

Pogoda w końcu zaczęła przypominać prawdziwie majową, ale zanim wyjdę cieszyć się nią póki jest to możliwe, podzielę się opinią o jednym interesującym fluidzie. Ostatnio pisałam Wam o tołpowych kosmetykach, które pomogły mi w walce o czystą skórę a dziś będzie o podkładzie, który również przyczynił się do tego.


Fluid nie był mi całkowicie obcy, bo miałam okazje trochę go poznać dzięki próbce otrzymanej od koleżanki, ale używałam jej głównie jako korektora i tak mnie zaintrygowała, że skusiłam się na pełnowymiarowe opakowanie. A nawet więcej niż pełnowymiarowe, bo otrzymałam 33% gratis :). 
Ale przejdźmy do sedna...


Jak pewnie większość z Was wie, Pharmaceris to marka dermokosmetyków stworzonych do pielęgnacji i wspomagania leczenia różnego rodzaju problemów skórnych. W swojej ofercie posiada aż 14 serii przeznaczonych dla konkretnego problemu dermatologicznego oznaczonego daną literą alfabetu: 
A - Alergiczna i wrażliwa skóra, 
B - Baby - dla niemowląt i dzieci, 
C - Cellulit, 
E - Emolienty - sucha i bardzo sucha, 
F - Fluidy, 
H - Hair - włosy o skóra głowy, 
M - Macierzyństwo, 
N - Naczynka, 
P - Psoriasis - problem łuszczycy, 
R - Różowaty trądzik, 
S - Słońce - ochrona przeciwsłoneczna, 
T - Trądzik, 
W - Wybielanie przebarwień, 
X - X-ray - skóra po radioterapii.  


W skład serii F wchodzą 3 fluidy w 3 odcieniach:  
- intensywnie kryjący SPF 20 o długotrwałym efekcie,
- nawilżający antyoksydacyjny SPF 20 z sylimaryną,
- matujący (wcześniej z laktoflawiną SPF 20 a teraz zwężający pory SPF 25).



Nie będę przepisywać ulotki, wszystko widać na fotkach




Ja używałam próbki odcienia nr 2, choć jestem raczej bladziochem. Miałam mały problem w aptece z wyborem koloru, bo bałam się tego Ivory, więc ostatecznie padło na Sand. Kupiłam go w styczniu i jednak mogłam wziąć ten jaśniejszy, ale regulowałam efekt używając pudru bambusowego, dzięki czemu nie wyglądało to źle (w moim odczuciu ;)). Teraz z kolei kupiłam Ivory a lada moment się opalę, więc moja logika jest dziwna...

Porównanie odcieni: (od lewej)
1. Mariza, aksamitny fluid matująco-kryjący, jasny beż (jest dla mnie za ciemny nawet latem)
2. Soraya, BB krem Piękna Cera
3. Mariza, podkład balansujący, porcelana
4. Pharmaceris, fluid intensywnie kryjący, piaskowy







Fluid otrzymujemy w niezafoliowanym kartoniku, ale nie ma obaw, żeby kupić "macany", bo wszystko byłoby widać po brudnej pompce. Pierwszych kilka psiknięć jest pustych i dopiero po chwili wychodzi fluid i tu już praktycznie za pierwszym razem dowiadujemy się jaka ilość produkty jest dla nas najlepsza - dla mnie całkowite wduszenie pompki to o wiele za dużo na raz. Opakowanie typu air-less daje nam gwarancję zużycia do ostatniej kropli bez konieczności rozcinania a ubytek możemy kontrolować tylko metodą "pod światło".
Zawsze nakładałam go palcami, początkowo wklepywałam, ale wtedy miałam wrażenie, że za dużo zostaje mi go na opuszkach, więc zaczełam rozsmarowywać. I taka cienka wartwa bardzo dobrze radziła sobie z wyrównaniem kolorytu i przykryciem blizn i krost. Oczywiście nie było to krycie idealne, ale wolałam przyprószyć twarz pudrem i zostawić taki efekt niż nakładać kolejną warstwę.

