Łączna liczba wyświetleń

środa, 31 października 2012

Tydzień 2.: maska anty-stres z glinką żółtą Ziaja

TAG maseczkowy podzieliłam sobie na 5 wpisów (po wpisie na tydzień) i w każdym pojawi się recenzja co najmniej jednej maseczki bądź grupy maseczek. Tym razem będzie o tym, co lubię najbardziej czyli o maseczkach z glinką. Żadne tam żelowe, żadne tam peel-off (a już tym bardziej żelowe peel-off!) tylko właśnie te z kolorowymi glinkami są moimi ulubionymi.
Wróć! Sorki, mam też jedną ulubioną peel-off...




W poprzednim tygodniu miałam przyjemność przetestowania

maski anty-stres z glinką żółtą do każdego rodzaju skóry


Na zdjęciu pierwsza od lewej


Skusiłam się na nią w Naturze (1,99 zł/7 ml - na raz) a parę dni później znalazłam ją w Rossmannie za 1,69 zł (nie zrobiłam zapasu, bo nie wiedziałam czy mi się spodoba, ale wpadnę tam z pewnością po jeszcze).



Info o produkcie:
łagodzi relaksuje odpręża

 skutecznie łagodzi podrażnienia
glinka żółta kojąca - naturalny surowiec z grupy minerałów ilastych, bogate źródło mikroelementów: krzemu (60%), glinu (20%) i żelaza (ok. 10%). Zawiera magnez, potas, fosfor oraz wapń.

 redukuje szorstkość naskórka
ECO-certyfikowany olej Canola - bogaty w fitosterole, tokoferole oraz kwasy tłuszczowe. Doskonale odżywia i zmiękcza naskórek
ECO-certyfikowane glicerydy kokosowe - źródło NNKT bogatych w kwasy omega3 i omega6 niezbędnych do prawidłowego funkcjonowania skóry. Zapewniają wysoką efektywność ochrony warstwy lipidowej naskórka.

 rozjaśnia koloryt skóry
witamina C - rozjaśnia i poprawia koloryt naskórka. Wspomagając procesy wytwarzania i regeneracji kolagenu, spowalnia starzenie się skóry
prowitamina B5 - aktywnie nawilża oraz skutecznie regeneruje podrażniony naskórek



Ja użyłam jej dopiero raz, więc o długotrwałych efektach nie mogę jeszcze mówić, ale z pewnością zrobię zapas i potestuję regularnie czyli 2-3 razy w tygodniu, a wtedy faktycznie będę mogła ocenić wszystkie obietnice. Póki co to mogę powiedzieć, że maska jest koloru ciemnożółtego, ma gęstą, przyjemną konsystencję i prześliczny zapach, który czujemy przez cały czas jak mamy maseczkę na twarzy - to właśnie ten zapach chyba ma relaksować i odprężać, mnie urzekł on bardzo i chyba o to chodzi! Podczas aplikacji i już trzymania maseczki na twarzy nie czuć pieczenia (co często się u mnie zdarza - mam takie "czujniki" przy nosie), więc może naprawdę ma działanie łagodzące.

W ostatnich dniach zaobserwowałam, że strasznie wysuszyła mi się skóra, zwłaszcza na policzkach i koło ust i nie wiem czy to wina kremu, który próbuję zdenkować od dwóch tygodni czy ogrzewania, które też ma na to duży wpływ. Może oba czynniki mają takie działanie razem, bo nie pamiętam abym w tamtym toku miała podobny problem po włączeniu ogrzewania, tak samo jak nie pamiętam, aby ten krem wcześniej mnie wysuszał, więc mam zagadkę. A pielęgnacji też ostatnio nie zmieniałam to tym bardziej!
Tą dygresją zmierzam właśnie do kolejnej zalety maski czyli redukcji szorstkości naskórka. Nie bez obaw sięgnęłam po nią w piątek, w przeddzień spotkania blogerek, licząc na błyskawiczną poprawę stanu skóry bez ryzyka pojawienia się kolejnych problemów... I rzeczywiście, po zmyciu skóra sprawiała wrażenie dobrze odżywionej i nawilżonej, szorstkość była dużo mniejsza, ale efekt utrzymał się tylko do rana i w dzień dalej było widać przesuszenie. Rozjaśnienia kolorytu także nie zauważyłam, ale po jednej aplikacji nie ma co spodziewać się cudów - tym bardziej jestem bardzo zainteresowana dalszym używaniem!

