Łączna liczba wyświetleń

niedziela, 31 lipca 2016

Tydzień I: Co zawiera Twoja kosmetyczka? (wyzwanie TrustedCosmetics)


Kobieca kosmetyczka - temat rzeka...
Ciekawi mnie czy któraś z Was posiada tylko jedną kosmetyczkę? Wątpię. Ja mam ich kilka(naście): małe, duże, ładne, zwyczajne itp. I w większości leżą sobie w szafie, nieużywane. W każdej coś tam jest -  w jednej kosmetyki z długą datą, które czekają aż zużyję zapasy, w innej zapomniane przeze mnie gadżety kosmetyczne czy inne śmieci. Tak czy inaczej, żadna nie stoi pusta, ale też żadnej nigdzie nie zabieram ze sobą. Nawet na dłuższe wyjazdy wolę spakować kosmetyki luzem niż tracić miejsce na kosmetyczkę...

Zastanawiałam się jak podejść do tego posta, było nie było chyba najłatwiejszego, i postanowiłam pokazać to, co jest mi niezbędne podczas wszelkich wyjazdów, obojętnie czy takich weekendowych czy dłuższych. Zauważyłam, że nie ma dla mnie znaczenia długość wyjazdu - to, co dziś pokaże jeździ ze mną zawsze tam, gdzie wyjeżdżam na dłużej niż dobę.


Zacznę od najważniejszego czyli od kosmetyków do makijażu:
I mamy tu sprawdzony przeze mnie i idealnie minimalistyczny zestaw na lato! BB Gold Skin79 przyprószony pudrem bambusowym e-naturalne (niech nie zmyli Was opakowanie!) przy użyciu pędzla no name. Do tego żelowa kredka z Avonu w ukochanym odcieniu Savage, tusz do rzęs Rimmel i żel do brwi RevitaLash. Na paznokcie ulubiony różowy odcień Rimmel Neon Fest i jestem gotowa :)
EDIT: Zapomniałam tylko o zawsze i wszędzie obecnej ze mną pomadce peelingującej Sylveco, ale jest to dla mnie taka oczywistość, że nigdy nie muszę jej specjalnie pakować.


Teraz przejdźmy do pielęgnacji ciała:
Tutaj również minimalistycznie, bo wybrałam uniwersalny szampon do włosów i ciała Bio IQ, do tego orzeźwiająco-energetyzujący balsam do ciała Vianek w wygodnym opakowaniu z pompką a jako dopełnienie, mój ostatnio ulubiony zapach z Avonu czyli Attraction.


Pielęgnacja włosów
Niezastąpione trio czyli szczotka TT, której używam tylko przed myciem, szampon Alterra z kofeiną (co prawda wolę ten z granatem, ale już mi się skończył) i maseczka do włosów ciemnych Pilomax.

Ponadto wszelkie gadżety ujarzmiające moje kosmyki: spinki, gumki i wsuwki.


Oczyszczanie twarzy
Płyn micelarny Green Pharmacy, który służy mi do zmywania oczu, płyn micelarny Tołpa do zmywania twarzy i pianka głęboko oczyszczająca Pharmaceris do mycia twarzy. Nie mogłam tu zapomnieć o płatkach kosmetycznych Carea.
Niestety, ale w tej kategorii nigdy nie udaje mi się zaoszczędzić miejsca ;)


I przyszła pora na misz-masz czyli różności kosmetyczne
Od góry: krem do rąk AA, dezodorant w kulce Oriflame i krem nawilżająco-regenerujący Amaderm, którego używam głównie do stóp. Do paznokci dodatkowo odżywka InstaDri oraz biedronkowy zmywacz w płatkach Tami i niżej krem stylizujący Goldwell, którego nie lubię, ale od biedy wygładza moje niesforne baby hair, peeling w płatkach NIP+FAB oraz krem z kwasem 10% Pharmaceris.
To białe okrągłe to odsypana papka do cery trądzikowej Jadwiga, plasterki na krosty Beauty Formulas i chiński wspomagacz oczyszczania twarzy. (szczotka zapodziała się tu przypadkowo)


I tyle!
Próbowałam przedstawić tu mój absolutny must have (wyjazdowo)kosmetyczny, w którym przeważa ogólno rozumiana pielęgnacja i, jak łatwo zauważyć, zawarłam w nim niemal wszystko z całego wyzwania. Kolejne posty tematyczne będą oczywiście obszerniejsze, napiszę o poszczególnych kosmetykach nieco więcej a być może pojawi się też tu coś nowego (jeszcze do końca sobie tego nie rozplanowałam).