Kosmetyk ma bardzo delikatny zapach, niemal niewyczuwalny, bardzo dobrze rozprowadza się na twarzy, faktycznie nie powoduje efektu maski i nie ciemniej na twarzy, ale ma jeden minus - nie wchłania się do matu. I im więcej go nałożymy tym bardziej twarz się błyszczy, więc umiar jest wskazany. Ja od razu pudrowałam twarz, ale po kilku godzinach pracy przed komputerem musiałam używać bibułek matujących (bądź, częściej, zwykłego ręcznika papierowego). Każdorazowo po takim zabiegu na ręczniku widziałam plamy, więc myślałam, że fliud ściera się z twarzy, ale przy wieczornym demakijażu okazywało się, że niezupełnie, więc trwałość faktycznie jest zadowalająca.

Opakowanie 40 ml wystarczyło mi na 4 pełne miesiące codziennego używania, więc wydajność jest imponująca. Przed zakupem trzeba sie jednak zastanowić i dobrać sobie odpowiedni odcień i efekt, który chcemy uzyskać, bo po otwarciu należy zużyć kosmetyk w ciągu 6 miesięcy, a szkoda wyrzucać.


Dostępność:
sklep internetowy lub apteki

Cena:
ok. 40 zł/30 ml
(mi udało się dorwać go w opakowaniu 30 ml + 10 ml za 32,99 zł, więc była to wielka okazja - trzeba szukać, bo ceny różnią się w aptekach i sama trochę się nachodziłam za najlepszą ofertą)

Skład:


Podsumowując, jestem pod wrażeniem tego fluidu! Choć nie był dla mnie idealny przez to błyszczenie to jednak pomógł mi doprowadzić twarz do ładu. Polecam go jeśli tylko macie jakiekolwiek problemy skórne - ja mam już kolejne opakowanie, ale tym razem wybrałam inny efekt.

Znacie fluidy Pharmaceris? 

niedziela, 18 maja 2014

tołpa, mała wielka pielęgnacja

Piątkowa dostawa świeżego zamówienia z Tołpy zmotywowała mnie do ruszenia tyłka i zabrania się za recenzję produktów, które już skończyłam (bądź jestem w trakcie), miała pojawić się notka o nich, jednak z różnych przyczyn (w całości ode mnie zależnych) tak się nie stało. Uświadomiłam sobie, że osobny wpis o każdym produkcie wartym wspomnienia już się nie pojawi, stąd dzisiejszy, zbiorowy post. A nie mogę pominąć tego milczeniem, bo to między innymi dzięki tej firmie udało mi się doprowadzić twarz do jako takiego stanu i (mam taką nadzieję) z każdym kolejnym produktem będzie tylko lepiej :)


Kiedy mówimy "mała wielka pielęgnacja" mamy na myśli 
codzienne, drobne, ale przemyślane czynności, 
bo uważamy, że to suma małych rzeczy 
daje duży efekt


Już kiedyś Wam pisałam, że mój romans z Tołpą rozpoczął się w grudniu 2013 r. kiedy to skorzystałam z Dnia Darmowej Dostawy i zamówiłam żel do mycia twarzy a za 1 gr dostałam do zamówienia płyn micelarny.


Po zagłębieniu się w opisy wybrałam żel do mycia twarzy i oczu Physio, ponieważ nadaje się do demakijażu skóry wrażliwej i bardzo wrażliwej a poza tym, te czerwone kółeczka na opakowaniu podziałały na mnie bardzo zachęcająco :). Gratisem był płyn micelarny z tej samej serii.
Oba produkty spisały się u mnie świetnie! Żel bardzo dobrze oczyszczał i odświeżał twarz, nie pienił się a przepięknie pachniał, tak delikatnie i świeżo. Twarz po oczyszczaniu nie była zaczerwieniona a przyjemnie ukojona. Płynu micelarnego używałam tylko do demakijażu oczu i doskonale wszystko usuwał jednocześnie odświeżając a nie podrażniając. Bardzo zgrany duet, od którego zaczęło się wychodzienie na prostą w kwestii oczyszczonej i nie zapchanej twarzy, więc z wielką przyjemnością do niego wrócę.


