Łączna liczba wyświetleń

sobota, 30 marca 2013

Rozdanie 30.03 - 21.04

Niniejszym zapraszam Was na moje pierwsze rozdanie :)
Nosiłam się z tym już od jakiegoś czasu, ale dopiero teraz udało mi się sprężyć i wszystko dokładnie przemyśleć. Jak są jakieś niedociągnięcia to dajcie znać, do tej pory znałam rozdania tylko od drugiej strony ;)


Do wygrania jest taki oto zestaw:


1. AvetPharma, CelluOFF - 30 tabletek
2. Avon, luksusowy żel wygładzająco-rewitalizujący na okolice oczu z ekstraktem z czarnego kawioru
3. Avon, wiosenny komplet biżuterii
4. Książka po angielsku - Beverly BARTON "The Fifth Victim", kupiona w ciuchlandzie, (istnieje możliwość zamiany na coś polskiego)
5. Mariza, cienie do powiek "Połyskujące złoto"
6. Oriflame, drapieżna kredka do powiek Green Jungle (opakowanie ma małe uszkodzenie)
7. Oriflame, nawilżający żel do okolic intymnych Love Potion
8. Mariza, błyszczyk nr 22
9. Oriflame, olejek na gorąco z kokosem i mleczkiem ryżowym
10. Virtual, cienie do powiek TRIO 069
11. Virtual, róż prasowany MONO 17 Fruit Sorbet
12. Tso Moriri, mydełko "Babeczka z maliną" (przy zrywaniu ceny lekko naddarłam folię)


Próbki:



Zbliżenie na biżuterię:
naszyjnik, bransoletka i kolczyki 

i na mydełko:


Możliwe, że dorzucę coś jeszcze do nagrody w ramach niespodzianki.


Co należy zrobić aby móc wziąć udział w rozdaniu:
1. warunkiem koniecznym jest bycie publicznym obserwatorem mojego bloga (blogi stworzone tylko na potrzeby rozdań od razu dyskwalifikuję) - 1 pkt


Dodatkowe punkty przyznaję: 
2. Top Spamerkom (jeśli się zgłoszą) - 1 pkt


3. za udostępnienie u siebie informacji o rozdaniu z aktywnym linkiem - 1 pkt



Dla ułatwienia podaje Wam tekst do skopiowania, uzupełnienia i wklejenia w komentarzu:

Obserwuję jako:
Top Komentatorka: Tak/Nie
Informacja o rozdaniu: Tak link/Nie
Tak, biorę udział w losowaniu suplementu CelluOFF



Regulamin:
1. Sponsorem rozdania jestem ja, theMonique a wszystkie nagrody są nowe, nieużywane (oprócz książki).
2. Nagrody wysyłam tylko na terenie Polski.
3. Rozdanie trwa od 30 marca do 21 kwietnia, do północy.
4. Losowanie i podanie zwycięzcy nastąpi w ciągu trzech dni od zakończenia, ale postaram się jak najszybciej. Na maila z adresem do wysyłki czekam 3 dni, jeśli nikt się nie zgłosi to losuję kolejną osobę i tak aż do skutku. 
5. Zgłoszenie się do rozdania jest równoznaczne z akceptacją regulaminu.
6. Rozdanie nie jest grą losową w rozumieniu ustawy z dnia 29 lipca 1992 r. o grach i zakładach.



Zapraszam i życzę powodzenia! :)

piątek, 29 marca 2013

Takie tam różności...

Witajcie!
Na początek pokażę Wam zdjęcie tygodnia, choć nie wiem czy nie miesiąca! Zobaczcie, co ujrzałam na dachu jednego domu wracając w środę z lekcji:


Ogromny pająk z włochatymi nogami!!! BRR!!!
Nigdy nie bałam się mocno pająków, ale to, co zobaczyłam przyprawiło mnie o dreszcze... Ludzie to mają pomysły :)


Kolejny punkt programu to próbki Vichy:


Lista aptek biorących udział w akcji została uzupełniona i z jednej w moim mieście zrobiło się kilka, więc udało mi się załapać. Co prawda dopiero w trzeciej aptece, bo w innych "już nie było"... Yhy...


A na koniec najprzyjemniejsze :) czyli spotkanie z dziewczynami!
Na lutowe spotkanie w Hrubieszowie Klaudia tak została zasypana paczkami od firm, że część nawet nie zdążyła dojść, więc z miłą chęcią spotkałyśmy się znowu w ubiegłą niedzielę :)
Ja wybierałam miejsce spotkania, padło na Strzechę u Wojciecha (bo najbliżej busów) i trochę się bałam czy spodoba się dziewczynom, ale myślę, że nie było tak źle ;) Poza jedną wpadką ;) Spotkanie umilała nam muzyka Marka Dyjaka, więc ja byłam zachwycona!




























zdjęcie pożyczone od Klaudii

Z Kasią i Agnieszką planujemy kolejne spotkanie, tym razem w Chełmie. Mam nadzieję, że znajdzie się parę osób (maksymalnie 20), które będą chciały dołączyć i spotkać się z nami :)


A oto co nam doszło do testowania:


Na szybko mam do oddania w dobre ręce bon rabatowy 50 zł na usługę fryzjerską (wartość usługi za min. 100 zł. Bon ważny do 30 kwietnia 2013. Adresy salonów tutaj.) - jeśli macie ochotę to czekam na zgłoszenia powiedzmy do jutra do północy.