Reasumując, maska zrobiła na mnie bardzo dobre wrażenie i jest dla mnie zapowiedzią dłuższej przygody, bo obietnice producenta idealnie rozwiązałyby problemy skóry, które mam aktualnie. Jestem zdecydowanie na tak! :)



Lubicie maseczki z glinkami? Jakie są Wasze ulubione?




wtorek, 30 października 2012

Spotkanie Lubelskich Blogerek Kosmetycznych - moje 3 grosze :)

Witajcie!
Jak już pewnie wiecie, w sobotę o 14:00 w lubelskiej Fatamorganie odbyło się Spotkanie Blogerek Kosmetycznych, na którym byłam i ja :)

Tak, tak - byłam tam :)

Pogoda była straszna, zwłaszcza dla osób, które (tak jak ja) musiały najpierw dotrzeć do Lublina dostępnymi środkami komunikacji. Przezornie wzięłam dwie pary butów, bo inaczej pewnie byłoby mokro i mniej przyjemnie ;) Buty butami, ale mimo parasolki kurtka syna przemokła już w drodze do pierwszego busa... Gdybym mu nie obiecała wyprawy do cioci to pewnie samej byłoby mi łatwiej, ale jak tu powiedzieć dziecku, że nie może ze mną jechać, bo pada, skoro szykował się na ten dzień przez cały tydzień? Kurtkę wysuszyliśmy w busie, w Lublinie czekał na nas nasz driver ;) więc sytuacja była opanowana a dziecko szczęśliwe :)

Do Fatamorgany dotarłam punktualnie i większość dziewczyn już była - chciałabym teraz przeprosić dziewczyny, że się tak "gapiłam", ale próbowałam Was przyporządkować do Waszych blogów ;) to samo próbuję robić od niedzieli, ale jeszcze paru twarzy nie udało mi się dopasować :)

Nie miałam aparatu, więc pozwoliłam sobie pożyczyć zdjęcie od Agnieszki http://agnesbeauty.blogspot.com/ (więcej zdjęć pojawi się niebawem, bo Tajemniczy Pan Fotograf nie próżnował i łapał nas w najbardziej niespodziewanych momentach - mam nadzieję, że to się wytnie ;))

Tu jesteśmy wszystkie :)


Spotkanie rozpoczęło się od obiadu - ja zdecydowałam się na zupę brokułową z łazankami i kopytka z sosem pieczarkowym (zupa pyszna, kopytka trochę rozgotowane, ale zjadliwe ;)) Po obiadku odbyły się prezentacje kosmetyczne firm:

- Bandi
- Nantes
- FM
- Safira

a w międzyczasie byłyśmy nieustannie zasypywane niespodziankami - powiem Wam, że spodziewałam się jakichś drobiazgów w postaci próbek, ale to, co otrzymałam totalnie mnie zaskoczyło! I nie wiem komu dziękować bardziej - czy dziewczynom, które organizowały spotkanie i starały się o te prezenty (http://w-mojej-kosmetyczce.blogspot.com/http://caipiroska1.blogspot.com/http://making-myself-beauty.blogspot.com/http://alfabeturody.blogspot.com/http://queeeniak.blogspot.com/) czy firmom, które aż tak nas obdarowały. 