Od razu w grudniu zrobiłam kolejne zamówienie korzystając z okazji, że otrzymałam 30 zł na zakupy (za zapisanie się do newslettera) oraz z tego, że na wszystkie płyny micelarne był rabat. Po obejrzeniu katalogu produktów otrzymanego w pierwszej paczce skusiłam się także na matujący krem korygujący.


Z tej paczki najmniej byłam zadowolona z nawilżającego płynu micelarnego Hydrativ - ot, taki zwyklaczek, za to matujący krem korygujący Sebio i matujący płyn micelarny-tonik 2 w 1 strefa T okazały się być strzałami w 10! Płyn skutecznie usuwa resztki makijażu i rzeczywiście matuje równocześnie odświeżając. A do tego ma bardzo przyjemny zapach. Jest niezwykle wydajny, ale używam go raz dziennie na twarz, bez zmywania oczu. Krem natomiast doskonale matowił mi buźkę na bardzo długo i sprawdzał się jako baza pod makijaż oraz łagodził wszelkie podrażnienia i sprawił, że wypryski przestały się pojawiać tak często. Nie był to efekt natychmiastowy, ale w połączeniu z dobrym oczyszczaniem oraz nie szkodzeniem sobie makijażem, zauważalny. Plusem był też bardzo delikatny i przyjemny zapach.


Kolejne zamówienie poczyniłam w lutym kiedy to pojawiła się tańsza dostawa oraz promocja - przy zakupie dowolnego kremu do twarzy serum za 1 gr. Tym razem wybrałam matujący krem nawilżający strefa T i łagodzący koncentrat wzmacniający Rosacal.


Krem matujący właśnie mi się kończy i, tak jak jego korygujący kolega, spisał się u mnie bez zarzutów. Bardzo dobrze matowił, nie ściągał twarzy, świetnie się rozprowadzał i radził sobie jako baza pod makijaż. Do tego wydajność (obu kremów na dzień) jest bardzo zadowalająca a aluminiowe tuby pozwalają na zużycie preparatu do ostatniej kropli. I dzięki nim kremy dłużej zachowują swoje działanie.
Gorzej z koncentratem :/ Dam mu jeszcze szansę, bo początki do najlepszych nie należą - przy regularnym stosowaniu na noc po kilku dniach zauważyłam przesuszenie? złuszczanie? (skóra już w dotyku była dziwna), więc musiałam odstawić i ratować się Dermoprotektorem Cetaphil, co trwało parę dni. Oby następnym razem było lepiej.


Życie potrafi zaskakiwać, dlatego na twarzy widać 
radość i smutek, 
odprężenie i zmęczenie. 
Nie możemy obiecać, że dzięki naszym dermokosmetykom 
wszystko będzie piękne. 
Ale kwestię skóry możecie mieć z głowy.


Firmę polubiłam nie tylko za kosmetyki, które w większości spisują się u mnie świetnie i w pełni odpowiadają moim potrzebom. Uwielbiam także poczucie humoru twórców? osób odpowiedzialnych za marketing? Zarówno w katalogu jak i na tubkach czy tekturowych opakowaniach przemycane są tak trafne spostrzeżenia i uwagi, że uśmiech mimowolnie pojawia się na twarzy (post jest i tak za długi, więc nie będę cytować wszystkiego, co mi się podoba - mam nadzieję, że przy recenzjach kolejnych kosmetyków uda mi się coś jeszcze dla Was przemycić). Gratuluję temu, kto nad tym czuwa! :)


Podsumowując - tak, wiem... Wniosek wysuwa się jeden - jestem strasznie łasa na wszelkie promocje i rabaty, darmowe wysyłki i gratisy. Ale taka moja natura, więc, skoro groszem nie śmierdzę, to korzystam jak mogę. I cieszę się ogromnie, że skusiłam się na pierwsze zamówienie, bo przyznam to otwarcie - wcześniej wszytkie posty  na blogach nt. produktów Tołpy omijałam bez czytania... Nie wiem dlaczego. Głupio mi teraz, bo widzę jak bezsensownie się uprzedziłam. Ale tylko krowa nie zmienia poglądów, więc na początku czerwca zajrzyjcie tu to zobaczycie co znowu kupiłam ;)