A jutro mam zamiar przyjść z niespodzianką, więc stay tuned ;)
Do napisania! :*



P.S. Biorę udział w konkursie na blogu http://xanthina.blogspot.com/2013/03/konkurs.html - można wygrać kod na listopadowy ShinyBox.


piątek, 22 marca 2013

O stopy dbam przez cały rok

U mnie tak jak w tytule :)
Nie jestem czytelniczka prasy kobiecej, czasem wpadnie mi do ręki Skarb rossmannowski albo rzucę u kogoś okiem na kolorowe pisemka i zawsze śmieszą mnie a nawet powiedziałabym, że irytują artykuły pojawiające się w okolicach długiego majowego weekendu traktujące o doprowadzaniu się do "porządku" czy "stanu używalności" po zimie... Autorzy mają chyba kobiety za dzikuski, które przez jesień, zimę i wczesną wiosnę pielęgnują swoje futerka i hobbicie stopy a potem nagle robi się ciepło i nadchodzi wielkie golenie i ścieranie naskórka :/
Ja podzielę się z Wami opinią o moich dwóch nawilżaczach - oczywiście oba kremy możemy stosować dopiero jak wygładzimy sobie stopy, ale u mnie jak zwykle na opak i o tym innym razem.



Przed Wami dwa kremy do stóp

nawilżająco-wygładzający z Marizy 


głęboko nawilżający z Avonu




Zacznę od kremiku z Marizy


Info od producenta:
Przeznaczony do codziennej pielęgnacji skóry stóp, zwłaszcza suchej, szorstkiej i popękanej. Dzięki specjalnie dobranym składnikom aktywnym intensywnie nawilża, zmiękcza i uelastycznia skórę przeciwdziałając jej przesuszaniu i popękaniu. Zawarte w preparacie wosk pszczeli oraz mocznik zapobiegają nadmiernej utracie wilgoci oraz rogowaceniu naskórka, nadając mu wyjątkową gładkość. Relaksujący olejek lawendowy działa odświeżająco, antybakteryjnie i przeciwgrzybicznie, neutralizuje nieprzyjemny zapach. Alantoina i len łagodzą podrażnienia oraz przyspieszają gojenie uszkodzeń naskórka. Nostrzyk wspomaga krążenie oraz likwiduje obrzęki przynosząc ulgę zmęczonym stopom. Regularne stosowanie kremu zapewnia skórze stóp aksamitną miękkość i gładkość.


To się naprodukowali ;).
Krem trafił do mnie na styczniowym spotkaniu blogerek, ale już wcześniej czytałam pochlebne opinie na jego temat, więc zakup był u mnie kwestią czasu. Tym bardziej cieszę się z prezentu.
Produkt otrzymujemy w zakręcanej tubce o pojemności 100 ml. Plastik jest dość twardy, przez co nie widać na nim wgnieceń, ale nie przeszkadza to absolutnie w wyciskaniu. Ubytek możemy ocenić tylko na wagę, bo nawet pod światło nie możemy podejrzeć ile już zużyłyśmy. Otwór jest mały, ale konsystencja kremu jest do niego dopasowana (albo na odwrót) i nie trzeba się namęczyć, żeby coś wycisnąć.
Po pierwszym powąchaniu na prowadzenie wychodzi relaksująca lawenda i w zasadzie czuć ją przez cały czas, innych aromatów ciężko się doszukać. Już niewielka ilość kremu starcza na obie stopy, więc krem jest bardzo wydajny. Gęsta konsystencja przyjemnie się rozprowadza i chyba szybko wchłania - tu nie wiem za bardzo, bo zawsze od razu po aplikacji wkładam grube skarpety, zobaczymy ile i czy w ogóle będę się po nim ślizgać latem.
Z działania jestem bardzo zadowolona i już wiem, że nie jest to moja ostatnia tubka! Krem bardzo dobrze nawilża - efekt gładkich i mięciutkich stóp czuć do następnego mycia. Nie umiem ocenić jego działania antypotliwego, bo nigdy nie miałam z tym wielkiego problemu, ale odświeżenie zapachem czuć również bardzo długo. Przyznam się, że dopiero przy pisaniu tego posta przeczytałam obietnice i muszę się też zgodzić z tym, że krem wspomaga krążenie - zauważyłam, że jak go użyję to następnego dnia nie doskwierają mi zimne stopy! Nie jest to oczywiście działanie rozgrzewające, ale wcieranie i jednoczesny masaż stóp faktycznie pobudzają krążenie, choć na krótko (myślę, że przy codziennym używaniu może być lepiej). Reszty obiecanek niestety nie umiem zweryfikować, bo nie mam aż takich problemów.

Dostępność:
konsultantki
Cena:
8,2 zł (cena regularna)/100 ml



I Avon


Info od producenta:
Głęboko nawilżający krem do stóp zawiera glicerynę i masło kakaowe, które głęboko nawilża, odżywia i zmiękcza skórę. Zapewnia 24-godzinne nawilżenie.

Tu ubogo, ale może to lepiej napisać mniej, bo nie ma się wtedy do czego przyczepić :).
Krem znajduje się w tubce o pojemności 150 ml, plastik nie jest tak twardy i możemy pod światło zobaczyć zużycie. Otwór jest ze 3 razy większy niż w Marizie, konsystencja mniej więcej taka sama. Zapach przyjemny, ale nie umiem go określić.
Stosuję go również "do skarpety", więc dopiero latem będę mogła ocenić szybkość wchłaniania. Teraz wiem, że od razu po posmarowaniu stopy ładnie pachną, są miękkie i nawilżone, ale rano czuć już gdzieniegdzie suche skórki, więc muszę obalić obietnicę co do 24-godzinnego nawilżenia.

