Łączna liczba wyświetleń

sobota, 25 kwietnia 2015

Spontaniczny manicure

Ostatnio rzadko maluję paznokcie czymś innym niż mleczna odżywka. Jak już to tylko w sobotę/niedzielę i do pracy zmywam. Nie żeby był taki wymóg, ale ratuję paznokcie - zwykłe lakiery szybko odpryskują na rozdwojonych końcówkach, trwałe piaski i tego typu lakiery przedłużają powrót do formy a z odżywką mam spokój na cały tydzień.
Aktualne promocje drogeryjne kuszą ogromnie, ale mam zapas podkładów i pudrów, więc czekam na tydzień lakierowy w Rossku. Na osłodę, we wtorek  wybrałam się zerknąć na ofertę w Naturze i nie wyszłam z pustymi rękoma. Padło na lakier do zdobienia Sensique - Pink Holo Mist (wahałam się czy ten czy Blue). 

Nie mam jeszcze takiego a uznałam, że się opłaca. Dobrałam sobie jeszcze zestaw do zdobienia Essence z trzem gąbeczkami i pędzelkiem (myślałam, że mam pędzelek w domu, ale albo nie, albo gdzieś się zapodział). 

Od razu chciałam przetestować lakier, więc na szybko maznęłam po paznokciach lakierami, które wydawało mi się, że będą dobre pod tę bazę. I faktycznie, spójrzcie
Na fotkach jest po jednej warstwie lakieru bazowego i 2 warstwy Pink Holo Mist.

Manicure spodobał mi się na tyle, że szkoda było mi to zmywać, więc zaczęłam się zastanawiać co z kciukiem. Do poduszki przeglądałam sobie książkę Wah kupioną ostatnio w sh i szukałam pomysłu jak połączyć te 4 kolory. Połączyłam, pomieszałam i wyszło mi coś takiego
czyli biała baza, po pasku różowym i turkusowym i na tym czarne plemniczki
(wykonane nowym pędzelkiem)

A teraz dla śmiechu kciuk lewy i prawy
















I na koniec bohaterowie

Turkusowy lakier Indigo - Electric Ice Tea, różowa truskawka Avon oraz biały (01) i czarny (50) Vipera. A pędzelek na fotce obok jest naprawdę cieniutki.
Turkusik już niemal rok czeka na swoją prezentację, więc w końcu się udało. Choć zapewniam, że jeszcze o nim poczytacie.


Jak Wam się podoba? Ja jestem bardzo zadowolona - dziś sobota a tylko prawa ręka ma kilka strat/starć na końcówkach. Reszta bez zarzutów. A sama kompozycja niby prosta, ale przykuwa uwagę :)

czwartek, 23 kwietnia 2015

ShinyBox Kwiecień 2015 - Viosenna metamorfoza

Z lekkim poślizgiem przybywam z prezentacją mojego ostatniego pudełeczka Shiny. Dwa poprzednie były w piątek, teraz miało być w poniedziałek i nawet się ucieszyłam, że w końcu nie będę musiała zawracać głowy sąsiadom z psem-bestią, bo TŻ odbierze. W poniedziałek wracałam w podskokach do domu a tu nic... Pudełko dopiero wysłane. We wtorek kurier nie zastał nas w domu a nie mógł się do mnie dodzwonić, bo miałam zajęcia, więc zabrał pudełeczko z powrotem (przez co prawie się z nim pokłóciłam). Dopiero wczoraj pudełko w końcu trafiło w moje ręce! Od piątku omijam fanpage Shiny i blogowe wpisy zdradzające zawartość, ale nie udało się i raz kontem oka zauważyłam co nieco. Jeśli Wy jeszcze nie widziałyście zawartości to zapraszam


Prawdziwie wiosenna otoczka

W środku jak zwykle jakieś kupony rabatowe

wszystko dokładnie zaklejone

I w końcu zawartość - wreszcie nie ma mydła!
* Boilaven Organic, żel myjący - bardzo mi się podoba i już nie mogę się doczekać testów;
* Theo Marvee, tonik do twarzy - nie znam firmy, po toniku firmy Nantes to drugi tak drogi produkt tego typu, który trafił w moje ręce, więc również jestem go bardzo ciekawa;
* Dove, żel pod prysznic - nie znam, nigdy nie używałam żeli Dove, ale i tak jakoś nie jestem zachwycona (ale lepsze to niż lutowy żel FM za 20 zł...);
* Glazel Visage, kamuflaż - ok, tu jestem zadowolona (mimo tego, że dorobiłam się już sporych zapasów), bo ostatnio zaczęłam używać korektorów i kamuflaży i szukam tego najlepszego;
* Glazel Visage, cień sypki - słabizna... nie używam cieni a w dodatku trafił mi się jakiś rudzielec... miałam już kiedyś szary, ale go oddałam i z tym pewnie będzie podobnie;