Tymczasem jestem ciekawa jak prezentują się Wasze kosmetyczki i czy wśród Waszych ulubieńców znajdą się jakieś elementy wspólne z moimi?

piątek, 29 lipca 2016

Wyzwanie TrustedCosmetics - Opróżniamy nasze kosmetyczki

Zwykle nie zgłaszam się do wyzwań czy akcji testowania kosmetyków, ale jak wczytałam się w maila od TrustedCosmetics to z zaciekawieniem weszłam na stronę i postanowiłam dołączyć. Bardzo spodobał mi się pomysł, który oprócz oczywistych porządków w kosmetyczce, pomoże mi także ogarnąć nieco i zapanować nad samym blogiem. Potrzebuję takiego kopa, bo lista produktów wartych wspomnienia (nie tylko w denku) rośnie a jak już siadam do pisania to szukam czy czasem nie mam jakiegoś lakieru do pokazania, bo tak łatwiej i szybciej ;)

Akcja skierowana jest do wszystkich blogerek, nie ma ograniczeń. Warunkiem są chęci i wytrwałość, bo akcja będzie trwała 6 tygodni. Co tydzień w niedzielę na stronie pojawi się tematyczna zajawka i zadaniem blogerek będzie odnieść się w poście u siebie do danej kategorii, prezentując swoich ulubieńców i produkty godne polecenia (tu też nie ma granic - można pokazywać tyle, ile się chce). Brzmi wspaniale, bo przecież nie ma nic lepszego niż pisanie o tym, co się naprawdę lubi, no nie?

Plan wyzwania przedstawia się następująco:








Start w niedzielę 31 lipca, więc jeśli pomysł spodobał się i Wam to zachęcam do dołączenia! :)

A może już się zgłosiłyście? Jestem bardzo ciekawa kto ze znajomych też weźmie udział.

wtorek, 19 lipca 2016

Fifteen Shades of Pink

Często wspominam, że lubię róże na paznokciach. I najczęściej właśnie ten odcień (lub jego warianty) ląduje w moim koszyku. Tak myślałam, że mam ich sporo, ale nie zdawałam sobie sprawy, że aż tyle :)
Zapraszam zatem na przegląd moich lakierów do paznokci w słodko-cukierkowej tonacji.

Tak prezentuje się cała kolekcja

Nie wszystkie z nich doczekały się prezentacji tutaj, ale jeśli im się poszczęściło to więcej zdjęć możecie zobaczyć po kliknięciu w link.

1. Avon, Radiant Rose - piaskowy brokatowy
2. Avon, Srawberry - szybkoschnący
3. Avon, Fabulous - jak żelowy
4. Avon, Seduce me Strawberry - podobny do Coral Reef, ale z brokatem

5. Molon Pro, nr 26 - raz mi się podoba a raz nie, nie wiem sama...
6. Wibo, Candy Shop nr 2 - idealny na paznokcie u stóp! ♥
7. Alemika, nr 184 - wydaje mi się, że jeszcze go nie użyłam...
8. Rimmel, 322 Neon Fest - rimmelowy ulubieniec! (z różowych)
9. Manhattan, Flamingo Pink - matowy z subtelnym brokatem

10. Rimmel, 405 Rose Libertine - jakościowo gorszy od tych od Rity
11. Rimmel, 009 Candyfloss Cutie - cudny, pastelowy piasek
12. Miss Sporty, 490 - udany i ładny
13. Mister Milano, Grapefruit Sorbet - trochę za dużo w nim pomarańczowego po pomalowaniu
14. Editt, 7 - ciemny, lekko matowy, ale śliczny (choć szybko się ściera)
15. Indigo, Romeo and Juliet - w butelce róż a na paznokciu jak czerwień


