Serum, razem z kremem, pojawiło się w katalogu parę tygodni temu i od razu je sobie zamówiłam licząc, że poradzi sobie z moimi plamami po syfach. Zdecydowałam się na serum, spodziewając się lepszych efektów, ale jakiś czas temu zakupiłam też krem i jego testy rozpoczynam dziś wieczorem.
Info od producenta:
Opracowane klinicznie serum wyrównujące koloryt skóry z unikalna technologią DSX-7 zdecydowanie zmniejsza widoczność 7 rodzajów przebarwień skory. nadaje skórze zdrowy, promienny wygląd. Przełomowa, lekka formuła rozjaśnia nawet najciemniejsze przebarwienia, aby wydobyć idealnie jednolitą, młodziej wyglądającą skórę.
Serum ma za zadanie zwalczyć aż 7 rodzajów przebarwień:
- plamy pigmentacyjne
- plamy brunatne
- ślady po trądziku
- zaczerwienienia
- piegi
- poszarzały koloryt
- nierównomierny koloryt
Opakowanie, jak przystało na serię Anew Clinical, jest dziwaczne, ale wygodne w używaniu. Od razu przystąpiłam do dogłębnych oględzin, aby stwierdzić czy uda mi się go zużyć do ostatniej kropli i za to ma u mnie plusa - wystarczy parę ruchów i długi pędzelek. Nie trzeba kombinować jak przy serum naprawczym Reversalist ;)
Produkt w kolorze mlecznobiałym wydostaje się tym małym otworem - początkowo używałam 3 pompki na twarz, potem ograniczyłam się do dwóch. Pompka ani razu mi się nie zacięła.
Konsystencja, jak przystało na serum, jest rzadka i dzięki temu bardzo dobrze rozprowadza się na twarzy i błyskawicznie wchłania. Od razu uzyskujemy efekt zmatowienia i nie musimy czekać z nakładaniem podkładu. Dzięki temu doskonale sprawdza się jako baza pod makijaż. Mimo lekkiej formuły, serum nie przesusza skóry twarzy, widać i czuć nawilżenie mimo braku dodatkowych wspomagaczy.
Dopiero teraz, pisząc tę recenzję, zauważyłam, że w katalogu jest informacja, żeby stosować rano i wieczorem pod krem pielęgnacyjny - na opakowaniu i na ulotce nie ma o tym słowa. Z reguły wszelkie sera do twarzy powinny być stosowane pod krem, ale ja ograniczyłam się tylko do tej jednej warstwy, być może popełniłam błąd.
Zapach jest bardzo delikatny i wyczuwalny tylko jeśli przyłożymy palec z preparatem pod nos, przy używaniu w ogóle go nie czułam. Tak samo i później na twarzy.
Co o nim myślę?
Serum stosowałam od początku kwietnia, dwa razy dziennie i te 30 ml starczyło mi mniej więcej do 10 maja - tak jak pisałam wcześniej, na początku używałam aż trzech pompek, bo wydawało mi się, że tyle potrzeba mi na całą twarz. Potem pomyślałam, że w tym tempie to zużyję ten produkt w mniej niż miesiąc, więc ograniczyłam się do dwóch pompek, które również dokładnie rozsmarowały się na całej twarzy. Efektów wyglądałam w lustrze każdego dnia a im było bliżej denka tym bardziej rosła moja frustracja...
Tu jeszcze muszę dodać parę słów od producenta:
Po 2 tygodniach
wyraźnie zmniejsza się widoczność przebarwień, skóra odzyskuje zdrowy kolory
Po 4 tygodniach
zmniejsza się widoczność nawet zaawansowanych przebarwień
Po 8 tygodniach
koloryt jest wyrównany bardziej niż kiedykolwiek wcześniej, skóra wygląda nieskazitelnie.
Po lewej zdjęcia sprzed kuracji, po prawej dzisiejsze (proszę, nie zwracajcie uwagi na nowe niespodzianki, spróbujcie się skupić na starych plamach):
Tu z efektu jestem bardzo zadowolona
Tutaj również widać lekkie rozjaśnienie, ale ciężko nie pomylić starych plam z nowymi śladami
Tu efekt wręcz zdumiewający! Plamy po syfku nad pieprzykiem prawie nie widać a to mega plamisko pod ustami, mimo tego, że w międzyczasie się rozrosło, to również jest rozjaśnione. Na brodzie tak samo.
Ja jestem zadowolona, bo przez cały czas zastanawiałam się czy czasem nie zwrócić tego serum - głupia, spodziewałam się MEGA poprawy od razu. Jednak jak widać, dobrze, że zaryzykowałam i wytrzymałam do końca. Teraz rozpoczynam testy kremu z tej samej serii, ale będę go używać tylko na noc, więc za jakieś 2 miesiące możecie się spodziewać kolejnej relacji.
Cena:
65 zł (w promocji!!!)/30 ml
Dostępność:
konsultantki Avon
Skład:
Początkowo resztki preparatu wyciągałam tą rurką, potem wykorzystałam w tym celu pędzelek do ust.
Podsumowując, nie będę Was zachęcać do zakupu, bo mało nie kosztuje a nie chcę mieć nikogo na sumieniu jeśli się nie sprawdzi tak jak u mnie. Szkoda, że jeszcze nie ma dostępnych próbek tego serum, bo sama przerzuciłabym się na taką formę - fantazyjne opakowanie tylko podnosi cenę a równie dobrze i dużo taniej można korzystać z saszetek. Tak jak w przypadku słynnego serum naprawczego Reversalist.
A może znacie coś, co lepiej radzi sobie ze śladami po trądziku?