A jakie jest Wasze zdanie o kosmetykach Tołpy? Lubicie? Ja Was szczerze zachęcam do zapoznania się z asortymentem firmy :)

wtorek, 13 maja 2014

Babsko-blogerskie pogaduchy przy kawie

Miała być recenzja, ale przypomniałam sobie o zaległej relacji.
Dokładnie tydzień temu spotkałyśmy się z dziewczynami na porannej kawie w jednym z naszych regularnych miejsc schadzek. Tym razem grono było powiększone i udało nam się to udokumentować

Aneta, Kasia, ja, Ela
i miszcz drugiego planu - tam, za palmą ;)

Okazją do spotkania było tzw. "bez okazji" i takie rzeczy wychodzą nam najlepiej. Pogoda dziwna, rower popsuty, więc jak zwykle się spóźniłam, ale potem było już tylko lepiej. Bardzo żałuję, że czas minął nam jak zwykle zbyt szybko tym bardziej, że po wyjściu dziewczyny udały się na zakupy a ja musiałam śmigać do pracy :( Ale to z pewnością nie ostatnie takie spotkanie, więc jeszcze nadrobię!
Oczywiście o zdjęciach przypomniałyśmy sobie tuż przed wyjściem z lokalu, więc stolik jest już pusty ;)

Te poranne spotkania stały się już naszą tradycją a pora wprost idealna dla kur domowych ;) Dla mnie to świetny początek dnia, taki pozytywnie naładowujący przed ciężkim powrotem do pracy ;) Dzięki dziewczyny :*!

Aneta, Agnieszka, ja (prawie w meloniku ;)), Kasia


I na koniec pragnę się pochwalić moją wygraną na fb firmy Cztery Pory Roku - podzieliłam się swoją "stylówką na majówkę" i udało się! Nagroda ucieszyła mnie podwójnie, bo kilkadziesiąt minut przed poznaniem wyników złapałam gumę w rowerze, więc wiadomość była idealna na otarcie łez. A ekspresowa dostawa jeszcze bardziej poprawiła mi humor :)

całość zapakowana w urocze pudełeczko

i przecudnej urody okulary :)



Nie mogę się doczekać pierwszych testów balsamów!

środa, 7 maja 2014

I'll take you to the Candy Shop in Ibiza czyli neonowo-piaskowe love z lakierem Wibo i Lovely

Chcąc przyspieszyć pojawienie się prawdziwie majowej pogody pokażę Wam dziś moje 2 nowe lakiery zakupione w poniedziałek w Rossku, tuż po jego otwarciu ;) Bardzo bałam się tej wizyty, ale okazało się, że półki mnie interesujące były dość ubogo wyposażone a odżywki znajdujące się na sklepie, poza szafami, nie łapały się na rabat (może coś się już zmieniło? wiecie coś?). Wyszłam więc względnie zadowolona, bo trochę mi mało, ale nie chciałam na siłę kupować lakierów, które praktycznie niczym się nie wyróżniają wśród tych, które już mam w kolekcji.

A zatem, zabieram Was na wycieczkę...


Po lewej - Wibo, Candy Shop, efekt piasku, nr 2 - nowość aktualnego sezonu, są jeszcze 3 pastelowe odcienie, które niestety ciężko już dorwać

po prawej - Lovely, Ibiza, nr 1 - były 3 grupy tych lakierów: neonowe Ibiza (na sztuczne paznokcie), brokatowe Rio, jedwabne St. Tropez a w serii Ibiza 3 odcienie: żółty, brzoskwiniowy i różowy, mnie skusił tylko neon Dance all night


Oba lakiery spodobały mi się od pierwszej chwili, więc czym prędzej chwyciłam je do ręki i dobrze, bo po kilku minutach nie było już po nich śladu. Trochę zmartwił mnie napis na lakierze Lovely, że nadaje się tylko na sztuczne paznokcie - na fp Lovely jest wyjaśnienie. Szkoda, ale mam nadzieję, że jak raz na jakiś czas użyję go na naturalnych to wielkiej krzywdy sobie nie wyrządzę...