Kolory idealne na lato, na jesień czy zimę. Czasem aż się zmuszam do czegoś innego, żeby nie być monotematyczna, ale w tym odcieniu czuje się najlepiej. To w zasadzie najbardziej szalony i odważny element mojego stylu, który w dodatku ładnie prezentuje się z moimi szarościami i innymi odcieniami czerni ;).
I w większości te lakiery/odcienie nie przysparzają mi problemów - wiadomo, że brokatowe i piaskowe zmywa się dłużej, ale nie przebarwiają mi płytki, nawet bez bazy.
Pod względem ilości, na kolejnym miejscu prezentują się w mojej kolekcji nudziaki i szarości, ale z pewnością nie nazbieram ich fifty ani nawet fifteen ;)

Lubicie różowe paznokcie?

wtorek, 12 lipca 2016

Pierogi z malinami czyli Strawberry on Street Beige, Avon

To, co Wam dziś pokażę to żadna nowość, dlatego post miał mieć na początku tytuł "Odgrzewane kotlety". Wczorajszy obiad natchnął mnie jednak na zmianę, ale jak widzicie, dalej jesteśmy w tematyce kulinarnej :)

Z mojej przepastnej lakierowej półki wygrzebałam starocie i chciałam sprawdzić czy jeszcze do czegoś się nadadzą. Odkryłam przy tym po raz kolejny jeden z ulubionych nudziaków i ponadczasowy róż. Wyszedł taki oto mezalians


Jak pewnie zauważyliście, królują u mnie paznokcie w jednym kolorze. Czasem pojawi się duet, ale wzorki czy inne zabawy nie są w moim stylu. To nie tak, że nie lubię, bo owszem - chętnie pooglądam ładne pazurki, na których widać talent i mistrzostwo, ale na co dzień, z lenistwa i z braku czasu, wychodzi u mnie prostota. Mam naklejki wodne, pędzelki, gąbki itp. Ba! Nawet skusiłam się na zestaw do stemplowania, ale leży nieużywany od zakupu...

W roku szkolnym najchętniej chodziłam w samej mlecznej odżywce. Jak po którymś weekendzie przebarwiłam sobie płytkę to (chcąc nie chcąc) zaczęłam z nudziakami, szarościami czy innymi pastelami. Brak organizacji skutkował często tym, że paznokcie na szybko malowałam rano tuż przed wyjściem z domu... Teraz mi tak zostało i, mimo tego, że mam wakacje, więc teoretycznie więcej czasu dla siebie, to tyle się gramolę ze wszystkim, że znowu paznokcie maluję niemal w drzwiach. Dlatego najczęściej wracam do lakierów, które szybko wysychają, kryją przy jednej warstwie i są w miarę trwałe. Tak jak dzisiejsi bohaterowie.



Oba lakiery pochodzą z serii szybkoschnącej. Strawberry jest jeszcze dostępny w sprzedaży, Street Beige chyba już został wycofany, bo coś go nie widziałam ostatnio. Cena w zależności od promocji, ale ja nie kupuję jak są droższe niż 10 zł.





A tu już nałożyłam drugą warstwę i Insta Dri



Z lakierem Strawberry niedługo będę zmuszona się pożegnać, bo jest już dość stary i zauważyłam, że zgęstniał. Street Beige jeszcze mi posłuży.

A wczoraj naprawdę jadłam pierogi z malinami! I choć to danie gotowe, kupcze i z marketu to były pyszne!


A jak to jest u Was? Lubicie się bawić z paznokciami czy wybieracie szybkie i proste rozwiązania?

czwartek, 7 lipca 2016

Mydło w piance a'la Bath&Body Works

Jakiś czas temu pisałam Wam o cudownym mydle w piance firmy Bath&Body Works. Kto zna, ten wie, że łatwo się w nich zakochać i uzależnić - zarówno pod względem działania jak i zapachów. Mydło do tanich nie należy, więc postanowiłam wykorzystać puste opakowanie i sprawdzić czy uda mi się coś z tego uzyskać. Chcecie zobaczyć co z tego wyszło? Zapraszam



To już moja druga próba. Do pierwszej wykorzystałam żel pod prysznic z Avonu o zapachu Pure Oasis (trawa cytrynowa i mięta) i gotowe mydło miało kolor żółty a tym razem zapach Delightful Orchard (malina, jabłko, czarna porzeczka) a kolor same widzicie. Są to żele dość gęste i nie kremowe, więc świetnie nadają się do tej roli.