Oto co ledwo przytachałam do domu:

wszystko razem

 pielęgnacja

 kolorówka

 próbki i cuda od Archipelagu Piękna i The Secret Soap

 katalogi i foldery

i największe zaskoczenie - książka od Ofeminin! WOW!!! tego jeszcze nie widziałam :) 
Ucieszyłam się strasznie i ciągle wyciągałam ją z torby, bo nie mogłam uwierzyć!


Ze spotkania musiałam uciekać po 19:00 i na szybko przepakować wszystko do torby podróżnej, bo z tyloma papierowymi torebkami, parasolką i dzieckiem w busie nie byłoby mi wygodnie :/. Driver spisał się na medal, zdążyliśmy na busa do domu i dotarliśmy cali i zdrowi, choć trochę przemoczeni, około 22:00. 
Bilans strat to tylko jedna zgubiona rękawiczka :)

Był to męczący dzień, ale cieszę się bardzo, bo takie spotkanie to coś wspaniałego (tyle SUPERbabek na raz w jednym miejscu :)) i duża odmiana od codziennej rutyny. Bardzo żałuję, że nie udało mi się porozmawiać nawet z połową blogerek, ale grafik był tak napięty, że nawet nie wszystko się zmieściło a ploteczki nadrobimy (mam nadzieję) wkrótce na kolejnym spotkaniu :)



P.S. Chciałam się Wam jeszcze pochwalić, bo wczoraj okazało się, że wygrałam rozdanie u Wery :D http://zakreconyswiatwery.blogspot.com/

 takie lakiery otrzymam już wkrótce :D !!!

wtorek, 23 października 2012

Co Kapturek przyniósł w swoim koszyczku...? + prezent od BingoSpa

Przyniósł, a właściwie przynieśli jemu ;)
Nie wiem skąd ten tytuł :? Chciałam, żeby było zabawnie i takie coś wymyśliłam, bo pokażę Wam dziś produkty, które przybyły do mnie w październiku i recenzji wielu z nich możecie spodziewać się już niebawem (czyli to w pewnym sensie taki post z zapowiedzią).

Wszystko umieściłam właśnie w wiklinowym koszyczku (stąd to skojarzenie) i są to głównie nowości z Avonu i Oriflame (bo "odpływ" tej gotówki tak bardzo nie boli;))

Tadam!


A tu z lotu ptaka ;) 



Nie będę pokazywać teraz każdej rzeczy, bo przyjdzie na to czas przy okazji recenzji, ale są tu:


 - zestaw z Tureckiej Łaźni Termalnej Planet Spa 

 - eliksir do kąpieli Szampan i Tajski Kwiat Lotosu oraz mus do ciała Masło Shea i Trufla Czekoladowa

 - zestaw City Rush

 - matujący podkład w musie

 - podkład Extralasting

 - balsam do ust Brzoskwinia i Bawełna

 - nowe maseczki, które nabyłam wczoraj w Naturze do testów w ramach akcji "Październik miesiącem maseczek"



Jeśli macie ochotę przeczytać o czymś konkretnym (oprócz maseczek) w pierwszej kolejności to proszę o posta z informacją :)




Jeśli jednak średnio interesują Was nowości z Avonu czy Oriflame to teraz coś dla Was - otóż w ramach (można tak powiedzieć) współpracy otrzymałam do testów 3 kosmetyki BingoSpa :D

Maseczka idealnie wpasuję się do październikowej akcji :) już się nie mogę doczekać testów!