Lakiery prezentują się przepięknie w duecie, mimo, że Candy Shop pochodzi z pastelowej kolekcji to wydaje mi się, że ten najciemniejszy odcień w połączeniu z żółtkiem wygląda całkiem jak neon. Spójrzcie

w słońcu




w słońcu

Oba lakiery kryją bardzo dobrze, już po pierwszej warstwie a aplikacja nie stwarza żadnych problemów, bo pędzelki są wygodne w malowaniu. Standardowo dla lakierów piaskowych, wysychanie jest niemal błyskawiczne a dzięki chropowatej strukturze wszelkie odciski czy inne wypadki nie rzucają się tak bardzo w oczy, więc oba lakiery mogą być spokojnie używane, gdy mamy mało czasu na mani.
Trwałość ciężko mi ocenić, bo za krótko je mam. Kolory testowałam od razu po zakupie i nałożone na 2 paznokcie dotrwały do wieczora bez żadnego uszczerbku, ale byłam dość przestraszona tym napisem na lakierze Lovely, więc wieczorem zmyłam je, żeby sprawdzić czy nic się nie dzieje ;). Patrząc jednak na same kolory, widać, że nie są to odcienie odpowiednie na co dzień, np. do pracy, więc ja nie wymagam od nich tygodniowej trwałości. Zmywanie trwa ciut dłużej niż przy normalnych lakierach, ale nie jest na szczęście tak uciążliwe jak przy brokatach. 


Cena:
Wibo - 6,99 zł/8,5 ml
Lovely - 8,59 zł/8 ml
(ja kupiłam je z rabatem -49%)

Dostępność:
drogerie Rossmann


Nie wiem jak Wy, ale ja jestem nimi absolutnie zauroczona ♥.
Wiem wiem - często to piszę, ale widać kochliwa jestem jeśli chodzi o lakiery ;)


Podobają się? Co skusiło Was w tym tygodniu w Rossku?

sobota, 3 maja 2014

Kwietniowe zakupy

Takie piękne plany miałam na dziś, mieliśmy jechać na rowerowy piknik majówkowy, ale pogoda się popsuła i jakoś słabo to widzę... Co prawda jeszcze nie pada, ale podejrzewam, że jest zimno i mało przyjemnie na taki rajd. Szkoda :(

W czwartek pokazywałam Wam, co ubyło w mojej kosmetyczce/łazience, więc teraz post wyrównujący bilans czyli zakupy. Od początku miesiąca coś tam mi przybywało, ale pod koniec, na wielkie promocje w Rossmannie i Naturze potrafiłam się opanować i nie kupiłam nic :). Prawda jednak jest taka, że ani pudrów ani tuszy/kredek nie potrzebuję a Naturę mam zamiar nawiedzić jeszcze przed końcem promocji, na spokojnie (bo wczoraj byłam z Synem a to jednak nie sprzyja oglądaniu i wybieraniu) tuż po wizycie w paznokciowym Rossku. I już się boję tych dwóch wyjść ;)


Tymczasem w kwietniu...

