Łączna liczba wyświetleń

niedziela, 29 września 2013

Od przybytku głowa nie boli...

Lada moment pojawi się u mnie denko wrześniowe, ale wcześniej chciałabym Wam jeszcze pokazać to, co przybyło do mnie ostatnio.


Wszystko razem w torbie papierowej - ciekawe czy jesteście w stanie rozpoznać większość już po tym zdjęciu ;)



I w kolejności pojawiania się u mnie:

a) Rossmann - otwarcie kolejnego sklepu u nas w mieście. Lubię takie eventy, bo poprzednim razem za zakupy na niezbyt wysoką kwotę otrzymałam kilka pełnowymiarowych gratisów. Tym razem też poszłam głównie z tego powodu ;), ale okazało się, że chyba podnieśli progi, bo otrzymałam tylko "Skarb" z masą próbek. Bardziej wartościowe gratisy także stały na stoliku a ja za swój paragon otrzymałam kupon i brałam udział w loterii. Niczego nie wygrałam :/
P.S. Chemii gospodarczej już Wam tu nie będę prezentować ;)

puder od razu przesypałam sobie do opakowania po innym


b) Biedronka - zmywacz w płatkach. Po przeczytanych recenzjach żałowałam, że jednak się nie skusiłam, ale tydzień temu znalazłam je w jednym sklepie za 2,99 zł. Były jeszcze o zapachu kokosowym, waniliowym i cytrynowym, ale mnie skusiła truskawka.




c) Kawy i herbaty świata - woda różana. Kurcze, chyba coś poknociłam z nazwą sklepu - musze to sprawdzić i zapamiętać. Tak czy inaczej, w ofercie, oprócz przeróżnych kaw i herbat, są kosmetyki trudno dostępne w innych stacjonarnych sklepach kosmetycznych. To raj dla miłośniczek bardziej naturalnej pielęgnacji i przekleństwo dla portfela - ja zawsze spędzam tam długie chwile na czytaniu, szperaniu, macaniu :)
Przez weekend przeszłam załamanie "syfowe", znowu mnie zasypało niewiadomo dlaczego i postanowiłam w końcu kupić mydło Aleppo i wodę różaną. Nie wiem czy to dobre połączenie, ale tak sobie wymyśliłam. Kupiłam tylko wodę (kosztowała 8,70 zł), bo chciałam zajrzeć jeszcze do Mydlarni u Franciszka i porównać ceny. Spędziłam tu jednak tyle czasu, że musiałam już lecieć po syna do szkoły i zakup mydła odłożyłam na drugi dzień. W domu otrzymałam wiadomość, która znowu odwlekła zakup.




d) wizaż - wygrany zestaw dermokosmetyków Eucerin. To dlatego wstrzymam się jeszcze z mydłem Aleppo. Wygrałam już kiedyś podobny zestaw tylko zamiast toniku zostawiłam sobie wtedy krem na noc, który narobił mi bubu. Jestem ciekawa jak będzie tym razem po takim zestawieniu.

Jeśli macie ochotę i problem z trądzikiem to zajrzyjcie na wizaż i dołączcie do dyskusji:
1. Jak się pozbyć blizn potrądzikowych?
2. Wróg numer jeden: trądzik. Masz z nim problem? Jak długo się borykasz?
3. Czy zauważyłyście jakąś prawidłowość w powstawaniu zmian trądzikowych na skórze?
4. Z którym stopniem trądziku sie borykacie?
5. Jakimi metodami próbowałyście pokonać trądzik?
6. Z trądzikiem do lekarza?
7. Fakty i mity na temat trądziku...
8. Trądzik a odżywianie - czy widzicie jakieś zależności?
9. ...
10. ...
Będzie 10 artykułów i 10 wątków, postaram się wrzucić tu wszystkie linki. Dziewczyny pędzą tam jak szalone i trudno nadążyć, ale jeśli ciekawi Was ten temat i znajdziecie wolną chwilę to warto zajrzeć i poczytać oraz podzielić się swoimi doświadczeniami.




 e) Avon - zapasy. Nie mogłam nie skusić się na promocję "kup 3 za 15 zł" oraz nowy zapach żelu pod prysznic.