Dostępność:
konsultantki
Cena:
8,99 zł (w promocji)/150 ml



Teraz parę słów o obu kremach

Od kiedy dołączył do mnie Avonowy to krem z Marizy (który oceniam lepiej) stosuję raz w tygodniu po kąpieli i mocnym ścieraniu tarką (lubię jak stopy porządnie mi namokną, potem peeling i ścieranie), bo szkoda mi go zużywać tak szybko a po tarce idealnie wypełnia mi wszelkie ślady po niej i łagodzi przypadkowe "prze-tarcia" ;). Avonowym natomiast smaruję się codziennie po prysznicu (no chyba, że zapomnę) i nie szkoda mi go na to. Wyłazi teraz ze mnie jakaś sknera, ale powiem Wam, że nawet z balsamami do ciała tak mam - na co dzień używam takiego sobie zwykłego nawilżacza a po kąpieli konkretnego masła, którego działanie czuć dużo dłużej. Teraz jak się nad tym zastanawiam to okazuje się, że mam tak chyba ze wszystkim: i z perfumami, i z podkładami a nawet z żelami... Macie może podobnie?

Cena obu jest porównywalna - w stosunku do ilości kremu plus dla Avonu, w stosunku do jakości wielki plus dla Marizy! Ja z ręką na sercu mogę polecić Wam kremik z Marizy, z Avonu w zasadzie też, ale to zależy czego oczekujecie. Tak jak pisałam na wstępie, ja kremuję stopy regularnie, więc nie są ani jakiś mega szorstkie ani zrogowaciałe, dlatego nawet Avonowy (stosowany z moja zasadą) spisuje się nieźle. Jeśli macie większe kłopoty ze stopami to wybierzcie raczej ten z Marizy. A najlepiej oba i wtedy same ocenicie ;)





Na koniec skład kremiku z Marizy:



i z Avonu:






Znacie? Lubicie?

środa, 20 marca 2013

TAG - Liebster Blog Award

OTAGowały mnie delishya i Hedvigis - bardzo Wam dziękuję :*


Zasady:
Odpowiadam na 11 pytań, potem wymyślam swoje, nominuję 11 blogerek z liczbą obserwatorów mniejszą niż 200 i zapraszam je do zabawy.



Pytania od delishyi:

1. Gdybyś mogła zmienić imię to na jakie i dlaczego?
Nie chciałabym zmienić swojego imienia, bo bardzo mi się ono podoba i tak już się przyzwyczaiłam do cech przypisywanych Monikom, że chyba nie umiałabym się zmienić ;)

2. Element wystroju Twojego mieszkania/pokoju, którego szczerze nienawidzisz?
Brak zamknięcia w łazience! Mieszkamy na stancji i chyba muszę sama zamontować jakąś zaszczepkę ;)

3. Zakup z którego najbardziej się cieszysz (coś upolowanego lub długo wyczekiwanego).
To jeszcze przede mną - marzy mi się aparat fotograficzny z prawdziwego zdarzenia. Ten co mam robi co może a do szczęścia naprawdę nie potrzeba mi wiele tylko trochę środków brakuje :/

4. Trend w modzie lub/i makijażu, który do Ciebie nie przemawia.
W modzie dużo do mnie nie przemawia, idę swoim tempem i z przerażeniem patrzę na to, co widzę na ulicach. Z makijażem mam w sumie podobnie, ale tu jakoś bardziej rozumiem wszelkie awangardowe wariacje.

5. Opisz najbardziej zwariowaną rzecz jaką zrobiłaś.
Oj, to chyba nie miejsce na to ;). Swojego czasu robiłam dużo zwariowanych rzeczy i bardzo się cieszę, że mam teraz co wspominać. Aż łza się kręci w oku! Ale w większości były to wariacje w lekkim stylu ;)

6. Wymień przedmioty znajdujące się w Twojej torebce.
Dobrze trafiłaś, że jeszcze zima, bo nie lubię chodzić z dużymi torbami i z powodzeniem mieszczę się w małej listonoszce. Teraz mam w niej: małą perfumetkę, plaster luzem, pusty wizytownik, zdjęcia legitymacyjne syna (to wszystko w małej kieszonce), mini opakowanie tamponów, lusterko, długopis, spinacz biurowy, wykałaczkę, pudełko zapałek, tabletki przeciwbólowe, chusteczki, landrynki owocowe, pustą kopertę, urwaną bransoletkę, wkładkę higieniczną (oczywiście w folii ;)) i portfel, który zajmuje większą część torebki. A moje must hewy czyli telefon i 2 błyszczyki noszę w kieszeni w kurtce.

7. Jeśli czytasz aktualnie książkę to jaką?
Teraz czytam "Zagubieni w czasie" i "Lew w sypialnie" Starowicza. W kolejce czeka "Gra o tron"

8. Gdybyś mogła mieć jakąś supermoc, to jaka ona by była?
Możliwość teleportowania się, bez dwóch zdań! Zawsze się spóźniam (mam to po Mężu;)) i byłoby to dla mnie wybawianiem.

9. Kosmetyk, bez którego nie mogłabyś żyć, to...
Chyba nie mam takiego. Lubię wiele kosmetyków, ale gdyby była taka konieczność to z pewnością wytrzymałabym bez tego wszystkiego.

10. Przedmiot, który zalega gdzieś w szafie, a którego nie masz serca wyrzucić.
Mam dużo takich przedmiotów, bo jestem typem zbieracza... Doskwiera mi to zwłaszcza przy przeprowadzkach, ale ostatnio uratowało mi to (prawie) życie, bo Synuś zablokował mi telefon wpisując zły PIN kilkakrotnie i okazało się, że po 10 latach od kupienia numeru ciągle przechowuję kartę z PUKiem.

11. Gdyby dobra wróżka mogła spełnić Twoje trzy życzenia, to jakie one by były??
Bardzo materialne i przyziemne: zdrowie najbliższych, własny dom z działką oraz wymarzona i stała praca w zawodzie.



Pytania od Hedvigis:

1. Co skłoniło Cię do założenia bloga?
Postanowienie noworoczne :). Czytałam kilka blogów i pomyślałam, że tez spróbuję, bo mam o czym pisać.