* Vitalia, plan diety i coś tam coś tam - wartość 99 zł/mies! wow! muszę raczej przytyć niż odwrotnie, ale ok... jak nie uda mi się dowiedzieć o co z tym chodzi to oddam komuś, kto bardziej by tego potrzebował;
* Prolavia, próbka kisielu - saszetka ma 2.3 g, podana cena to 69 zl/op. 42 szt  czyli koszt saszetki to 1,64 zł...
* próbki kremu Biolaven i szamponu Bioxine;
(nie załapałam się na gratisowy antyperspirant).

Nie wiem co Wy sądzicie o zawartości, ale dla mnie jest wyjątkowo słaba, jestem rozczarowana... To zdecydowanie najgorsze pudełko z tych trzech, które otrzymałam.
Jak pewnie pamiętacie, skusiłam się na 3-miesięczny pakiet i załapałam się jeszcze na gratis. W dobrym momencie przyszedł do mnie mail z ofertą, bo przekalkulowałam sobie, że box Walentynkowy i na Dzień Kobiet może być ciekawy. I teraz, podsumowując moją przygodę z Shiny, mogę stwierdzić, że faktycznie lutowe i marcowe pudełka były ok, kwietniowe tragedia. Teraz robię sobie przerwę, ale być może kiedyś jeszcze skuszę się na boxa. Ale dopiero jak pokażecie zawartość ;)

A Wam jak się podoba zawartość? Skusiłyście się?

sobota, 11 kwietnia 2015

Książki marca

Szybciutko, póki jest wena*, biorę się za rozliczenie z przeczytanych książek w marcu. Miesiąc długi, ale wyjątkowo ciężko było z mobilizacją i czasem a prawdziwa wiosna nie rozpoczęła się jeszcze na dobre. Delektowałam się dwiema grubaśnymi pozycjami, aż pod koniec miesiąca musiałam ostro przyspieszyć, żeby nie zakończyć marnie.

Oto mój marcowy stosik




1. Maciej Pieprzyca "Chce się żyć" 


Książka oparta na prawdziwych wydarzeniach, powstał też film o tym samym tytule.
Oglądamy świat z perspektywy chorego na porażenie mózgowe Mateusza. Wzruszająca historia, która wciąga bez reszty. Momentami śmieszy, daje nadzieję, ale dla mnie jej wymowa wcale nie jest tak pozytywna... Mateusz miał szczęście, że w końcu udało się znaleźć sposób na komunikowanie się z nim. I dzięki jego inteligencji, wiedział jak to wykorzystać w odpowiednim momencie tak, aby dla niego było najlepiej. Polecam. Ja muszę zerknąć jeszcze na film.


 2. Markus Zusak "Złodziejka książek"

Niemcy, tuż przed wybuchem II wojny światowej i już w jej trakcie. Historia nastolatki Liesel, której przypadkowo wpada w ręce "Podręcznik grabarza" i dzięki niemu powoli odkrywa radość z czytania. Uczenie się liter odbywa się nocami w piwnicy i nie przychodzi jej łatwo, ale tak się w to wciąga, że niemal bezwiednie, kolejne książki wpadają w jej dłonie. Jednak trwająca wojna nie pozwala jej cieszyć się nową pasją i beztroskim życiem.
To chyba pierwsza, czytana przeze mnie powieść traktująca o wojnie, w której tę tragedię widzę oczami kogoś z Niemiec. Kolejna wzruszająca marcowa pozycja, którą warto przeczytać.