Coś Was szczególnie zainteresowało?

sobota, 28 września 2013

Orientalna pielęgnacja z Orientaną

Jesienna deprecha postanowiła nie ominąć mnie tym razem... Wszystko idzie nie po mojej myśli, włosy się sypią, syf się sypie na twarzy - marność nad marnościami! Na blogu też przeciąg a miało już być tak pięknie...

Żeby odczarować trochę te złe moce postanowiłam zabrać się w końcu za zrecenzowanie kosmetyków, które lada moment mi się skończą a nie mogę nie poświęcić im więcej miejsca. Mowa o dwóch produktach firmy Orientana, więc, jak nazwa wskazuje, powieje wschodem :)
W lutym, na spotkaniu w Hrubieszowie otrzymałam dwa prezenty i był to mój pierwszy kontakt z firmą. Nie będę się o niej rozpisywać, polecam zajrzeć na stronę - tam sobie możecie poczytać. Każda z nas dostała chyba taki sam zestaw i, jak się później okazało, lepszy nie mógł mi się trafić.







Maska-krem przeznaczony jest do cery tłustej i mieszanej: mocno nawilża, łagodzi podrażnienia, uelastycznia i regeneruje. Ma żelową konsystencję oraz delikatny, apteczny zapach, który czuć tylko w opakowaniu, na twarzy znika. Kolor jaki jest każdy widzi :)
Początkowo trochę się bałam jej używać, bo wydawało mi się, że taki żel tylko zalepi mi twarz i będzie sie kleił, ale okazało się, że jest wprost przeciwnie. Produkt bardzo szybko się wchłania, skóra wręcz momentalnie go spija i po chwili nie widać już błyszczącej warstwy. Nie nakładam jej dużo i zawsze wszystko jest dokładnie wchłonięte. Rano skóra jest wypoczęta, mięciutka i gładka, taka uspokojona. Przy porannej toalecie, podczas zwilżania twarzy, czuć tę żelową warstwę, ale szybko się ona zmywa nawet samą wodą.






Tutaj z kolei mamy działanie wybielająco-wygładzające: krem likwiduje cienie i przebarwienia, wygładza i nawilża, rozjaśnia. Kremowo-żelowa konsystencja ułatwia aplikację i nie powoduje zlepiania się powieki (co czasem mi się zdażało w przypadku np. żelu Flos-lek). Również błyskawicznie się wchłania a rano nie czuć jej nawet podczas przemywania twarzy.
Nie mam jeszcze nawyku regularnego wklepywania tego typu produktów pod oczy, więc używałam go z doskoku i nie wiem czy faktycznie spełnia swoje wszystkie zadania: jednego jestem pewna - bardzo dobrze nawilża. I nie podrażnia, co przy tego typu naturalnych składnikach może się zdarzyć.



Oba kosmetyki otrzymałam w zafoliowanych opakowaniach z naklejoną na wierzchu informacją o produkcie po polsku. Niby takie zwykłe pudełeczka z zakrętkami, ale podoba mi się ten minimalizm.
Jak widzicie, aloesowej jest 200 g a z czereśni japońskiej - 40g. Biorąc pod uwagę dość krótki czas jaki miałam na zużycie takiej ilości kosmetyku, z tej mega pojemności maski aloesowej odlałam ok. 50 g siostrze i 50 g koleżance. Maską czereśniową także się podzieliłam :)


 



Skład:

na aloes w Indiach mówi się kumari
czyli
"ziele młodej dziewicy"
tremella czyli trzęsak
to
"masło czarownicy" 

Cena:
aloesowa: 38 zł/100 g
czereśniowa: 40 zł/20 g
Teraz zauważyłam, że dostępna jest mniejsza pojemność tych produktów - aloesowa 100 g i z czereśni japońskiej 20 g. Jestem ciekawa jaki wcześniej był koszt tych większych opakowań, wiecie może?

Dostępność:
sklep internetowy



Oba produkty mogą być używane na co dzień, ale ja traktowałam je jako koła ratunkowe. Maska aloesowa nawilżała moją skórę po zabiegach peelingująco-maseczkowych a czereśniowa dbała o okolice oczu jak sobie przypomniałam ;).
Producent informuja na opakowaniu, że najlepsze rezultaty zauważymy jeśli pozwolimy działać tym produktom co najmniej 8 godzin podczas naszego snu. Mi często wychodziło mniej, ale i tak byłam zadowolona.