2. Czy po założeniu bloga wydajesz dużo więcej pieniędzy na kosmetyki czy tyle samo co przed?
Tyle samo mniej więcej, bo do zakupów podchodzę teraz bardziej rozsądnie (no, przeważnie ;)) i mimo tego, że kupuję czasem to, co polecacie to nie ryzykuję teraz tyle ile wcześniej.

3. Czy przed zakupem kosmetyków czytasz KWC i jak bardzo ufasz recenzjom tam zawartym?
Czasem czytam, ale to głównie jeśli chodzi o promocje w Biedronce na podkłady. Ufam im nawet, bo nie kupiłam tych rzeczy co chciałam po przeczytaniu opinii na KWC

4. Używasz częściej szminek czy błyszczyków?
Tylko błyszczyków! Jestem ich wielką maniaczką. Miałam jedną szminkę i byłam z niej nawet zadowolona, teraz też mam ich kilka nieużywanych, bo błyszczyki rules.

5. Bez jakiego kosmetyku nie wyobrażasz sobie codziennego makijażu?
Teraz to podkładu... I tuszu, bo tak już się do niego przyzwyczaiłam, że jak go nie użyję to mi strasznie łyso.

6. Jeśli zaspałaś i masz 3 minuty na makijaż - czego do niego użyjesz?
Często się to u mnie zdarza, więc mam już opanowany szybki-minimalny makijaż: podkład mineralny w pudrze, tusz i błyszczyk. Z kreską wolę nie ryzykować, ale w 5 minut to już spokojnie się wyrobię

7. Kupujesz kosmetyki na zapas czy nie lubisz tego i zużywasz na bieżąco?
Niestety, ale kupuję na zapas, bo "dobra promocja". Teraz udaje mi się powstrzymywać i mimo posiadania zapasów, otwieram je dopiero jak skończę dana rzecz (no przeważnie... ;))

8. Co najbardziej lubisz czytać na innych blogach?
Różne rzeczy, głównie to, co mnie zainteresuje już po tytule.

9. Nigdy nie ubrałabym się w...
mięsny strój Lady Gagi...

10. Czy na co dzień nosisz buty na obcasie czy tylko zakładasz je na specjalne okazje?
Tylko na specjalne okazje. Nie umiem za bardzo poruszać się sprawnie na obcasach, tym bardziej nie wyobrażam sobie ganiania w szpilkach za moim zwierconym Synusiem. A moja koleżanka ma po szpilkach tak skrzywione palce, że sam widok skutecznie wybija mi z głowy chęć zmiany nawyków - boję się mieć brzydkie stopy.

11. Jaki masz styl ubierania się i czy chciałabyś coś w nim zmienić?
Mój styl nazywa się "wygodny" ;). Ubieram się tak, żeby nie martwić się, że się przypadkiem ubrudzę i będę musiała lecieć się przebierać. Wiele razy chciałam zacząć ubierać się bardziej elegancko, ale wymagałoby to przewietrzenia szafy i nauczenia się co do czego pasuje. A aż tak mi się nie chce



Moje pytania:
1. Odkrycie muzyczne ostatniego tygodnia/miesiąca/roku.
2. Ulubione ciasto.
3. Gdzie chciałabyś spędzić tegoroczne wakacje?
4. Bohater literacki, który jest Ci najbliższy.
5. Ulubiony cytat.
6. Co chciałabyś zmienić w swoim życiu gdybyś mogła raz cofnąć czas?
7. Dopada Cię straszna ochota na coś słodkiego a w domu pustki. Co robisz?
8. Czy masz inną pasję poza blogowaniem?
9. Co najchętniej zmieniłabyś w swoim wyglądzie?
10. Domowe sposoby pielęgnacyjne, z których korzystasz.
11. Twój KWC.



Będę wdzięczna jeśli do zabawy przyłączą się:
1. Anonimowa
2. PUDERNICZKA
3. Paczaj ka
4. Zakochana w kosmetykach
5. Monika Miczek
6. Cupcake
7. Michunka
8. katniewojt
9. kurka
10. elf_
11. ranne-pantofle



Gorąco zapraszam :)

poniedziałek, 18 marca 2013

Lakier do paznokci 62, Mariza

Tak jak Wam pisałam ostatnio, na pierwszy ogień idzie oczywiście lakier do paznokci z Marizy.
To nie jest debiut tej firmy w moich zasobach, posiadam już lakier o numerze 44 i mimo tego, że wiedziałam na co mogę liczyć kupując numer 62, miałam nadzieję, że może jednak będzie ciut lepiej. Niestety...



Takie nowe odcienie zaproponowała nam na wiosnę Mariza:




Tak wygląda lakier nr 62 w buteleczce:


tu prezentuje się bardzo delikatnie i pastelowo, ale na paznokciu odcień bardzo zyskuje na intensywności i głębi (zrobiłam chyba z tysiąc zdjęć, żeby to uchwycić...), spójrzcie:

wykończenie kremowe




Na zdjęciach poniżej wydaje mi się być nieco podobny do blogerskiego Blue Lake od Wibo - co myślicie? Ja nie mam go jeszcze, więc nie mogę porównać:






Zdecydowanie odradzam Wam zakup tego lakieru! Mimo tego, że odcień jest dość ciekawy to już od wyciągnięcia pędzelka z buteleczki trzeba się bardzo nagimnastykować, żeby coś z niego wykrzesać. A wydaje mi się, że nie jestem laikiem jeśli chodzi o malowanie paznokci (choć patrząc na powyższe zdjęcia i moją precyzję to sama zaczynam w to wątpić)! Bardzo toporny w obsłudze jest ten lakier.

