Łączna liczba wyświetleń

sobota, 28 lutego 2015

Z ostatnich wizyt w sh

Wiosna za oknem a w mojej szafie wieje nudą - luty był fajnym miesiącem jeśli chodzi o moje wizyty w sh, ale dopiero teraz zobaczyłam jak szarobure są te zakupy. No cóż, cała ja ;)
Zapraszam na przegląd

 koszulka Next, 6.5 zł

 bluza Rusty, 8.5 zł (z ekstra koronką na kapturze)


 szorty New Look, 1 zł

 truskawkowa koszulka Atmo, 4.5 zł

panterkowa bluzka H&M, 4.5 zł

 oj, tu Biedronkowa wyprzedaż, bluza 15 zł

 legginsy z łatami H&M, 12.5 zł

 chusta Firetrap, 4.5 zł

 legginsy River Island, 4.5 zł

 ocieplane legginsy na ruskim bazarku, 20 zł

 mega ciepłe i totalnie aseksualne spodnie dresowe, 4.5 zł

 koszula 2 w 1 Next, 4.5 zł

 neonowo różowa bluza Lolitta, 10.5 zł

 najlepszy stanik w życiu!!! 2 zł

 i różowy 2 zł

 ostatnie ciepłe skarpetki w tym sezonie, 1 zł/para

koszulka Rebel, 3.5 zł

A Wy już przygotowałyście szafę na nadejście wiosny? 

środa, 25 lutego 2015

CosmoSPA, Savon Noir Eukaliptus czyli czarne mydło

Nad zakupem czarnego mydła myślałam od dawna. Po różnych postach pochwalnych wiedziałam, że chcę je mieć, ale nie wiedziałam jaką firmę wybrać. Z pomocą przyszedł ostatni Dzień Darmowej Dostawy - nie miałam listy zakupów tylko błądziłam po wizażu i tak trafiłam do sklepu CosmoSPA, który w ofercie miał mydła o gramaturze w sam raz jak na pierwszy raz. I znowu! Wariantów zapachowych było kilka, ale ostatecznie wybrałam mydło eukaliptusowe i dziś o nim parę słów.

 czarne mydło na bazie czarnych oliwek, 
oleju oliwnego i eukaliptusowego

* peelinguje, 
* intensywnie oczyszcza, 
* wygładza,
* odżywia.

Zacznę od tego, że z tymi zapachami to się trochę oszukałam, bo, jak później doczytałam w recenzjach, bez względu na wybraną wersję, zapach będzie taki sam. Czyli bardzo dziwny. Jeszcze dziwniejszy niż mydła Aleppo, ale da się do niego przyzwyczaić. W każdym razie dla efektu dogłębnego oczyszczenia warto.
A w ofercie mamy do wyboru mydło z dodatkiem właśnie oleju eukaliptusowego albo lawendowego, ze słodkiej pomarańczy, róży damasceńskiej bądź zwykłe, bez dodatkowych olejków. 

Tak wygląda mydło na stronie sklepu
źródło
a tak u mnie


Jak widać, w rzeczywistości nie jest tak gęste i zbite, ale w sumie ta rozbieżność w niczym nie przeszkadza. Na początku może faktycznie było ciut gęstsze i wydawało się ciemniejsze w opakowaniu, teraz wygląda jak wygląda.

Mydła początkowo używałam rękoma, ale było to dość problematyczne, więc palce zastąpiłam gąbką do demakijażu, o taką


Mam nadzieję, że widać to na zdjęciach - jest ona dość twarda i przed użyciem należy ją zmoczyć. Taką wyciśniętą, lekko wilgotną, nabieram trochę mydła na brzeg i rozprowadzam na twarzy. Staram się równomiernie. Chwilę czekam i zmywam. Dopiero po spłukaniu reszek mydła z gąbki i zmywaniu go z twarzy, produkt lekko się pieni. I wtedy trzeba uważać na okolice oczu, bo jak się zatrze to bardzo piecze. Po zmyciu czuć naprawdę gładką skórę, ale nie ma co czekać z tonizowaniem i nawilżaniem, bo mydło może lekko ściągać skórę. Dobrze, że przynajmniej jej nie wysusza.
Dzięki temu duetowi byłam zmuszona (niemal) zapomnieć o tradycyjnym peelingowaniu. Niemal, bo nie umiałam z tego całkowicie zrezygnować, więc raz na jakiś w weekendowe poranki robiłam sobie rytualny zabieg z maseczkowaniem.