3. Gillian Flynn "Zaginiona dziewczyna" 

Tu popełniłam błąd, bo najpierw obejrzałam film a potem wzięłam się za książkę. Film nudnawy, długi, choć ciekawy a książka grubaśna, ale niezwykle wciągająca. Można powiedzieć, że film to dość wierna jej adaptacja, bo zostało ukazane niemal wszystko, co istotne. Mnie bardzo wciągnęły te mniej kryminalne, a bardziej obyczajowe treści czyli historia małżeństwa Amy i Nicka. Ta głęboka refleksja na temat masek, które przychodzi nam zakładać w różnych sytuacjach a gdy je ściągamy, zaczynają się problemy. Lepiej być "super laską" i dzięki temu, mimo łez w sercu, być ciągle na piedestale czy sobą, zyskując wewnętrzny spokój, ale ryzykując utratę bliskiej osoby? Czy wszystkie kobiety są tak wredne, mściwe, wyrachowane i pamiętliwe?



Pod względem ilościowym - słabo, jakościowym - lepiej. I odhaczam kolejne 3 pozycje na liście
* film oparty na książce,
* oparta na prawdziwej historii,
* napisał ktoś przed 30.

Na koniec jeszcze jedna fotka, ponieważ przy okazji ostatniego postu z zakupami zapomniałam o tych skromnych, książkowych. 
w końcu jakaś gazeta do poczytania!
kupiona w sh za złotówkę


A Wam udało się przeczytać w marcu coś ciekawego/godnego polecenia?

*wpis zaczęłam w czwartek wieczorem, więc zdradliwa ta wena... ;)

wtorek, 7 kwietnia 2015

Marcowe zakupy

Po świątecznej przerwie na obżarstwo i lenistwo, przyszła pora na najprzyjemniejszy post czyli zakupy. Są i drogeryjne, i katalogowe i ciuchlandowe. Mam nadzieję, że niczego nie pominęłam. Muszę wrócić do księgowania zakupów to wtedy jest o wiele łatwiej.

a) Biedronka
 - micel Garnier do skóry normalnej i mieszanej

b) SH
 - kominek - 1,25 zł
- masełko Soap&Glory - 1,5 zł
- truskawkowy żel TBS - 2,25 zł

 - 2 żele, masełko i peeling S&G oraz masełko i peeling TBS - za wszystko 10 zł

c) e-kobieca
 - czarne mydło (tak, tak... to już drugie...),
- suchy szampon Batiste,
- woda z kewry.
(Dostałam maila z informacją, że w ofercie sklepu pojawiły się kosmetyki Natura Siberica i przy zakupie dowolnego produktu NS otrzymamy masło shea gratis. Z ciekawości zajrzałam, choć niczego nie potrzebowałam to jak ujrzałam cenę mydła musiałam je mieć! 33,99 zł! Przy okazji dobrałam resztę ;))

d) Avon
 - nowa pianka oczyszczająca,
- woda i kulka Summer White Sunset ♥
- nożyczki do włosów - tego mi brakowało!

 - zestaw Cherish,
- żeń-szeniowy zestaw Planet Spa (ale maseczka idzie w świat),
- nowy tusz,

 

 - i gadżety: okulary, zegarek wielofunkcyjny, przyrząd do ćwiczeń (torba jednak mnie rozczarowała i będzie do zwrotu).


e) Natura
 - gąbka (+100 pkt Payback)

f) SH cd.
 - woski Yankee Candle French Vanilla i Vanilla Cupcake - 1,5 zł/szt
- to gratisowe masełko, o którym zapomniałam przy fotce zakupów z e-kobieca,
- naklejki na paznokcie - 0,5 zł

g) Vipera
 - 2 mini lakiery z serii Polka, biały i czarny - 4,9 zł/szt,
( ten trzeci lakier to prezent od szwagierki).

h) Mariza
 - peeling do twarzy,
- melonowy żel pod prysznic,
- kamuflaż zielony i beżowy.

i) Sylveco
- płyn micelarny,
- tonik do twarzy,
- peeling oczyszczający,
+ pomadka z peelingiem, torba i te wszystkie próbki.

j) Shinybox



A jak u Was z zakupami w marcu? Ja jestem usatysfakcjonowana :)

piątek, 3 kwietnia 2015

Denko - marzec

Przy okazji porządków domowych ogarniam dziś też kosmetyczne zbiory. Muszę się Wam przyznać, że siatę z pustymi opakowaniami chowam zwykle do szafy, żeby potem przejrzeć to jeszcze raz i zostawić opakowania, które jeszcze na coś będą mogły mi się przydać. I tym sposobem mam tam kilka takich siat, oczywiście nieprzeglądanych, więc dziś tylko pozbieram zakrętki i wszystko leci migiem do śmieci! Dość tego!
Dorzucę tam jeszcze siatę marcową i chyba zapcham cały zbiornik pod blokiem... Bo w marcu poszło mi bardzo dobrze.