Pędzelek jest bardzo cienki, co nie dziwi przy tak małej buteleczce, ale zupełnie nie sprawdza się przy malowaniu: trzeba nim ciągnąć kilka razy po jednym paznokciu przez co robią się smugi i prześwity. Konieczna jest druga warstwa (pierwszą malowałam w czwartek wieczorem, schła dość długo i na prawych paznokciach przez noc pojawiły się rysy a drugą w piątek rano i z tą już poszło trochę szybciej), być może nawet i trzecia, ale ja nie mam cierpliwości.

Jeśli chodzi o trwałość to lakier otrzymał ode mnie dużego plusa! Zmyłam go dopiero wczoraj wieczorem i tylko na jednym paznokciu miałam odprysk (na rozdwojonym) a reszta wyglądała nadal zadowalająco. Po trzech dniach miałam jedynie minimalnie starte końcówki, ale za to liczne rysy i zadrapania na prawych paznokciach (nie wiem dlaczego tylko tam? Jestem praworęczna i lewe paznokcie zawsze wychodzą mi o niebo lepiej niż prawe, ale nie myślałam, że będzie to miało też wpływa na uszkodzenia mechaniczne ;)).

Kolejna rzecz, zmywanie. Dwie warstwy usuwa się dość łatwo i szybko, lakier trochę przenosi się na skórę, ale wystarczy przetrzeć czystym wacikiem i już po nim ani śladu. Trudniej usunąć lakier ze skórek tuż przy płytce...

I tu przechodzimy do najgorszego czyli LAKIER ODBARWIA PŁYTKĘ NA ŻÓŁTO!!! Masakra po prostu! Wyglądam jakbym miała grzybicę...
Przyznam się, że nie użyłam żadnej bazy, bo nie spodziewałam się najmniejszych problemów po takim delikatnym odcieniu a tu jednak niemiłe zaskoczenie! Mój wcześniejszy zakup czyli odcień 44, bardzo ciemny niebieski, z kolei barwił płytkę na sino, ale to można było przewidzieć. Z tym Was ostrzegam - bez bazy ani rusz!


Cena:
4,7 zł/5 ml

Dostępność:
konsultantki Marizy


Jestem bardzo niezadowolona z zakupu, tym bardziej, że się pomyliłam i wpisałam nie ten odcień co trzeba (chciałam 63). Chociaż jak teraz o tym myślę, to może dobrze, że nie mam jednak tego turkusowego, bo on to by dopiero odbarwiał! Niby cena nie jest wysoka za tę pojemność i jakość, ale miałam już tańsze lakiery, które spisywały się o wiele lepiej.
Boję się jednak, że drugie rozczarowanie lakierem nie będzie dla mnie nauczką i niebawem znów skuszę się na coś nowego... Tak, jestem lakieromaniaczką...

Ale Was ostrzegam i jak coś to kupujecie na własne ryzyko ;)

czwartek, 14 marca 2013

Zakupowo

Mimo sporej ilości kosmetyków otrzymanych w trakcie spotkań blogerskich nie umiem powstrzymać się przed regularnym uzupełnianiem zapasów w produkty katalogowe i inne drobiazgi. Oto, co zamówiłam/kupiłam w ciągu ostatniego miesiąca:

a) jak Avon


nowości z serii Anew Vitale:
- krem na dzień
- krem na noc
- żel do mycia twarzy
- zegarek w przepięknym kolorze ♥ to już mój trzeci zegarek kupiony w ciągu ostatniego roku i chyba czas powiedzieć stop ;)




b) Mariza


i zbliżenie na lakier


też w większości nowości:
- nawilżający żel do mycia twarzy z bawełną i olejkiem z awokado
- wygładzający peeling drobnoziarnisty z olejkiem migdałowym (wiem, co pisałam przy okazji ostatniego denka, ale nie mogłam się powstrzymać)
- puder sypki naturalny - miałam już transparentny i teraz chciałam odmiany, wydaje się być dość ciemny, ale zobaczymy jak będzie na twarzy
- lakier 62 - tu się pomyliłam, bo firma wypuściła w marcu 5 nowych odcieni, chciałam kupić ten bardziej turkusowy, ale coś źle zobaczyłam w katalogu i zaznaczyłam zły numer. Ten też mi się podoba, ale nie wiem jeszcze jak się spisze na paznokciach, bo to najświeższy, dzisiejszy zakup.



I na koniec coś przeuroczego i wodzącego na pokuszenie (równie świeżego jak dzisiejsza Mariza, bo zakupionego wczoraj przy okazji imieninowych odwiedzin rodziców) czyli

c) Tso Moriri :D


- przecudne serduszko o zapachu poziomek

 

- świąteczna pisanka w koszyczku


- bardzo niefotogeniczny bukiecik fiołków (?), różyczek (?)



- mini mydełeczka, wg mojego Synia "wafelki"


Musicie mi uwierzyć na słowo, że pachną obłędnie!!! Wszystkie!
Na zdjęciach są jeszcze zafoliowane, bo mam już ich taki zapas, że nie chcę aby mi wietrzały. Kupiłam też jedno mydełko z myślą o Was :). Już od jakiegoś czasu zbieram różne rzeczy do rozdania i nie mogłam zapomnieć o mydełku. Niebawem podam więcej szczegółów i wówczas zaprezentuję Wam to cudo.

Najszybciej możecie się spodziewać recenzji lakieru 62, bo już mnie korci, żeby zmyć paznokcie i go sprawdzić a reszta pojawi się jak tylko wyrobię sobie jakąś opinie.
To wszystko na dziś :) Do zobaczenia wkrótce.