Znacie te kosmetyki? A może miałyście inne wersje zapachowe? Albo coś innego z asortymentu firmy? Jestem bardzo ciekawa co jeszcze jest godne polecenia, bo chętnie zapoznałabym się bliżej z kosmetykami :).

niedziela, 15 września 2013

Pastelowy saran wrap manicure

Skomplikowane zdobienia paznokci zwykle wykraczają poza moje umiejętności, więc przeważnie ograniczam się do jednego koloru, ewentualnie doklejam naklejkę ;). Kolorów mam mnóstwo, różnych gadżetów do zdobień także, ale lenistwo lub brak czasu zwyciężają... Ale lubię sobie popatrzeć na ładne zdobienia i tym razem, oglądając paznokcie u czarnulki poczułam się mocno pokuszona! Pokuszona na tyle, że zaczęłam przeglądać tutoriale i zastanawiać się nad dobrym połączeniem kolorów. I korzystając z chwilowego zapału od razu zabrałam się do pracy...


Wyszło mi coś takiego


i zbliżenie


Do malowania użyłam lakieru Street Beige a zdobienie wykonałam odcieniem Coral Reef, oba lakiery avonowe. Bałam się szaleć od razu ze wszystkimi paznokciami, więc ograniczyłam się tylko do serdecznych. Na takie połaczenie chorowałam już od dawna, właściwie od kiedy lakier Street Beige trafił w moje ręce (czyli gdzieś od stycznia - więc same widzicie jaki ze mnie leń). Nie wiem co sądzicie, ale dla mnie te odcienie bardzo pasują do siebie i zamierzam częściej łączyć je razem w różnych kombinacjach.


Metoda zdobienia spodobała mi się tak bardzo, że postanowiłam odświeżyć tym sposobem lakier, który zaczął mi się ścierać na końcówkach i nabawił się paru zadrapań. Oto efekt


i zbliżenia


Tu w roli bazy odcień Blue Water Lilies i folią nałożony nań Suddenly Sunny. Kolorki dość ładne, ale żółty okazał się być za mało kryjącym lakierem do takiego zdobienia. Tak czy inaczej, już trzeci dzień latam z takimi paznokciami i jestem zachwycona efektem! Mimo drobnych niedociągnieć, nie mogę napatrzeć się na paznokcie - momentami kojarzą mi się z widokiem kuli ziemskiej w wysoka, czasem z mozaikowymi cieniami. Wiem, że na tym nie poprzestanę i z wielką chęcią przetestuję też inne kombinację, bo metodę ogarnęłam i jest bardzo zachęcająca w swojej prostocie.

W obu przypadkach jako top coat została użyta emalia 3 w 1 Eveline, ta bąbelkująca (widać to momentami na błękitno-żółtym mani).



I będąc w temacie Avonu pokaże Wam moje ostatnie zakupy - w większości z uwielbianej przeze mnie serii Planet Spa



Lubicie takie zdobienia paznokci? Która wersja bardziej Wam się podoba?

sobota, 14 września 2013

Smerfowy demakijaż oczu z dwufazowym płynem Floslek

Firmę Floslek poznałam w teorii już dawno, w praktyce z pół roku temu dzięki żelowi pod oczy ze świetlikiem oraz maśle z mango i marakują, z których byłam bardzo zadowolona. Kolejnym dość dobrym produktem była emulsja chłodząca po opalaniu a teraz przyszła kolej na płyn... Hmmm... Zapraszam do recenzji, bo jednym słowem nie umiem się określić.


Działanie:
płyn szybko i skutecznie zmywa wodoodporny makijaż oczu. 
Pielęgnacyjna formuła zawiera kojący i łagodzący wyciąg ze świetlika lekarskiego

wstrząśnięty i zmieszany

Płyn znajduje się w plastikowej butelce o pojemności 135 ml (nie spotkałam się jeszcze z taką miarą). Przed użyciem należy mocno wstrząsnąć butelką, aby wymieszać obie fazy a potem przekręcić zakrętkę i wówczas, jak w filmach z Bondem, ukazuje nam się taki oto tajemniczy dozownik:

 
Tego typu rozwiązanie to także dla mnie pierwszyzna, ale jest wygodne i bardzo je polubiłam. 
Mam jedynie problem innej natury a mianowicie po wstrząśnięciu i wylaniu płynu na wacik, zanim skończę pierwsze oko, płyn znowu robi się dwufazowy, więc muszę zakręcać, wstrząsać i jeszcze raz odkręcać - niby nic wielkiego, ale trochę irytujące.