A) Natura


- Beauty Formulas, suchy szampon (10 zł) - mój pierwszy suchy szampon
- Catrice, kredka do oczu w odcieniu 130 Greetings from... (4 zł) - jedyny egzemplarz z wyprzedaży, który był w nienaruszonym stanie

zbliżenie na kolor
i efekt na oku



B) Biedronka


- Carea, duże waciki (2,3 zł)
- BeBeauty, żel micelarny do demakijażu (4,99 zł) - trochę mnie zawiódł, bo nie radzi sobie już tak dobrze z demakijażem jak dawniej :/ mój makijaż jest teraz nieco trwalszy niż wtedy, więc to może przez to? 
- Queen, ręczniki kuchenne (4,79 zł) - korzystając z rabatu na tego typu produkty postanowiłam wybrać te najgrubsze i wrócić do osuszania nimi twarzy po oczyszczaniu


C) zakupy, dzięki uprzejmości koleżanek


- Garnier, płyn micelarny - dzięki Monice mam go z SuperPharm (10 zł)
- Green Pharmacy, pianka do higieny intymnej - Aneta dorwała go dla mnie w Wa-wie (8 zł) + GRATIS od niej, odlewka płynu micelarnego GP
- naklejki wodne na paznokcie - wspólne zakupy z ww. Anetą na Allegro (2 zł/szt)

i zbliżenie

D) Joy


- Luksja, mleczko pod prysznic Mleczko owsiane - myślałam, że nie ma wyboru, więc złapałam pierwszy lepszy numer a na blogach widziałam też inne wersje zapachowe
- co do gazety to się nie wypowiem...


E) Avon


- balsam dyscyplinujący włosy - od dawna czekałam na promocję (11 zł)
- kuracja Gładkość jedwabiu - nowość (10 zł)
- pianka do mycia twarzy - stały bywalec (10 zł)
- peeling gommage z minerałami z MM i z chińskim żeń-szeniem - nowości z serii Planet Spa (10 zł/szt)


Podsumowując, uważam, że w kwietniu udało mi się tak mnie więcej zachować zdrowy rozsądek - zakupy skromne, przemyślane, potrzebne. No może poza peelingami do twarzy, bo mam aktualnie kilka w użyciu, ale to nowości z mojej ulubionej avonowej serii pielęgnacyjnej, więc sama siebie usprawiedliwiam. 


A Wam ja poszło? Oszczędnie czy na bogato? ;)

czwartek, 1 maja 2014

Denko - kwiecień

Kwiecień skończył się dla mnie szybko i niespodziewanie. Z radością czekałam na długi weekend, żeby w końcu nadrobić co nieco na blogu, planowałam notatki a dziś rano nagle mnie oświeciło - przecież długi majowy weekend jest w MAJU! I tym o to sposobem poprzedni miesiąc zamknął się dla mnie z bardzo słabym wynikiem a dziś już rozpoczynam nowy, zgodnie z moim zwyczajem, od denka.

Pod tym względem miesiąc również skończył się za szybko... Spodziewałam się większej ilości pustych opakowań, bo resztki czekają już tylko na zużycie, ale również się nie udało, bo zabrakło dni ;)

Oto wszystkie kosmetyki zdenkowane przeze mnie w kwietniu



Ciało - oczyszczanie:


1. Isana, żel pod prysznic masło shea i owoc pasji - to mój pierwszy żel tej firmy i z pewnością nie ostatni. Bardzo ciekawy i przyjemny zapach, żel odpowiednio gęsty, więc nie uciekał przez palce i dobrze się pienił i oczyszczał a do tego można go dorwać w bardzo przystępnej cenie - czego chcieć więcej? Jakie zapachy polecacie wypróbować?

2. Avon, żel Winter Cocoon - mój ulubieniec okresu zimowego. To już druga butelka i możliwe, że jeszcze zrobię sobie jakiś mały zapasik.

3. Nivea, odżywczy balsam do ciała pod prysznic - próbka, która wystarczyła mi na 3 umycia nóg. Produkt zebrał wiele niepochlebnych opinii, więc nawet mnie nie kusił, ale okazało się, że niesłusznie. U mnie świetnie się spisywał wtedy, gdy już nie miałam czasu na balsamowanie. Nie jest to co prawda nawilżanie na najwyższym poziomie, ale w sytuacjach awaryjnych jak znalazł. Być może kupię pełnowymiarową wersję.