Połowę opakowania po mydle uzupełniłam żelem pod prysznic (tu na zdjęciu trochę mniej, bo akurat mi się skończył)

Resztę dopełniłam zimną wodą, porządnie wymieszałam...


i gotowe!

Byłam zdziwiona, ale po naciśnięciu pompki, na dłoni ukazała się niemal identyczna pianka jak ta B&BW! Poprzeczka jest postawiona bardzo wysoko, bo ichnie pianki charakteryzują się niebywałą gęstością - to nie jest pianka, która natychmiast znika z dłoni, o nie! (myślę, że to kwestia pompki, bo nie mam innego pomysłu) I właśnie dzięki tej gęstości, podczas mycia, dłonie są porządnie pokryte produktem a nie jakimiś rozwodnionymi popłuczynami.

Zapach to kwestia doboru żelu, ale użyte przeze mnie, z nowej oferty Avon, pasują do tej roli wyśmienicie, bo są równie wielowymiarowe jak zapachy B&BW (no może nie aż tak, ale prawie :))

Zagadką jest dla mnie jedynie ich wydajność. Mydło B&BW służyło mi bardzo długo a to robione w łazience kończy się już po 2 tygodniach. Nie wiem czy to przez to, że oryginalne mydło oszczędzałam a wersję self made używam do woli. Ale nawet przy tej kiepskiej wydajności wychodzi dużo taniej a niemal tak samo przyjemnie, więc będę dalej kombinowała z zapachami :) Oby tylko pompka działa jak najdłużej!


Próbowałyście kiedyś zrobić coś takiego w pustym opakowaniu po jakiejkolwiek piance? Czy wolicie raczej tradycyjne mydła w płynie bądź kostce?

poniedziałek, 4 lipca 2016

Czerwcowe zakupy

Czerwiec krótkim miesiącem był, do tego dość pracowitym, więc dziś i post krótki. Mam wrażenie, że w końcu udało mi się zapanować nad swoimi chciejstwami i zdrowy rozsądek wygrywa. Oby tak dalej!

Kilka opakowań wyrzuciłam parę dni temu a oto, co nowego zajęło ich miejsce.

A) Avon
 - nowa woda perfumowana Little Lace Dress, bo kto nie lubi koronek!;
- oczyszczająco-rewitalizująca pianka pod prysznic Planet Spa - niedługo napiszę o niej coś więcej;
(kupiłam sobie także kombinezon z mini katalogu, ale nie mam w nim zdjęcia a tak na leżąco nie wygląda godnie);

B) SH
 
- zestaw The Body Shop FUJI GREEN TEA - biorę je zawsze w ciemno, bez wąchania! tu brakowało jakiegoś elementu, ale nawet nie szukałam, bo żel i balsam za 2 zł zupełnie mnie satysfakcjonują ;);

C) Skin79
 - BB Gold - ten odcień wydał mi się najlepszy
gratis zostawiłam sobie tylko próbkę BB Orange i pianki oczyszczającej (swoją drogą rewelacyjnej!)

 zamawiałam dla siebie, siostry i koleżanki, aby zaoszczędzić na wysyłce i tyle tego nam przyszło
(a kubek dostałam od dzieci z jednej z grup na zakończenie roku - urocze!)

D) Biedronka
- płyn micelarny Owies, Green Pharmacy - mimo kilku płynów w zapasie, musiałam kupić kolejny, bo nie umiałam się z nimi dogadać...

E) ShinyBox
jednak zaczęłam łykać ten suplement, bo doszłam do wniosku, że nie będę go nikomu proponować skoro termin ma tylko do sierpnia - może nie zaszkodzi...
reszta czeka...


No i już. Nie ma się co rozpędzać :)
Przez moment kusił mnie jeszcze Joybox, ale o tym pisałam już przy okazji prezentacji zawartości ShinyBoxa. No i Skin79 - firma z okazji kibicowania polskiej reprezentacji, po naszych meczach oferowała bardzo atrakcyjne rabaty i o mały włos nie poległam kolejny raz. Jednak nie ma co robić zapasów, poczekam-zużyję, będą następne.