środa, 13 marca 2013

Puder prasowany od Madame Lambre

Hej!
Kiedyś pisałam Wam, że wygrałam rozdanie u Cammie, wymyśliłam imię dla Madame Lambre i udało się, maszyna wylosowała moją propozycję (jakbyście były ciekawe to zaproponowałam imię Esmeralda :?). Błyskawicznie dotarła do mnie taka oto nagroda:




Jeśli jeszcze nie znacie firmy to zapraszam do poczytania tutaj

Tym, co z pewnością wyróżnia Madame Lambre na rynku są niebanalne, kolorowe opakowania i ciekawe, bambusowe lub drewniane szkatułki na kolorówkę - ja nigdy wcześniej nie spotkałam się z czymś takim, ale to też pewnie dlatego, że cieni u mnie nie uświadczysz, więc tym bardziej takich fikuśnych kasetek. Na styczniowym spotkaniu wpadły w moje ręce próbki kremów i podkładu i muszę powiedzieć, że jestem bardzo ciekawa jak spisują się kosmetyki pielęgnacyjne, bo ich opakowania też są imponujące.




Info od producenta:
Puder prasowany doskonale matuje skórę nadając jej jednocześnie subtelnego satynowego blasku. Idealny do wykończenia makijażu, nie wysusza skóry i nie tworzy efektu maski. Cudownie rozświetla skórę, wyrównuje koloryt i sprawia, że twarz jest świeża i wypoczęta. Utrzymuje się na twarzy cały dzień.


Dostępny jest w czterech odcieniach:




Ja wygrałam odcień 02:



Zwykle używam najjaśniejszych pudrów, wyjątkiem był Studio Artist z Oriflame w odcieniu Medium, który bardzo mi się spodobał, bo miałam wrażenie, że "ożywiał" moją twarz. Podobnie było z tą dwójeczką. Muszę jednak zacząć od tego, że to tłoczenie na pudrze jest tak piękne, że mimo ogromnej ochoty na użycie go tuż po rozpakowaniu przesyłki, powstrzymywałam się przez pierwszych kilka dni i tylko podziwiałam, no majstersztyk!
Szkoda tylko, że tak piękne wykończenie otrzymujemy w takim lichym, przezroczystym opakowaniu, które niestety nie nadaje się do torebki, bo się nie domyka... Zdaję sobie sprawę, że to tylko wkład uzupełniający do szkatułki, ale może firma powinna pomyśleć o jakimś lepszym rozwiązaniu, dzięki któremu można by nosić ten puder przy sobie i używać do poprawek w ciągu dnia? Nie wiem jakiego rozmiaru są te szkatułki i nie wiem czy kobiety, które używają cieni noszą je przy sobie każdego dnia - nie sądzę, ale mogę się mylić.
Ja poradziłam sobie z tym problemem wkładając blister do pustego opakowania po pudrze ryżowym z Marizy. Było ciężko, bo ledwo co pasują one do siebie rozmiarami - robiłam to trochę na siłę i teraz widzę, że plastik ma takie cienkie linie, jakby początki pęknięć. Mój zabieg pozwolił mi cieszyć się z pudru nie tylko w domu, ale wszędzie gdzie wychodziłam, nawet na ostatnim spotkaniu w Hrubieszowie pokazywałam dziewczynom moje rozwiązanie. Za to niestety produkt ma u mnie wielki minus. I nie jedyny w sumie, bo wydajność też jest dość słaba - używam go mniej więcej od połowy stycznia, niemal codziennie i już niestety gdzieniegdzie prześwituje denko :/ Teraz muszę go bardziej oszczędzać albo całkiem odstawić i używać tylko WWO! (w wyjątkowych okolicznościach ;))

Na uwagę zasługuje bez wątpienia zapach, bo dawno nie używałam pudru pachnącego równie pięknie! Nie bójcie się, nie czuć tego przez cały dzień a jedynie przy malowaniu i jest to bardzo przyjemne doznanie. Zachwycając się zapachem nie musimy się też martwić, że zaczniemy kichać przez pylenie, bo akurat ten puder nie należy do "pylaczy". Ma za to coś dziwnego w sobie, nie wiem jak to określić... Otóż nie jest on tak twardo zbity i wystarczy leciutkie (naprawdę leciutkie!) muśnięcie pędzlem po powierzchni i  ten już jest cały w pudrze. Skraca to bez wątpienia czas wykańczania makijażu, bo nie musimy machać i machać tym pędzlem i w opakowaniu i po twarzy a potrzeba zaledwie 3-4 ruchów na trasie puder-twarz i możemy wychodzić :).

Efekt jaki otrzymujemy jest naprawdę zadowalający! Twarz wygląda bardzo świeżo i zdrowo, nie jest to tzw. tępy mat a raczej takie stonowane, aksamitne wykończenie. Teraz zimą nie potrzebowałam poprawek w ciągu dnia, byłam bardzo zadowolona z matowienia i szkoda, że nie będę miała okazji wypróbować go latem, bo już się kończy :/. Bardzo dobrze czułam się w tym kolorze i chyba zrezygnuję już z używania najjaśniejszych pudrów, bo w tych ciut ciemniejszych czuję się o wiele lepiej. I mam nadzieję, że też wyglądam ;)


Z jednym nie mogę się zgodzić - nie wiem czemu producent obiecuje, że puder ma cudownie rozświetlać? Skoro ma zmatowić to po co rozświetlać??? Macie jakiś pomysł?


Cena:
10,31 zł/12 g

Dostępność:
drogerie lub sklep internetowy




Znacie? Ja szczerze polecam i sama z pewnością skuszę się na kolejne opakowanie.

piątek, 8 marca 2013

Denko - luty

Nadrabiania zaległości ciąg dalszy... Jeszcze chyba nigdy denko nie pojawiało się u mnie tak późno :/ I nigdy nie było tak duże, ale przeprowadzka skutecznie zmotywowała mnie do posegregowania kończących się opakowań i wykańczania ich w pierwszej kolejności.
Szybko, do rzeczy!