 A tak radzi sobie płyn z moimi kredkami:

 


 
1. płyn na waciku - kolor bardzo zachęcający,
2. kredki: zwykła szara, żelowa foletowa, żelowy hardcore Black Flash i eyeliner w płynie,
3. po jednym przetarciu,
4. po dwóch przetarciach.


Jak widzicie, płyn radzi sobie bardzo dobrze, nawet z ciężko zmywalną kredką Black Flash. Mój sposób na demakijaż nie polega jednak na przecieraniu tylko nasączony wacik kładę na powiekę, trzymam tak przez chwilę a dopiero resztki delikatnie wycieram. I dzięki temu skuteczność większości stosowanych przeze mnie płynów czy mleczek do demakijażu jest bardzo zadowalająca, wręcz idealna. 
Podczas testów na dłoni, po zmyciu czułam tłustą warstwę, ale na powiekach albo nie zwracam na to uwagi, albo nie jest to męczące. I powiem nawet, że jak używam tego płynu to nie mam już potrzeby wklepywania kremu, więc uczucie nawilżenia i łagodzenia jest faktycznie odczuwalne.
Nie wypowiem się na temat usuwania tuszu wodoodpornego, bo ja takich nie używam (ale siostra mówi, że radzi sobie nawet z jej najtrudniejszym tuszem wodoodpornym z YR).

Jednak okazuje się, że dobre zmywanie makijażu to nie wszystko, bo niezwykle drażniące jest dla mnie uczucie wielkiego grzania na powiekach po demakijażu, które odczuwam przez ok. 1 minutę - nie jest to pieczenie jak przy podrażnieniu. Efekt ten to dla mnie ciężka zagadka, bo nie wiem co jest nie tak, czy może nie powinnam tak długo trzymać wacika na powiece czy może w ten sposób objawia się uczulenie na jakiś składnik (w to raczej wątpię, bo poza uczuciem rozgrzania, nie zauważyłam zaczerwienienia ani innych niepokojących objawów). Czytałam, że niektóre z Was zaobserwowały coś podobnego, więc wiem, że coś faktycznie jest nie tak. Co ciekawe, mama z siostrą nie odczuwały niczego podobnego, więc z przyjemnością podarowałam im po buteleczce i są zadowolone ze zmywania. 

Kolejnym niepokojącym faktem jest obecność w składzie CI 42090 czyli błękitu brylantowego, o którego istnieniu dowiedziałam się na blogu 45 stopni. Nie popadam w przesadyzm, bo z pewnością w wielu innych stosowanych przeze mnie kosmetykach są inne (może nawet gorsze) cuda i dziwy, ale nie znam się na tym, więc nie panikuję. Uprzedzam Was tylko gdybyście planowały zakup i testy a pilnujecie składów.


Skład:


Cena:
16 zł/ 135 ml

Dostępność:
nie wiem... nie widziałam go w drogeriach


Reasumując, mam mieszane uczucia co do tego płynu. Gdyby nie to grzanie na powiekach to byłby płynem idealnym, bo świetnie radzi sobie z demakijażem, ale ten jeden, niby drobny aspekt, bardzo mi przeszkadza. Zużyję tę buteleczkę, ale na więcej z pewnością się nie skuszę - wolę czasem potrzymać wacik ciut dłużej, ale przynajmniej nie mieć rozgrzanych powiek.



Znacie? Jak spisuje się u Was?