A co Wam wpadło ciekawego w czerwcu?

sobota, 2 lipca 2016

Denko - czerwiec

No, nie poszczęściło nam się w karnych. Muszę Wam powiedzieć, ze choć nie jestem wielkim kibicem to nasze mecze oglądałam ostatnio bardzo chętnie i wyjątkowo uważnie (w sumie to nie tylko nasze). Super, że zaszliśmy tak wysoko, oby dobra passa trwała!

Oto kolejny początek miesiąca, więc pora na denko. Takie sobie, ale zawsze to coś. Zapraszam


1. Alterra, szampon nawilżający Granat i aloes - lubię ten szampon i często wracam do niego. Ładnie pachnie, dobrze myje włosy, nie plącze ich. Wrócę.
Teraz: szampon Alterra Biotyna i Kofeina na zmianę z innymi
2.  L'Occitane, odżywka do włosów suchych i zniszczonych z 5 olejkami - zakup z sh. Przepięknie pachnąca odżywka, która ładnie nawilżała moje włosy a zapach długo się na nich utrzymywał. Włosy były sypkie i miękkie, nie obciążone. Chętnie bym wróciła.
Teraz: maska Kallos Keratin


3. Nail Tek, Quicken top coat przyspieszający wysychanie - to mój pierwszy top coat tego typu i byłam z niego bardzo zadowolona. Oprócz faktycznego przyspieszania wysychania, przedłużał trwałość lakieru kolorowego, który dzięki niemu wolniej ścierał się czy odpryskiwał. Paznokcie bardzo ładnie błyszczały. Dopiero pod sam koniec zgęstniał mi, ale udało się go zużyć do końca.
Teraz: top coat Insta-Dri Sally Hansen
4. Eveline, odżywka 8 w 1 - miałam już diamentową, więc teraz chciałam wypróbować czegoś nowego. Lubię odżywki, które dają efekt mlecznych paznokci. Tej trochę się bałam i choć nie spotkało mnie najgorsze to odżywka nie poradziła sobie z problemem a dodatkowo trochę zniszczyła mi płytkę - w miejscach, gdzie paznokcie wyrastają ze skóry porobiły się brzydkie bruzdy i nierówności. Nie wrócę.
Teraz: mlecznoróżowa odżywka Sally Hansen
5. Avon, lakier do paznokci Coral Reef - to mój pierwszy zużyty niemal do końca lakier! Ulubiony odcień z Avonu, który przez kilka ostatnich letnich sezonów gościł na dłoniach i na stopach. Zostało już go bardzo mało, ale w końcu zgęstniał i nie dało się już nim malować. Choć mam sporo podobnych lakierów to myślę, że kupię go znowu.
Teraz: sama nie wiem co wybrać z zapasów ;)


6. Soap&Glory, masło do ciała Smoothie Star - zakup z sh. Cudowne masło o pistacjowo-migdałowo-waniliowym zapachu! Wersja 50 ml, więc w sam raz na wyjazdy i na kilka użyć. Masło niemal gumowe, tak fajnie nabierało się z opakowania a na ciele nie tłuściło tylko porządnie nawilżało. Zapach długo był wyczuwalny zarówno na skórze jak i w pomieszczeniu, w którym był aplikowany na ciało. Rewelka! Chętnie wrócę.
Teraz: masełko S&G Sugar Crush
7. Perfecta, mineralny żel myjący z mikrogranulkami - produkt chyba z Joyboxa albo z gazety. Stosowałam go wieczorem po przemyciu twarzy pianką oczyszczająca, niemal codziennie. Granulki faktycznie były mikro, więc nie bałam się tak często. Żel ładnie pachniał, domywał resztki makijażu, nie podrażniał. Może wrócę.
Teraz: peelingi z zapasów

Próbka - krem pod oczy Sylveco. Co zakupy wrzucają mi tę próbkę... Może i krem jest dobry, ale taka pojemność, w przypadku kremu pod oczy, starcza mi na kilkanaście użyć a wydobywanie go z małej saszetki jest bardzo niewygodne, choćby dlatego, że krem wchodzi mi pod paznokcie. Mam jeszcze jedną...