Piszę, że można tak powiedzieć, ponieważ wszystkie uczestniczki 3-go Lubelskiego Spotkania Blogerek Kosmetycznych zostały zaproszone do współpracy i nie wiem czy każda skorzystała czy nie - okaże się wkrótce na blogach lub w sobotę na spotkaniu (nie wiem jak reszta dziewczyn, ale ja jestem strasznie podekscytowana, zwłaszcza w tym tygodniu, bo jeszcze tylko parę dni:))

Korzystając z okazji chcę podziękować Ewelinie czyli dziewczynie mojego chłopaka z bloga "w-mojej-kosmetyczce" http://w-mojej-kosmetyczce.blogspot.com/, bo to ona poinformowała mnie o możliwości zgłoszenia się do testów - BARDZO DZIĘKUJĘ !!! :&



niedziela, 21 października 2012

Tydzień 1.: maseczka błotna

Witajcie słoneczno-niedzielnie, ale niestety katarzyście...




Przemyślałam to sobie i doszłam do wniosku, że akcji "Październik miesiącem maseczek" nie mogę rozpocząć inaczej niż recenzją (czy też przypomnieniem w przypadku błota) moich ulubieńców czyli


błota z Morza Martwego, Betterware




http://themonique-girlsjustwant.blogspot.com/2012/04/boto-z-morza-martwego.html











maseczki błotnej z minerałami z Morza Martwego Planet Spa, Avon


Tu na zdjęciu w duecie z gąbką do nakładania maseczek, której używam do nakładania tylko tej maseczki, bo uważam, że wychodzi jej to lepiej niż moim palcom.




Tu widzimy obietnice producenta




A tu mamy kolor (szary) i mniej więcej konsystencję maseczki (raczej gęsta, zbita, niespływająca z twarzy czy z gąbki i niewsiąkająca w nią)




Tak wygląda gąbka po nałożeniu maseczki na całą twarz.



Maseczkę polubiłam niemalże od pierwszej chwili, ponieważ bardzo lubię tę serię z minerałami z Morza Martwego Planet Spa i zauważyłam, że jej działanie nie jest tylko zwyczajną obietnicą. Po 5-10 minutach chodzenia w szarej masce oczom ukazuje się twarz dobrze oczyszczona i wygładzona oraz przyjemnie matowa (a nie "promienna" jak mamy na opakowaniu, dla mnie to nawet lepiej). Przy regularnym stosowaniu można nawet zauważyć zmniejszanie porów oraz podsuszanie i rozjaśnianie wszelkich czerwonych problemów skórnych a zatem ich szybsze gojenie i znikanie. 
Jestem też zadowolona, bo maseczka jest bardzo wydajna, ale zależy to oczywiście od ilości jaką nakładamy jednorazowo - u mnie nie jest to ani zbyt cienka ani zbyt gruba warstwa, doszłam już do wprawy i wyrobiłam sobie idealną ilość na moją twarz.



*Opakowanie - wygodna, plastikowa tubka z łatwym otwieraniem typu "klik"

*Zapach - bardzo charakterystyczny (jak całej serii), ale delikatny i niemęczący czy duszący

*Cena regularna: 27,00 zł/75 ml (w promocji 19,99 zł; ja najczęściej kupuję ją w zestawie i kosztuje mnie ok. 10 zł)



Zachęcam do zakupu i wypróbowania tej maseczki, bo krzywdy nie powinna wyrządzić a możecie ją polubić tak jak ja :).



P.S. Mam niespodziankę dla kogoś, kto chciałby przetestować błoto z Morza Martwego - pierwsza osoba, która wyrazi taka chęć pod tym postem otrzyma ode mnie odsypkę błota na jeden raz (7 łyżeczek błota i mogę również dołączyć mini buteleczkę ze skoncentrowaną wodą z MM).
Zapraszam i polecam!



sobota, 20 października 2012

TAG: Akcja - październik miesiącem maseczek

Z TAGiem spotkałam się jeszcze gdzieś w pierwszej połowie października i miałam się sama zgłosić, ale pomyślałam, że już może trochę późno, więc zrezygnowałam. A tu niespodzianka i parę dni temu zostałam oTAGowana przez fifruwajkę http://fifruwajka.blogspot.com/. Październik co prawda ma się ku końcowi, ale doszłam do wniosku, że wezmę udział i przez 5 kolejnych tygodni będę Wam przekazywać wieści z frontu ;)