środa, 11 września 2013

Oczyszczaj i tonizuj z Marizą - żel i tonik z olejkiem z drzewa herbacianego

Od marca bodajże Mariza rozbudowuje swoją linię oczyszczającą do twarzy, wprowadzając do sprzedaży produkty, które zachęcają już samym opisem oraz szatą graficzną. Na początku były to 3 maseczki (oczyszczająca, nawilżająca i odżywcza), peeling wygładzający i żel nawilżający do mycia twarzy, w maju pojawił się tonik do żelu nawilżającego oraz duet antybakteryjny a od sierpnia do sprzedaży weszły kremy do twarzy w linii nawilżającej i antybakteryjnej. Do tej pory skusiłam się na peeling, żel nawilżający i duet antybakteryjny a w między czasie wpadła mi na spotkaniu maseczka oczyszczająca, której zakup był w zasadzie i tak tylko kwestią czasu.

Ja swoje kosmetyki kupiłam gdzieś pod koniec lipca, od tamtej pory używam ich raczej codziennie i denko już się zbliża, więc pora na recenzję

antybakteryjny
tonik i żel do twarzy
z olejkiem z drzewa herbacianego

bardzo odpowiada mi ten design

Składniki aktywne:
* oczar wirginijski - reguluje wydzielenie sebum i zwęża pory,
* olejek z drezwa herbacianego - działa antybakteryjnie, łagodzi stany zapalne,
* alantoina - nawilża, regeneruje i łagodzi podrażnienia.

Żel i tonik są przeznaczone do codziennej pielęgnacji cery tłustej, mieszanej i trądzikowej. Pierwszy z nich dokładnie usuwa zanieczyszczenia i nadmiar sebum, nie wysuszając skóry; pozostawia cerę czystą, świeżą i gładką; nie zawiera SLS i parabenów a drugi dokładnie oczyszcza skórę, odświeża ją i tonizuje; przywraca cerze równowagę, pozostawia ją świeżą i gładką; nie zawiera alkoholu.


Oba produkty mieszczą się w twardych, plastikowych, przezroczystych buteleczkach o pojemności 150 ml. W butelce z żelem znajduje się niezacinająca się pompka, którą bardzo łatwo się odbezpiecza i zabezpiecza - wystarczy lekko przekręcić w jedną bądź drugą stronę i już. Dzięki temu rozwiązaniu żel jest mobilny, nie musi stać w łazience a możemy wszędzie go zabrać ze sobą, z czego niejednokrotnie korzystałam tego lata. Tonik ma otwieranie typowe dla tego rodzaju produktów: zatrzask. Trochę ciężko to robić, bo jest on dość solidny, ale przez to wytrzymały i po 1,5 miesiąca otwierania, często 2 razy dziennie, nie wyłamało się nic z plastiku ani żaden z moich paznokci.

A tu zbliżenie na kolor toniku i żelu

 

Bardzo przyjemnie używało mi sie tego duetu i z pewnością sięgnę poń jeszcze w przyszłości (oczywiście, poczekam na fajna promocję). Żel dość dobrze oczyszczał skórę z makijażu (potrzebne były już tylko drobne poprawki), nie ściągał skóry ani nie podrażniał oczu i bardzo ładnie pachniał. Na oczyszczenie twarzy wieczorem używałam dwóch pompek a rano jednej. Pienił się bardzo delikatnie i krótko - zanim wymasowałam całą twarz to już nie było śladu po tej mini piance. To pewnie zasługa braku SLS, mi to nie przeszkadzało, ale uprzedzam, jakby co ;)
Jeśli chodzi o tonik to zdążyłam już się zrazić do nich, ale toniki z Marizy jakoś mnie do siebie przekonują (pierwszym był różany a teraz ten). Bardzo łagodnie pielęgnuje twarz rano i wieczorem, przedłużając czas od mycia do nakładania kremu - czasem rano używałam mydła antybakteryjnego i przed nastaniem tego toniku musiałam szybko wklepywać krem a z nim (o ile się nie spieszę) spokojnie mogę poczekać, nawet kilka godzin w leniwą niedzielę ;).

Oceniając te produkty w odniesieniu do stanu mojej cery przed i teraz, niemal po "kuracji", muszę stwierdzić, że oczar wirginijski się nie popisał - nie zauważyłam poprawy w kwestii wydzielania sebum czy zwężenia porów (już bardziej widoczne i namacalne, choć krótkotrwałe, są efekty po maseczkach). Syfki pojawiają się z taka samą częstotliwością, ale wydaje mi się, że dzięki obecności olejku z drzewa herbacianego szybciej się goją i są mniejsze, może jest ich też ciut mniej. Z wyżej wymienionego tria składników aktywnych, najlepiej spisała się alantoina - przez cały czas używania nie cierpiałam z powodu przesuszeń (chyba, że po maseczce).