8. E-naturalne, puder średniokryjący do cery naczynkowej Baobab - sama go sobie zrobiłam :). Miał być post pokazujący wszystko, ale jest jak widzicie... Puder wyszedł mi w kolorze zielonkawym, co jest zrozumiałe w przypadku krycia czerwonych naczynek (a wybrałam go w związku z moimi problemami skórnymi, nie-naczynkowymi). Używałam go od stycznia, więc jest bardzo wydajny i mam wielką ochotę powtórzyć zakup. Stosowałam go na podkład jak i na skórę tylko z kremem do twarzy - wówczas ładnie matowił cerę i ukrywał mniejsze plamy po krostach (jestem na etapie ich "wywabiania"). Przy obecnym stanie twarzy nie bałam się z nim wychodzić solo, bez podkładu pod spodem. Nie zapychał, nie bielił, choć ostatnio, jak już trochę opaliłam dekolt, było widać różnicę. Wrócę, chyba, ze już nie będę musiała ;)

Teraz: puder bambusowy e-naturalne i perełki wyrównujące koloryt z Marizy
9. Revlon, podkład Colorstay 150 Buff - wyrzucam resztkę, bo już tyle czekała na zużycie, że pewnie jest po terminie a ja straciłam ochotę na coś, co nie spełniło moich oczekiwań. Może to kwestia odcienia, który pewnie mógłby być ciut ciemniejszy (choć 150 zimą nie był zły) a może mojego wyobrażenia, że to będzie podkład idealny skoro tyle osób go chwali, ale nie zachwycił mnie już od pierwszej chwili. Widać go było na twarzy, zbierał się w zmarszczkach, ścierał, głównie z wypukłych krost, jednym słowem rozczarowanie. Nie będę sprawdzać innych odcieni i nie wrócę.
Teraz: BB Skin 79 (o nich niebawem)

Próbka - Purple BB, Skin 79. Znalazłam już swój odcień i niedługo o nich napiszę coś więcej. Ten jest trochę ciemniejszy niż Gold czy Orange, ale to jednak nie to.


10. Avon, żel pod prysznic Oasis - zielona herbata i mięta. Zapach przyjemny, odświeżający i orzeźwiający, idealny na lato. Żel gęsty, więc zrobiłam sobie z niego pięknie pachnące mydło w piance (może Wam to niebawem pokażę, ale z innym żelem). Myślę, że wrócę, choć widziałam, że zaraz pojawią się kolejne nowe zapachy.
Teraz: pozostałe dwie nowości na zmianę - Delightful Orchard i Joyful Tropics
11. Avon, żel pod prysznic Winter Cocoon - drzewo sandałowe i wanilia, mój ukochany zapach ♥. Jak sama nazwa wskazuje, może nie bardzo pasuje na tę porę roku, ale mi to w niczym nie przeszkadza, wręcz przeciwnie. Mam w zapasie jeszcze dużą butlę.
Teraz: jw.
12. Avon, żel pod prysznic Kwiat wiśni - cieszę się, że to już ostatni żel Naturals z moich zapasów. Niektóre zapachy były bardzo ładne, ten akurat mniej, ale wolę linię Senses.
Teraz: jw.
13. Tso Moriri, malinowy mus pod prysznic Amore - Wow! Pisałam o nim już 2 lata temu! I w zasadzie nic się nie zmieniło od tego czasu, moja miłość stała się może bardziej dojrzała ;). Mus przepięknie pachnie, cudownie pielęgnuje skórę pod prysznicem, nie potrzeba już się dodatkowo nawilżać. W ostatnich dniach pomógł mi ochronić opalone ramiona przed schodzeniem skóry (kiedyś robił to też peeling cukrowy Amore). Wspaniała linia zapachowa, którą uwielbiam i będę stale do niej wracać - peeling i mus znowu mam na liście zakupowej.
Teraz: nie mam nic podobnego w zapasach, czekam na dostawę ;)
14. Sanex, żel pod prysznic DermoProtector - zapach świeży, dość przyjemny, choć powiedziałabym, że taki trochę sanitarny. Bardzo niewygodne opakowanie - mała wersja, więc w sam raz na wyjazdy, ale ciężko ściągnąć tę niebieską zatyczkę. Dodatkowo żel jest dość gęsty, więc żeby zużyć do końca musi stać do góry nogami a ciężko to otwierać i zamykać kilka razy pod prysznicem.
Teraz: patrz pkt. 10, 11, 12


No i tyle. A jak u Was?