Zasady tagu:
- umieść baner z linkiem do inicjatora tagu, Maliny http://testykosmetyczne.blogspot.com/
- umieść zasady tagu w poście na swoim blogu
- dopisz się do listy obserwatorów Maliny
- napisz kto Cię otagował
- zamieść raz w tygodniu recenzję co najmniej jednej testowanej maseczki
- otaguj minimum 5 osób



Celem tagu jest:
- zachęcenie do chwili relaksu, aby zrobić coś tylko dla siebie
- zadbanie o swoją twarz bez względu na wszystkie obowiązki
- poprawienie swojego wyglądu
- wyrobienie sobie nawyku nakładania maseczki raz w tygodniu
- radość i duma ze swojego wyglądu


Maseczki lubię, ale nie nabyłam jeszcze nawyku regularnego ich stosowania, ot tylko tak jak mi się przypomni. A październik już od pierwszych dni zapowiadał się dobrze, bo zamówiłam sobie z Avonu zestaw z Tureckiej Łaźni Termalnej i od samego początku wzięłam się za maseczkę stosując ją dwa razy w tygodniu.

Moja kolekcja maseczek przedstawia się następująco:


Na pierwszy ogień miała iść moja ulubiona czyli błotna z Planet Spa, ale muszę to jeszcze przemyśleć, bo ostatnio dużo o niej na blogach :) Jak widzicie mam tu praktycznie same maseczki Avonowe i jedną z Betterware, żeby jednak nie było zbyt monotematycznie postaram się coś dokupić i zrecenzować.
A pierwszy post już wkrótce ;)


Do zabawy zapraszam:
1. Joannę  http://e-fenomeno.blogspot.com/
2. Kasię http://kasiatheweak.blogspot.com/
3. Ewlyn http://polish-my-nail.blogspot.com/
4. Monikę http://wiecznamarzycielkaxd.blogspot.com/
5. http://maniaagain.blogspot.com/


wtorek, 9 października 2012

Avon Color Trend - lakier do paznokci "Aksamitny kolor" Soft Violet i Blue Royale

Jak tylko zobaczyłam te lakiery w katalogu było jasne, że będę je mieć, najlepiej wszystkie 3 odcienie :)
Cena w promocji 9,99 zł za 8 ml lakieru Color Trend wydała mi się jednak ciut za wysoka, bo od dawna nie darzę tej serii wielką miłością a to ze względu za niepowalającą jakość tych produktów - dawno temu zraziłam się do lakierów CT i inne kosmetyki nawet już mnie nie kusiły. Musiałam więc wybrać jeden, maksymalnie dwa odcienie i pojawił się problem, bo żadnego z ich nie mogłam sobie odmówić, ale tu firma mi pomogła, ponieważ w dniu startu nowego katalogu 14 pojawiła się super oferta za zakup 2 lakierów za 14 zł! Mój dylemat rozwiązał się sam, bo w ofercie były dostępne tylko odcienie Soft Violet i Blue Royale, tak więc mam oba :D





Seria Color Trend niedawno przeszła "tuning"  i teraz mamy:

* więcej odcieni,
* nowe formuły,
* mocniejszy kolor,
* nowe opakowania
* te same świetne ceny ;)


Opakowania - faktycznie są bardziej atrakcyjne, takie młodzieżowe (bo tak właśnie kojarzy mi się od dawna ta seria), ale buteleczka zbytnio się nie zmieniła, chyba tylko wcześniej była czarna zakrętka.

Pędzelek - jest mały i bardzo wygodny. Dla osób wprawionych, do pełnego krycia wystarczy jedna, dobrze nałożona warstwa - ważne żeby nie jeździć pędzelkiem po nałożonym już lakierze, gdyż robią się prześwity (co widać na zdjęciach) i ciężko to później przykryć! No chyba, że drugą warstwą, ale ja nie miałam już czasu.