Jeszcze skład dla zainteresowanych
Aqua, Lauryl Glucoside (and) Cocamidopropyl Betaine, Glycerin, Cocamidopropylbetaine, Cocamide DEA, Hamamelis Virginiana Leaf Water, PEG-18 Glycerl Oleate/Cocoate, Melaleuca alternifolia Leaf Oil, Allantoin, Panthenol, Methylchloroisothiazolinone (and) Methylisothiazolinone, Parfum 

to czego nie widać to ...Castor Oil, Melaleuca, Lanolin, Lactic 
Cena:
tonik 13,6 zł/150 ml
żel 15,6 zł/150 ml

Dostępność:
konsultantki Marizy



Znacie? Lubicie produkty Marizy z tej nowej linii oczyszczającej?



I na koniec moje najświeższe zakupy z Marizy (wszystko z wyprzedaży):


- krem na pękające pięty,
- płyn do kąpieli Jaśmin i Brzoskwinia,
- aksamitny fluid matująco-kryjący jasny beż - naturalny okazał się być zbyt różowym i za ciemnym odcieniem nawet na lato, więc probuję ciut jaśniejszy,
- sól do kąpieli Róża i Grejpfrut.

Te kolorowe, pękate antałki z linii Spa chodzą za mną już od pierwszegoujrzenia ich w katalogu, ale czekałam na dobrą promocję :) Cierpliwość w końcu została wynagrodzona!

poniedziałek, 2 września 2013

Denko - sierpień

Taka ładna pogoda była dziś u nas do południa, ale już się wszystko psuje :/ Pierwsze wnerwy z okazji Syniowego rozpoczęcia roku szkolnego mam już za sobą, więc muszę odreagować na blogu (nie ma to jak kleksy na pierwszej stronie zeszytu...) Post planowałam na wczoraj, ale udało mi się tylko porobić fotki a dziś są jak znalazł!



1. Avon, żel pod prysznic Passion - limitowana letnia edycja, ale zapach nie przypadł mi do gustu. Lubię te żele, ale ten zużyłam z trudem. Nie chcę więcej tego zapachu.

2. Joanna, szampon z olejkiem arganowym - całkiem fajny, pełną recenzję serii planuje niebawem.

3. Venus, żel do golenia z rumiankiem - recenzja. Mam jeszcze jedno opakowanie w zapasie.

4. Ziaja, naturalna oliwkowa odżywka do włosów - bardzo fajna odżywka, recenzja całej linii się odwleka, ale pamiętam o tym ;).

5. Avon, perfumowana woda Outspoken by Fergie - interesujący zapach, o wiele ładniejszy niż Outspoken Intense, ale trwałość jak na EDP trochę słaba - już dłużej pachną toaletowe "sukienki". Mam jeszcze taką mgiełkę.

6. Avon, krem do rąk z minerałami z Morza Martwego - uwialbiam ten zapach ♥ Krem często kupuję jak tylko pojawia się w dobrej cenie. Jest lekki, szybko się wchłania i dobrze nawilża. Wrócę do niego z pewnością.

7. Oriflame, żel antybakteryjny Drzewo herbaciane i mandarynka - używałam głównie po wyjściu z SH :) Bardzo ładny, świeży zapach, kupię jeszcze kiedyś.



8. Avon, iskrzący błyszczyk Rave - mój ulubiony brokatowy odcień. To już chyba moja druga sztuka, ale więcej nie planuję, bo tyle ciekawych błyszczyków do przetestowania :)

9. Avon, błyszczyk powiększający usta Pink Pucker - stara, bardzo stara wersja :/ Nie lubiłam miętowego smaku i efektu chłodzenia, ale odcień był całkiem w porządku. Raczej nie kupię.

10. Oriflame, pogrubiający tusz do rzęs od Liselotte Watkins - właściwie to skończył mi się już dawno, ale trzymałam go głównie dla szczoteczki a teraz muszę opróżnić trochę kosmetyczkę i zrobić miejsce innym. Kupiłam go za 6,9 zł!!! i był genialny. Szczoteczka z gęstym włosiem, choć niepozorna, to pięknie rozczesywała rzęsy i dobrze je podkreślała - nie były mega pogrubione, ale fajnie wydłużone i niepozlepiane. Chętnie bym go jeszcze nabyła.