Powiem Wam, że jestem bardzo zadowolona z efektu oczyszczania, które uzyskuję dzięki temu produktowi. Skóra po zmyciu faktycznie aż skrzypi! Produkt stosuję od grudnia w terapii szokowej (czyli niemal codziennie). Na początku dość widoczne było wyciąganie starych zanieczyszczeń - po kilku dniach czoło miałam usiane syfami, które na szczęście szybko dały się usunąć. Podczas używania ważne, aby uważać na tego typu zmiany - gąbka może niepotrzebnie podrażniać te miejsca, więc lepiej je omijać lub oczyszczać je jeszcze delikatniej.
Teraz nie mogę jeszcze powiedzieć, żeby problem pojawiających się okresowo pryszczy został całkowicie rozwiązany. Mam nadzieję, że wszystko jest na dobrej drodze, ale przynajmniej mogę być spokojna, że mój problem nie ma źródła w niedostatecznym oczyszczaniu z makijażu itp. Choć z drugiej strony, nie wiem czy takie banalne rozwiązanie nie byłoby lepsze...


Cena:
11,99 zł/100g (22,99 zł/300g)

Dostępność:

Skład:

Podsumowując, jestem bardzo zadowolona z zakupu. I jeśli miałabym coś doradzić to też polecam zacząć od małych gramatur mydła po to, aby sprawdzić czy w ogóle taki rodzaj oczyszczania twarzy Wam odpowiada. Mi tak i niebawem rozpocznę testy kolejnego blogowego hitu, ale o tym niebawem ;) Ja już się nie mogę doczekać!


Znacie/Lubicie czarne mydła? 

sobota, 21 lutego 2015

Balsam do rąk True Blue Spa, Bath & Body Works

Dziś różowo mi, bo na dworze coraz ładniej a na tapecie fajny krem do rąk w pozytywnie nastrajającym opakowaniu. Tego rodzaju produkty są nieodłącznym elementem każdego dnia, mam je poustawiane w różnych miejscach w domu, jeden zawsze nosze w torebce. Wśród nich bywają lepsze, gorsze i przeciętne, jeśli jesteście ciekawe jak spisał się krem Bath & Body Works to zapraszam.

true blue spa


W nieprzeciętnej urody tubce o niestandardowej pojemności 74 ml mieści się bardzo gęsty i treściwy krem-balsam, który świetnie pielęgnuje i nawilża nasze dłonie. Parafina sprawia, że nakładamy sobie niewidzialne rękawiczki. Rękawiczki, które czujemy spory czas po aplikacji, więc nie każdy może to lubić. Ja nie przepadam, ale nauczyłam się już z nim współpracować - kremu używam w okresie jesienno-zimowym, głównie rano, przed wyjściem do pracy i wieczorem przed snem. Rano, bo zimne powietrze na dworze sprawia, że czas wchłaniania jest krótszy a wieczorem to wiadomo, wystarczy poduszka, kołdra i nic mi już nie przeszkadza.

Otwieranie typu klik jest bardzo wygodne a jednocześnie solidne - słychać bardzo wyraźne kliknięcie, więc krem sam nie otworzy się w torebce a jednocześnie paznokcie nie powinny ucierpieć.

Zapach kremu jest bardzo przyjemny, cytrusowy. Najbardziej czuję pomarańcze co dziwne, bo w składzie ich nie widać. Jest za to oliwa z oliwek, olejek awokado i morelowy i inne cuda.

Dostępność:
pewnie w sklepie firmowym, necie

Cena:
13 $ (nie wiem ile u nas)

Skład:

Lubicie takie konkretne kremy?

piątek, 13 lutego 2015

ShinyBox Luty 2015 "The Gift of Love" - prezentacja zawartości

To moje pierwsze pudełeczko Shiny i to w dodatku edycja Walentynkowa, więc tym bardziej nie mogłam się go doczekać. Od zamówienia zerkałam codziennie na fb w poszukiwaniu podpowiedzi, ale dziś starałam się nie zaglądać ani tam, ani na bloga, żeby mieć niespodziankę. Pierwsze, co mnie zaskoczyło to waga pudełka! Jest dość ciężkie a w dodatku się nie domykało, więc czym prędzej zabrałam się za przegląd zawartości. I tu kolejne pozytywne zaskoczenia :)
Oto, co znajduje się w moim pudełeczku

 uroczo wygląda


 wszystko razem

I po kolei:
 wersja waniliowa

 krem membranowy

 maska drożdżowa

 serum do paznokci

 truskawkowa maska Yasumi z shakerem

 GRATIS: mydełko Biały Jeleń i jeszcze 2 próbki masła Farmona: Cosmos i Pinacolada


Najbardziej jestem zadowolona z maski drożdżowej, choć nawet jej nie znam ;) Reszta też jest mi obca, więc z wielką niecierpliwością, lada moment rozpocznę testy. Trochę rozczarowała mnie obecność żelu FM, bo spodziewałam się czegoś z nowej linii The Body Shop (w niektórych pudełkach jest masło albo żel), ale zapach waniliowy przypadł mi do gustu po pierwszym powąchaniu i może nie będzie tak źle.