Ciała oczyszczanie
1. Apart, żel pod prysznic algi i goji - kremowy żel o ładnym zapachu, ale nie na tyle, żebym miała do niego wrócić.
2. Nirvana Spa, peeling do ciała Vanilla Creme Brulee - zapach niezwykle delikatny, trzeba było się mocno wwąchiwać, żeby cokolwiek poczuć. Działanie peelingujące całkiem w porządku, więc jak uda mi się jeszcze nań trafić w sh to z przyjemnością skorzystam.
3. Isana, mydło w płynie - wszyscy mieli to i ja! Może rozejrzę się za jakąś inną wersją, bo z tego byłam zadowolona.
4. Tso Moriri, puder kąpielowy z olejem kokosowym Rajskie drzewo i awokado - czegoś takiego jeszcze nie miałam. Bardzo pachnący proszek, który barwi wodę po rozpuszczeniu. W wannie czuć jak skóra jest natłuszczana, pojawia się na niej olejowa warstwa, która jest nawet przyjemna. Lubię jak w kąpieli mi się pieni, ale czasami może być i tak. Może wypróbuję inne wersje.
5. Sanctuary Spa, żel pod prysznic - bardzo fajny żel z drobinkami nawilżającymi. Ostatnio, pisząc o peelingu, byłam chyba trochę niesprawiedliwa albo ten produkt jest po prostu lepszy. I zapach był ładniejszy (a to ta sama linia) i używanie przyjemniejsze. Może jeszcze się skuszę.
6. Marks&Spencer, kryształki do kąpieli Downton Abbey - przezroczyste, więc nie barwiły wody po rozpuszczeniu, ale zapach był przepiękny! Mocny, perfumowany, wyrazisty. Dodatkowych właściwości nie zaobserwowałam, ale mm jeszcze do testów płyn do kąpieli i balsam do ciała z tej serii.
7. NN, żółte kryształki do kąpieli - odsypka od koleżanki. Mniej pachnące niż te wyżej.

Ciała nawilżanie
8. Pat&Rub, rewitalizujące masło do ciała - pisałam o nim ostatnio tutaj. Świetne masło i z chęcią kiedyś wrócę.
9. Ekoa, masło do ciała Żurawinowa odbudowa - miała być recenzja, ale nie zdążyłam zrobić zdjęcia a w tym przypadku to było konieczne. Nie spotkałam się jeszcze z taką konsystencją masła, było zbite, z widocznymi "krupami", w kontakcie z ciepła skórą topiło się. Po posmarowaniu skóra błyszczała się jak pokryta olejem, więc nadawało się tylko na noc, pod pidżamę. Nawilżanie na bardzo dobrym poziomie (długotrwałe, podobnie jak w przypadku Pat&Rub), zapach przepiękny, ale ta oleistość (wręcz dusząca!) to nie dla mnie...
10. Eveline, luksusowe masło do ciała - zdecydowanie najsłabsze/najgorsze z prezentowanej trójki. Zapach bardzo ładny, łatwo się rozprowadzało, ale bardzo wolno wchłaniało. Skóra po aplikacji była biała i dopiero po chwili ta warstwa wsiąkała, kolor znikał. Używałam go coraz mniej, ale ciągle było tak samo. Nawilżanie takie w sam raz na co dzień, ale ja nie mam czasu na czekanie aż nogi będą w swoim naturalnym kolorze. Nie chcę więcej.

Włosom dogadzanie
11. Bania Agafii, maska do włosów Siedmiu sił - bardzo polubiłam te błyskawiczne maski, choć z każdą kolejną widzę mniej różnic między nimi :). Ta pachnie bardzo ziołowo, włosy nie są obciążone - dla mnie to wystarczy. Jak przetestuję wszystkie, które mam to wtedy wybiorę najlepszą.
12. Lee Stafford, olejek arganowy - używałam go tylko na końcówki, choć resztę z dłoni wcierałam czasem w całe włosy. Jest bardzo wydajny, ma przepiękny zapach, który długo czuć na włosach i dobrze radził sobie z nawilżaniem suchych końcówek, dodatkowo je nabłyszczając. Często widzę produkty tej marki w swoim sh, ale są to rzeczy używane a takich unikam - jak trafię na nówkę to z pewnością chapnę!
13. Alterra, szampon regenerujący Orzech macadamia i figa - znam tylko 2 szampony tej marki (jeszcze ten z granatem), lubię je i czasem do nich wracam.