Wysychanie - kolejnym plusem jest właśnie błyskawiczne wysychanie jednej warstwy! Malowałam już nimi drugi raz i bez żadnych przyspieszaczy schnie momentalnie, za pierwszym razem nakładałam drugą warstwę po kilku godzinach, więc nie wiem ile będą schły dwie warstwy jedna po drugiej.

Zmywanie - co do zmywania to również nie miałam problemu, bo malowałam na bazie i płytka nie była przebarwiona (gdzieniegdzie zostało trochę brokatu, ale go zdrapałam ;)).

Trwałość - przy oszczędnym moczeniu wytrzymuje 2-3 dni, ale jak dużo sprzątamy itp. to odpryski pojawiają się szybciej. Nie wiem jak na zdrowych paznokciach, bo moje się rozdwajają (a tu gdzie się rozdwajają to zaczynają się zadzierać, więc je zdrapuję - grr!) i właśnie w tych miejscach lakier odpryskiwał dużo szybciej :/

Pojemność i cena - 8 ml/9,99 zł (w promocji)




Przejdźmy zatem do zdjęć ;)



Blue Royale


porównanie ze zdjęciem w katalogu


i na paznokciach






Soft Violet


porównanie ze zdjęciem w katalogu


i na paznokciach




I oba na paznokciach:




A tu kolejne porównanie ze zdjęciem w katalogu - różnicę widać od razu, zwłaszcza z tym granatowym





Od razu powiem, że inaczej wyobrażałam sobie te lakiery - myślałam, że to będzie alternatywa dla tych, którzy nie lubią lakierów matowych i w tym przypadku ten efekt będzie delikatniejszy. Już po wyciągnięciu buteleczek z opakowania zdziwiła mnie obecność w butelce dużej ilości brokatu :? W katalogu tego nie widać a w realu lakier wygląda jak zwykły brokatowy.
Podobny efekt wcześniej uzyskiwałam malując paznokcie lakierem brokatowym i nakładając na to bazę Soft Touch Essence, więc w zasadzie każdy lakier brokatowy mogłam zrobić "aksamitnym" (tańsze rozwiązanie, ale mam mało brokatowych a już na pewno nie w tych odcieniach). Mimo tego, że lakier okazał się różnić od mojego wyobrażenia to jestem zadowolona i polecam zakup - chyba, że macie dużo brokatowych w swojej kolekcji to wtedy wystarczy zakup bazy Essence i efekt będzie identyczny :).

Reasumując, choć po poście może tego nie widać to jestem bardzo zadowolona z zakupu i atrakcyjnej ceny (być może moja ocena byłaby dużo bardziej surowa gdybym za jeden lakier płaciła dyszkę). Szkoda tylko, że odcień Fuchsia Feel nie był dostępny w tej ofercie, bo te, które mam są śliczne, ale takie mało żywiołowe - ciut za nudne na nadchodzącą zimę.



Skusiłyście się może na nie? A może macie Fuchsia Feel? Chętnie obejrzę zdjęcia :)

niedziela, 7 października 2012

Denko - wrzesień

I znowu z poślizgiem... Post miał ukazać się tydzień temu w poniedziałek, ale pojawił się problem z kompem i do wczoraj byłam odcięta od świata :/ Dopiero dziś porobiłam fotki i mogę się już pozbyć pustych opakowań.

Tak prezentuje się całość:


Tym razem podzielę kosmetyki na kategorie:

a. ciało 


1. Luksja, witaminowy nektar pod prysznic Grapefruit i granat - zapach taki sobie, nie lubię w tych nektarach zamknięcia, bo nie da się postawić go do góry nogami bez konieczności podpierania... Raczej nie kupię

2. Avon, żel pod prysznic Garden of Eden - to mój ulubiony zapach z tej serii, gości u mnie regularnie i oby go szybko nie wycofali!


b. twarz



1. Mariza, mleczko do demakijażu, cera naczynkowa - nie przepadam za mleczkami, ale to było ok. Nie podrażnia, dość dobrze zmywa makijaż. Na opakowaniu nie ma słowa o tym czy można używać go do demakijażu oczu, więc postanowiłam zaryzykować - nie podrażnia bardzo, ale oczy trochę pieką to chyba jednak się nie nadaje. Nie kupię ponownie.