1. Pantene Pro-V, 2 w 1 szampon z odżywką do włosów farbowanych - włosy ostatni raz malowałam jeszcze w październiku, więc nie wiem czy faktycznie coś pomaga, ale u mnie spisywał się dobrze. Fajny zapach, wygodna, gęsta konsystencja, dobrze oczyszczał i nie obciążał włosów - być może skuszę się jeszcze.

2. Avon, Anew Rejuvenate rewitalizujący żel oczyszczający  2 w 1 - długo czekałam na dobrą promocję a jak się zdarzyła to po kilku użyciach zepsuło mi się otwieranie :/. Musiałam go przelać do dozownika po mydle i w tej formie było ok: dobrze oczyszcza, choć słabo się pieni, pachnie świeżo, ale trochę chemicznie i wyraźnie czuć chłodzenie na twarzy, więc może być ukojeniem dla rozgrzanej skóry latem. Nie wiem jakie zadanie miały błękitne kuleczki w żelu (nawilżały? tonizowały?), ale fajnie było je przebijać na twarzy ;). Skuszę się jeszcze w dobrej promocji i mam nadzieję, że opakowanie nie popsuje mi się tak szybko.

3. Avon, Anew Ultimate, balsam ujędrniająco-regenerujący do ciała - może to nie moja półka wiekowa, ale uważam ten balsam za totalną porażkę! Lepił się na skórze, długo się wchłaniał a efektów nie zauważyłam... Może u starszych pań spisałby się lepiej, ale ja już mu dziękuję.

4. Olay Essentials, krem na noc active hydrating - recenzja niedługo

5. Avon, podkład Ideal Shade, Nude - to najciemniejszy odcień jakiego używałam do tej pory, ale mam już dość nieudanych prób z Ivory, więc jak tylko miałam okazję kupić ten osławiony podkład to celowałam tak, aby było dobrze na lato. Zdziwiła mnie trochę konsystencja i rozwarstwienie produktu w buteleczce, ale data ważności była jeszcze długa i nie chciało mi się bawić w zwracanie - tym bardziej, że mogłabym nie doczekać wymiany, bo to podkład wycofany ze sprzedaży regularnej i pojawił się tylko w ofercie specjalnej, w raczej małej ilości. Dla mnie to najlepszy podkład z oferty Avonu! Przeszkadzał mi jedynie jego zapach, który niestety czułam nawet w trakcie dnia, ale dla efektu byłam skłonna to wytrzymać. Dobrze mnie matowił a kolor latem wcale nie był za ciemny, z krycia też byłam zadowolona dlatego żałuję, że nie mogę go już nabyć.

6. Plusssz Lady, tabletki musujące o smaku limonkowo-imbirowym, oczyszczanie: detox - przepyszne tabletki do picia, w których na moje szczęście nie czułam imbiru. Nie wiem czy oczyszczały, bo nie umiem tego sprawdzić, ale bardzo przyjemnie się je piło. Raczej nie kupię ponownie, cena dla mnie odstrasza.

7. Rossmann, płatki kosmetyczne z aloesem - całkiem fajne płatki, kupiłam w promocji chyba za 1,59 zł i w tej cenie chętnie jeszcze poużywam sobie. Teraz mam zapas biedronkowych i szybko nie będę potrzebowała nowych ;)

8. Venita, rozgrzewający krem do stóp - pisałam o nim tutaj. Może w przyszłym roku skuszę się na niego.

9. Avon, oczyszczający żel do mycia twarzy przeciw wągrom z 2% kwasem salicylowym - beznadziejne, odkręcane opakowanie!!! Tak mnie denerwowała ta zakrętka, że pewnego dnia wycisnęłam wszystko do opakowania po mydle (w którym były już resztki żelu z pozycji nr 2) i tym sposobem zrobiłam sobie ciekawą mieszankę. Niestety, ale nic nie robił z moimi wągrami na nosie... Konsystencja żelowa a w niej pływa sporo ostrych drobinek peelingujących, zapach znośny jak na obecność kwasu. Nie kupię ponownie.

10. Choisee, mydło z masłem shea czekolada i miód - na zdjęciu jest mięta i sezam, ale to była pomyłka i dwa różne mydła miałam z taka samą etykietą. Początkowo zachwycałam się zapachem, ale z czasem ta obślizgła, brudząca zlew kostka w kolorze same-domyślcie-się-czego obrzydzała mnie i ledwo ją skończyłam. Jednak wolałam mięte z sezamem.




11. Avon, żel Waterfall - stały bywalec w mojej łazience i długo tak będzie.

12. Nivea, szampon regenerujący włosy długie Long Repair - skusiłam się na szampon po przetestowaniu go z saszetki w duecie z odżywką z tej samej serii. W duecie była rewelacja, sam szampon już tak nie zachwycał, ale nie było też tak całkiem beznadziejnie. Plus za zapach, konsystencję i wydajność a minus za brak poprawy w kwestii wypadania i łamania się włosów. W duecie kupię, samego szamponu raczej nie.

13. Pollena Ostrzeszów, Biały Jeleń, żel pod prysznic hipoalergiczny z nagietkiem - bardzo fajny żel o niezwykle świeżym i orzeźwiającym zapachu! Konsystencja trochę zbyt galaretowata i raz wypadła mi z dłoni, ale to jedyny minus, bo działaniem a zwłaszcza zapachem jestem zachwycona! Z pewnością to nie jest ostatni mój Jeleń ;)






I dokładka:



14. Intimea, żel do higieny intymnej - mój biedronkowy ulubieniec. Często go kupuję, bo lubię zapach i działanie i uważam, że jak za tę cenę jest naprawdę spoko. Kupię.