11. Sensique, odżywka do paznokci - polubiłam ją głównie za efekt mlecznych paznokci niemal od pierwszej nałożonej warstwy. Za połową buteleczki strasznie mi zgęstniała i używanie jej przysparzało wiele trudności, ale jakoś ją zdenkowałam. Mam jeszcze kilka podobnych do zużycia, więc tą jeśli kupię to nieprędko.

12. Mariza, puder ryżowy - to już moje drugie opakowanie i z pewnością nie ostatnie. Dość wydajny, delikatny, nie bielił. Mam ochotę wypróbować jeszcze bambusowy, ale nie wiem której firmy jest najlepszy :?



13. Carea, płatki - stały bywalec.

14. Cleanic, chusteczki do demakijażu z płynem micelarnym - bardzo fajny pomysł na dokładny demakijaż przy niesprzyjających warunkach. Opakowanie trochę za duże jak dla mnie, bo na co dzień wolę jednak tradycyjne zmywanie makijażu, więc chusteczki szybko mi wyschły i musiałam je spryskiwać tonikiem, aby zużyć. Ładnie pachniały i jedna chusteczka z powodzeniem wystarczała na oczyszczenie calej twarzy, ale ja dla pewności przemywałam ją jeszcze czyms dodatkowo. Sprawdza sie głównie przy późnonocnych powrotach wakacyjnych ;). Nie próbowałam zmywac tuszu, więc nie wiem czy by sobie poradziły.



Próbki i maseczki


1. Avon, serum naprawcze Reversalist - (aż 9 sztuk!), nie moja półka wiekowa, ale uwielbiam to serum ♥ Raz miałam pełnowymiarowe opakowanie, ale doszłam do wniosku, że nie ma sensu płacić za bajeranckie, niepraktyczne pudełeczko, więc zrobiłam sobie MEGA zapas próbek. Taka saszetka wystarcza mi na 2,5-3 użycia i robi cuda z moją buźką. Po nocy cera jest uspokojona, gładka i miękka a wszystkie problemy wydają się być wygaszone. Nie likwiduje krost, ale powoduje szybsze ich gojenie i mniejszy rozsyp. Świetnie sprawdza się jako baza pod makijaż, bardzo dobrze matuje. Często do niego wracam.

2. Pilomax, szampon łupież tłusty - problemu nie mam, ale próbkę z ciekawości zużyłam. Bardzo ładnie pachnie, dobrze się pieni i nie powoduje plątania włosów.

3. Soraya, kuracja matująca - całkiem ok, ale nie przekonała mnie na tyle, żeby kupić pełną wersję.

4. L'biotica, krem matująco-regulujący - fajny, ale w tym przypadku to dla mnie za mało, żeby powiedzieć coś więcej. Z opisu brzmi jak dla mnie idealnie, może kiedyś...

5. Vichy, Normaderm, Idealia i Aqualia Thermal - z trójcy rozdawanej w aptekach najbardziej spodobał mi się Normaderm a najmniej Idealia. Fajny pomysł na próbki w tych mini tubkach, ale po rozcięciu ciężko tam wsadzić palca ;)


6. Soraya, glinkowa maseczka do cery tłustej i mieszanej - przeznaczona dla moje cery i bardzo mi się podobała. Na początku trochę piekła i bałam sie podrażniania, ale skóra po niej była wygładzona i zmatowiona, nie powodowała wysypu syfków, więc oczyszczała chyba tylko powierzchniowo, nie dogłębnie ;)

7. Soraya, kremowa maseczka do cery odwodnionej - całkiem fajna, ratowałam się nią jak za bardzo przesuszyłam syfki i widać było suche skórki. Pachnie tak jak krem, który kiedyś miałam, ale teraz nie chce mi się go szukać  na blogu ;P

8. Soraya, kremowy peeling enzymatyczny - nie przekonał mnie on do zrezygnowania z peelingów mechanicznych. Nie zauważyłam działania.




Znacie coś może? Podzielacie opinię?