Ciało - nawilżanie:


4. Oriflame, masło do ciała More - to produkt zdecydowanie dla fanów zapachu. Żel z duetu zdenkowałam już jakiś czas temu i oba produkty pachną zbyt intensywnie jak dla mnie a masło w dodatku jest za mało maślane. W kwestii nawilżania i rozprowadzania na ciele nie było tak źle, bo dobrze się wchłaniało i pielęgnowało skóre, ale z ulgą je wykończyłam.

5. Bingo Spa, serum kolagenowe do ciała z olejkiem arganowym - opisywałam je parę dni temu tutaj. Nie zrobiło na mnie pozytywnego wrażenia, więc nie planuję powrotu.


Twarz:


6. BeBeauty,płyn micelarny do demakijażu - świetny produkt, do którego wracam regularnie. Spisuje się u mnie bardzo dobrze a do tego jest tani, więc to z pewnością nie ostatnia butelka.

7. Avon, serum wyrónujące koloryt skóry - recenzja po pierwszym opakowaniu tutaj. To opakowanie stosowałam mniej regularnie, ale widać ogromną poprawę też dzięki temu, że wprowadzone zmiany w pielęgnacji przynoszą efekty i cera widocznie mi się goi. Nie planowałam kolejnej recenzji, więc nie robiłam zdjęć przed i po serum i teraz trochę żałuję, bo serio widać różnicę - oczywiście zostało mi jeszcze trochę plam, ale powoli powoli mam nadzieję, że maksymalnie je zminimalizuję ;) Polecam Wam to serum z czystym sumieniem, ale najlepiej to czekać na dobre promocje, bo cena może szokować. Ja obserwuję je bardzo uważnie i jak będzie dobra oferta to skuszę się ponownie.


Reszta, której nie umiałam pogrupować...


8. Avon, szampon z odżywką czerwona koniczyna i czarna porzeczka - moja druga butelka. Szampon jest bardzo dobry do codziennej pielęgnacji i pewnie wrócę jeszcze do niego.

9. Avon, delikatna pianka do higieny intymnej - recenzja tutaj. Moja pierwsza pianka tego typu i nie ostatnia ogólnie, ale tej firmy z pewnością. Była dla mnie za mało zbita i przez to mało wydajna a cena zbyt wygórowana. Nie wrócę.

10. Lady Speed Stick, antyperspirant - kosmetyk ten otrzymał u mnie miano bubla. Tragedia, koszmar i masakra! Zapach nawet ładny i przyjemny, choć początkowo kojarzył mi się z dentystą, ale działanie po prostu mniej niż niedostateczne... Nic z napisów na opakowaniu się nie zgadza - absolutnie nie chroni a do tego brudzi ubrania! Nie polecam a sama boje się już jak spisze się drugi sztyft kupiony w duecie z tym.

11. Lambre, próbka wody nr 27 - zapach nawet ciekawy, ale chyba nie do końca mój. Raczej nie mam ochoty na cała flaszkę.

12. Avon, odżywka do paznokci - na początku używania byłam z niej bardzo zadowolona, bo nie pachniała jak większość odżywek tylko miała lekko cytrusowy zapach a do tego przyjemnie chłodziła płytkę paznokcia. Szokujących efektów nie zauważyłam a w międzyczasie zakochałam się w odżywkach z mlecznym efektem na paznokciach, więc poszła w odstawkę a po powrocie gluciła się niemiłosiernie a do tego paznokcie po wyschnięciu były całe w pęcherzykach. Jakoś zużyłam, ale nie wrócę do niej.

13. Venus, żurawinowa pianka do golenia - zapach mega przyjemny i zachęcający ♥ Sama pianka rzeczywiście ułatwiała depilację i była ogromnie wydajna, ale chyba nie skuszę się ponownie, bo żel do depilacji zrobił na mnie o wiele lepsze wrażenie. Chyba, że wrócę dla samego zapachu :)



Tragedii nie ma, ale spodziewałam się lepszego wyniku, bo tak jak pisałam na początku - wybrałam sobie kosmetyki do zdenkowania w tym miesiącu i z niektórymi po prostu się nie wyrobiłam.


A Wam jak poszło? Znacie coś ode mnie?