2. Avon, tonik rewitalizujący Solutions - nie lubię avonowych toników, ale ten jest ok. Ma śliczny zapach, nie podrażnia, dobrze usuwa resztki makijażu czy maseczki i co najważniejsze dla mnie - nie pozostawia lepkiej, błyszczącej warstwy na twarzy. Jeśli nie znajdę innego toniku, który dosłownie powali mnie na kolana to kupię go jeszcze.

3. Avon, preparat do demakijażu oczu z odżywką - nie napiszę o nim nic odkrywczego, używam go regularnie i jest moim ulubieńcem. Zawsze mam w zapasie co najmniej jedno opakowanie.


c. zapachy



1. Avon, mgiełka do ciała Miami Party - lekko duszący zapach, więc na upały się nie nadawał za bardzo a właśnie wtedy wolę używać mgiełek. Nie kupię raczej, bo jest jeszcze dużo mgiełek, których nie miałam.

2. Avon, mgiełka do ciała Island Vibe - limitowanka sprzed paru lat, jakoś uchowała się u mnie aż do teraz :) Bardzo ciekawy zapach, taki powiedziałabym elegancki (ma coś w sobie z tych droższych, lepszych perfum). Chętnie kupiłabym ją jeszcze, ale to już niemożliwe.

3. Oriflame, woda toaletowa Miss O Fashion Princess 30 ml - zapach uroczy, lekko kwiatowy, ale nie słodki, za to trwałość masakryczna!!! Cały flakonik zużyłam w 2 tygodnie, bo tak szybko zapach się ulatniał... Do tego rurka w butelce "stoi" prosto, więc ciężko wypsikać ostatnie kropelki wody (no co za beznadziejny pomysł!!! Z ciekawości aż przejrzałam swoje wody i tylko w tych z Ori tak mam, te z Avonu mają lekko zagiętą rurkę). Nie kupię więcej żadnych tego typu mini wersji z O i nie polecam!


d. włosy



1. Farmona, Odżywka do włosów i skóry głowy Jantar - recenzja wkrótce :)

2. Alterra, szampon regenerujący włosy osłabione i łamliwe, Makadamia i figa - mało zachęcający kolor i zapach, ale szampon nie jest zły. Dobrze oczyszcza, nie obciąża włosów, ale niestety nie poprawia ich wyglądu - dalej są słabe i łamliwe. Nie kupię więcej tego, ale ten z granatem.

3. Avon, farba do włosów 6.0 jasny brąz - jak tylko zdjęłam ręcznik z głowy to od razu przypomniałam sobie, że ten kolor już miałam i nie podobał mi się. Zawsze maluję na różne odcienie brązów, ale ten wychodzi mi bardzo ciemny i ciężko mi się przyzwyczaić. Nie kupię więcej tego koloru! (muszę to sobie zapamiętać!!!)

e. różne



1. Avetpharma, CelluOFF - recenzja wkrótce

2. Oriflame, puder Liselotte Watkins, odcień Light - to już moje drugie i ostatnie opakowanie (kupiłam je w dobrej promocji i uważam, że maksymalnie tyle są warte). Odcień idealny dla bladolicych, dla mnie na lato był ciut za jasny. Dobrze wykańcza makijaż, ale nie jest kryjący. Nie kupię.




Jak tam Wasze wrześniowe denka? Przez tygodniową nieobecność mam trochę zaległości, zaraz lecę nadrabiać :)