15. Avon, scrub do ciała Truskawkarecenzja, kupię ponownie.

16. Oriflame, krem do rąk Silk Beauty Luxury Velvet - bardzo ładny zapach i działanie zadowalające. Z przesuszonymi dłońmi słabo sobie radził, ale jako "nacodzienny" nawilżacz dawał radę. Szybko się wchłaniał i nie zostawiał nieprzyjemnej warstwy. Bardzo udany produkt jak na limitowaną edycję, jak będzie okazja to jeszcze kupię.

17. Farmona, kokosowy krem do rąk i paznokci - zapach obłędny ♥, ale działanie już gorsze :/. Nie wchłaniał się całkowicie i zostawiał lepką warstwę, która mi przeszkadzała. Latem byłam zadowolona z nawilżania, ale w okresie jesienno-wiosennym nie radził sobie z moimi łapkami. Po zużyciu 1/3 opakowania popsuła mi się zakrętka, więc musiałam przelać go do innego pojemniczka. Nie kupię.

18. Avon, peeling głęboko oczyszczający pory - mój ulubiony zdzierak, ale postanowiłam dać buźce odpocząć od niego, tym bardziej, że przy mojej wrażliwej cerze powinnam z tego typu produktów zrezygnować całkowicie. Przy samym końcu miałam wrażenie, że twarz aż mnie boli od tej mięty i ostrych drobinek a chłodzenie zimą nie było już takie przyjemne. Może kiedyś kupię, ale teraz rozejrzę się za peelingiem z BingoSpa i będę go stosować naprawdę sporadycznie.

19. BingoSpa, serum czekoladowo-miętowerecenzja, chętnie wrócę do niego, ale też mam ochotę wypróbować inne zapachy.

20. Bandi, krem z kwasem pirogronowym, azelainowym i salicylowym - próbka wystarczyła mi na 3 użycia, więc to mało, aby móc go ocenić, ale zaciekawił mnie ten krem ze względu na zapach i dobrze brzmiące obietnice. Myślę, że jesienią skuszę się na pełnowymiarowe opakowanie.


21. Avon, potrójny błyszczyk Luminous Mauve - to zdecydowanie mój ulubieniec jeśli chodzi o avonowe błyszczyki. Kolor idealny dla mnie (wg mnie ;)), przepyszny zapach i smak, nie znikał szybko z ust i pasował mi na co dzień. Na zbiorowym zdjęciu widać, że zostało go trochę w opakowaniu, ale ja już nie miałam siły męczyć się z wydobywaniem. Mam jeszcze taki brzoskwiniowy, ale to już nie to samo :,(

22. Oriflame, balsam do ust Incredibalm - bardzo przyjemny balsam o zapachu budyniu malinowego. Nie dawał koloru, ale za to łagodził jakieś mini podrażnienia. Możliwe, że się jeszcze skuszę, ale teraz mam tyle wszelkich mazideł do ust, że nie wiem kiedy to wykończę...




Tu jeszcze moje wyrzutki:
- tusz SuperSHOCK Max i zwykły SuperSHOCK w wydaniu limitowanym
- korektor



A porządkując rzeczy przed przeprowadzką odnalazłam torbę z pustymi opakowaniami, które zostawiałam na tzw. "przyda-się". Kiedyś czytałam, że pompka z tego serum nadaje się do buteleczki podkładu Revlon, więc jeśli macie ochotę ją przygarnąć to proszę o info w komentarzu. Ja jakoś się jeszcze nie dorobiłam tegoż podkładu ;)




Ufff! Jakoś dobrnęłam... Mam nadzieję, że i Wy dotrwałyście do końca ;)
Znacie coś z tych produktów? Podzielacie moje zachwyty i rozczarowania?

Fotorelacja ze spotkania w Hrubieszowie

Od spotkania minęły już prawie 2 tygodnie a u mnie relacja dopiero teraz :/

Pisałam Wam, że jestem świeżo po przeprowadzce - noc przed spotkaniem spędziłam na pakowaniu rzeczy, które mieliśmy wywieźć do rodziców, zasnęłam grubo po północy a i tak już od 6:00 sprawdzałam co chwilę zegarek czy nie zaspałam ;) Od rana też cały czas w biegu i ledwo zdążyłam pomalować paznokcie (jeden niestety ucierpiał, więc musiałam go ratować już w Hrubieszowie).

Najpierw poznałam dziewczyny chełmskie, bo zgadałyśmy się i dołączyłam do nich do żółtego autka ;) a na miejscu resztę. Spotkałyśmy się w restauracji Magistrat (po rewolucjach Magdy G.;)) i spędziłyśmy tam naprawdę świetny czas, szybko złapałyśmy wspólny język (o co nietrudno przy wspólnych zainteresowaniach) i aż szkoda, że miłe chwile tak szybko mijają.

Na spotkaniu miały się odbyć dwie prezentacje, ale tylko Justynie z Pilomaxu udało się dojechać, więc miałyśmy okazję porozmawiać nie tylko o produktach firmy, ale też o blogach ogólnie, trochę o muzyce i Braciach Figo Fagot ;)

Jeszcze w drodze wpadłyśmy na pomysł, żeby kolejny meeting zorganizować w Chełmie, reszcie dziewczyn spodobało się to, więc planujemy się spotkać w maju - więcej szczegółów podamy jak coś ustalimy, ale wstępnie tak to wygląda. Jestem ciekawa ile blogerek jest w Chełmie?



Oto fotki:
(zdjęcia pochodzą od Klaudii i Kasi)

cała ekipa:
CzarnulkaaPozytywnieCzarnaDream's WorldAga1002, Katarina555 i ja 

Justyna z Pilomaxu i my





Klaudia i ja



MonikaAgnieszka, ja i Klaudia

chełmskie blogerki trzy ;)

Za super prezenty dziękuję firmom:

Niestety, ale nie mam zbiorczego zdjęcia wszystkich podarunków :/ Fotki pojawią się przy okazji recenzji poszczególnych kosmetyków.

Do miłego następnego drogie koleżanki :)