Twarzy pielęgnowanie
14. Avon, serum wyrównujące koloryty skóry - pisałam o nim tutaj. Często wracam do niego (już od niemal 2 lat), choć już nie fotografuję twarzy przed i po w celu ujrzenia efektów. Polecam, sama też już mam kolejne.
15. Lirene, tonik 3 w 1 Redukcja przebarwień - przyjemny tonik o cytrusowym zapachu. Ciężko ocenić jak wpłynął na przebarwienia, bo był stosowany razem z avonowym serum. Zmienił moje spojrzenie na toniki, ale i tak wolę wodę różaną.
16. CosmoSpa, czarne mydło - recenzja tutaj. Teraz mam inne, może wrócę.
17. BeBeauty, płatki do demakijażu oczu - recenzja. Nie polubiłam, więc nie polecam.
18. Dermika, Skin Calligraphy serum Koncentrat piękna - wystarczyło mi na 5 razy. Ładnie pachniało, nie powodowało błyszczenia, szybko się wchłaniało. Nie wiem jednak czy chciałabym pełnowymiarowe opakowanie.
19. Visage Parfait, Creme Bar krem membranowy do twarzy - dużo spodziewałam się po opisie: "stymuluje naturalne procesy zdrowotne w skórze, odbudowuje barierę ochronną skóry i likwiduje skutki niewłaściwej pielęgnacji cery", zwłaszcza tym podkreślonym. Stosowałam na noc i dobrze się spisywał, ale nie było efektu WOW (choć może to ja za dużo sobie obiecywałam). Opakowanie 15 ml starczyło mi na cały miesiąc.

Kolorowanie
20. Mariza, puder ryżowy - mój ulubieniec.
21. Sensique, odżywka do paznokci - stosowałam ją głównie dla efektu mlecznych paznokci, bo dobroczynnego wpływu na płytkę nie zauważyłam.
22. Sensique, tusz do rzęs - chyba trafił mi się jakiś felerny egzemplarz, bo był suchy i długo trzeba było się namachać szczoteczką. Efekt to naturalnie podkreślone, podkręcone rzęsy, ale za długo trwało to czarowanie, więc wyrzucam.
23. Sylveco, odżywcza pomadka z peelingiem - recenzja. Odkrycie roku i już ulubieniec. Mam kolejną.
24. Ingrid, kredka do oczu i ust - prezentowałam ją tutaj. Bardzo fajna kredka, może skuszę się jeszcze na jakiś kolor.

Perfumowanie (na złoto)
25. Avon, Little Gold Dress - początkowo zapach bardzo mi się podobał, ale potem spowszedniał i z ulgą wykończyłam. Nie wrócę.
26. Avon, Rare Gold - bardzo elegancki i trwały zapach, trochę babciny, ale z pewnością ma coś w sobie. Używałam dawno temu, potem chciałam się pozbyć, ale nie było chętnych, więc musiałam zdenkować. Ku mojemu zaskoczeniu często byłam komplementowana, więc chyba dojrzałam, żeby tak pachnieć ;) Mimo to, nie wrócę, bo mam jeszcze wiele zapachów do wypróbowania.

Pozostałe o siebie dbanie
27. Carea, płatki kosmetyczne - stali bywalcy, ulubieńcy.
28. Ziaja, krem do rąk - krem w sam raz dla mało wymagających dłoni. Szybko się wchłania, ładnie pachnie, nawilża - taki na co dzień. Nie wiem czy wrócę.
29. Evree, wygładzający peeling do stóp - nie wierzę peelingom do stóp. Ten miał fajną, piankową konsystencję i ciekawy zapach (doczytałam, że to dzięki olejkowi lawendowemu), ale nie był w stanie zastąpić tarki do stóp. Nie wrócę.


Uff! Zeszło mi dłużej niż myślałam a sprzątanie czeka! Zmykam czym prędzej a Wy powiedzcie jak Wam poszło w marcu i czy znacie coś z mojego denka.