Wróć! Sorki, mam też jedną ulubioną peel-off...
W poprzednim tygodniu miałam przyjemność przetestowania
maski anty-stres z glinką żółtą do każdego rodzaju skóry
Na zdjęciu pierwsza od lewej
Info o produkcie:
łagodzi relaksuje odpręża
glinka żółta kojąca - naturalny surowiec z grupy minerałów ilastych, bogate źródło mikroelementów: krzemu (60%), glinu (20%) i żelaza (ok. 10%). Zawiera magnez, potas, fosfor oraz wapń.
redukuje szorstkość naskórka
ECO-certyfikowany olej Canola - bogaty w fitosterole, tokoferole oraz kwasy tłuszczowe. Doskonale odżywia i zmiękcza naskórek
ECO-certyfikowane glicerydy kokosowe - źródło NNKT bogatych w kwasy omega3 i omega6 niezbędnych do prawidłowego funkcjonowania skóry. Zapewniają wysoką efektywność ochrony warstwy lipidowej naskórka.
rozjaśnia koloryt skóry
witamina C - rozjaśnia i poprawia koloryt naskórka. Wspomagając procesy wytwarzania i regeneracji kolagenu, spowalnia starzenie się skóry
prowitamina B5 - aktywnie nawilża oraz skutecznie regeneruje podrażniony naskórek
Ja użyłam jej dopiero raz, więc o długotrwałych efektach nie mogę jeszcze mówić, ale z pewnością zrobię zapas i potestuję regularnie czyli 2-3 razy w tygodniu, a wtedy faktycznie będę mogła ocenić wszystkie obietnice. Póki co to mogę powiedzieć, że maska jest koloru ciemnożółtego, ma gęstą, przyjemną konsystencję i prześliczny zapach, który czujemy przez cały czas jak mamy maseczkę na twarzy - to właśnie ten zapach chyba ma relaksować i odprężać, mnie urzekł on bardzo i chyba o to chodzi! Podczas aplikacji i już trzymania maseczki na twarzy nie czuć pieczenia (co często się u mnie zdarza - mam takie "czujniki" przy nosie), więc może naprawdę ma działanie łagodzące.
W ostatnich dniach zaobserwowałam, że strasznie wysuszyła mi się skóra, zwłaszcza na policzkach i koło ust i nie wiem czy to wina kremu, który próbuję zdenkować od dwóch tygodni czy ogrzewania, które też ma na to duży wpływ. Może oba czynniki mają takie działanie razem, bo nie pamiętam abym w tamtym toku miała podobny problem po włączeniu ogrzewania, tak samo jak nie pamiętam, aby ten krem wcześniej mnie wysuszał, więc mam zagadkę. A pielęgnacji też ostatnio nie zmieniałam to tym bardziej!
Tą dygresją zmierzam właśnie do kolejnej zalety maski czyli redukcji szorstkości naskórka. Nie bez obaw sięgnęłam po nią w piątek, w przeddzień spotkania blogerek, licząc na błyskawiczną poprawę stanu skóry bez ryzyka pojawienia się kolejnych problemów... I rzeczywiście, po zmyciu skóra sprawiała wrażenie dobrze odżywionej i nawilżonej, szorstkość była dużo mniejsza, ale efekt utrzymał się tylko do rana i w dzień dalej było widać przesuszenie. Rozjaśnienia kolorytu także nie zauważyłam, ale po jednej aplikacji nie ma co spodziewać się cudów - tym bardziej jestem bardzo zainteresowana dalszym używaniem!
Reasumując, maska zrobiła na mnie bardzo dobre wrażenie i jest dla mnie zapowiedzią dłuższej przygody, bo obietnice producenta idealnie rozwiązałyby problemy skóry, które mam aktualnie. Jestem zdecydowanie na tak! :)
Lubicie maseczki z glinkami? Jakie są Wasze ulubione?