A co sprawiło, że w końcu zdecydowałam się na pudełko? Była to dość ciekawa, moim zdaniem, oferta na zakup pakietu 3-, 6- lub 12-miesięcznego. W zależności od pakietu były dodawane prezenty. Ja wybrałam pakiet 3-miesięczny i oto co dostałam w prezencie


 * Bandi, krem intensywnie nawilżający
* Dermika, serum "Koncentrat piękna"
* Etre Belle, cienie do powiek w kredce

kolory, jak widać, bardzo moje, więc może w końcu zacznę używać cieni ;)


Jak Wam podoba się lutowa edycja ShinyBoxa? Skusiłyście się?

środa, 11 lutego 2015

Książki stycznia

Pomyślałam sobie, że skoro książki są nieodłącznym elementem mojego życia to będę poświęcać im raz w miesiącu trochę miejsca tutaj. Nie będą to jakieś mega obszerne recenzje, ot taka prezentacja tego, co udało mi się przeczytać w danym miesiącu. No i przy okazji rozliczenie z wyzwania, w którym biorę udział. Mam nadzieję, że w tym postanowieniu wytrwam jak najdłużej :)
W styczniu poszło mi słabawo - przeczytałam tylko 3 książki (jakościowo jest trochę lepiej, bo w zasadzie każda pozycja jest godna polecenia). Wiadomo jak jest czasowo, ale codziennie staram się przeczytać chociaż kilka stron. Na dobry sen :)
Oto mój styczniowy stosik



1. Erin Morgenstern "Cyrk nocy"

Książka pełna magii i miłości. Niezwykle ciekawa opowieść o tajemniczym cyrku pojawiającym się ni stąd ni zowąd w przeróżnych miejscach na całym świecie. Barwne opisy poszczególnych namiotów są tak ciekawe a jednocześnie wymagające użycia wyobraźni, że nie jest to łatwa i szybka lektura.
Czytelnik wie, że będzie obserwował pojedynek między magikami, ale stopniowo poznaje jego zasady a zakończenie jest mimo wszystko zaskakujące.



2. Gillian Flynn "Mroczny zakątek"

Tu następuje całkowita zmiana klimatu. Thriller, który trzyma w napięciu niemal do ostatniej strony. Główna bohaterka, Libby Day, to postać raczej wkurzająca a jednocześnie wzbudzająca litość, bo jako jedyna z rodziny przeżyła masakrę w domu - ktoś zamordował jej matkę i dwie siostry. Na postawie zeznań 8-letniej Libby skazano jej brata i teraz, na prośbę członków Klubu Zbrodni, razem  próbują się dowiedzieć, kto faktycznie stoi za tamtymi tragicznymi zdarzeniami. Książka bardzo wciągająca a zakończenie wbija w fotel.

3. Anne Holt "To, co się nigdy nie zdarza"

Kolejny kryminał trzymający w napięciu. W makabryczny sposób giną kolejne osoby, które nie mają ze sobą nic wspólnego poza tym, że są osobami znanymi, rozpoznawalnymi. Dość szybko poznajemy mordercę, ale zakończenie jest przewrotne. 


Realizacja mojego wyzwania prezentuje się następująco
Trochę na siłę dopasowywałam te książki i okazało się, że wcale nie będzie tak łatwo. Postanowiłam jednak czytać, co mi wpadnie w ręce i raz w miesiącu robić bilans polegający na odhaczaniu kolejnych pozycji. Koło II połowy roku zacznę poszukiwania konkretnych książek do tych mniej oczywistych punktów.

A Wy co ciekawego przeczytałyście ostatnio?

niedziela, 8 lutego 2015

Styczniowe zakupy

Nieśmiało planowałam, aby ograniczyć się z zakupami kosmetycznymi. Nie było to wprawdzie postanowienie noworoczne, ale takie pragnienie i już widać, że nie będzie łatwo... Starałam się, ale styczeń i wyprzedaże mu towarzyszące nie były mi obojętne. Raz w sumie udało się i zdrowy rozsądek wygrał - pokuszona przez Kamilę naprędce złożyłam zamówienie na bez mała 100 zł po to, aby otrzymać 2 gratisy... Przespałam się z tym, oprzytomniałam i poprosiłam o anulowanie zamówienia - na szczęście bez problemów. Z jednej strony żałuję, bo miałabym okazję wypróbować kosmetyki Go Cranberry, ale w sumie w momencie składania zamówienia oferta była tak przebrana, że właściwie dobierałam na siłę. Potem uzupełniono zapasy, ale ja już byłam po kuble zimnej wody.
Przechodząc jednak do tematu...

A) Biedronka
 - kulka Garnier,
- podkład matujący Lirene,
- szampon Be Beauty.

B) drogeria Rossmann i Natura
 - mydło w płynie Isana (żel też kusił, ale nie uległam),
- pędzel Donegal (+100 pkt Payback).

C) Mariza - zakupy głównie z ulotki wyprzedażowej
 - podkład nawilżający,
- lakier liliowy,
- serum arganowe do rąk,
- korektor antybakteryjny,
- kulki rozświetlająco-korygujące - nowość w katalogu!
- podkład matujący,
- puder matująco-kryjący.

D) ciuchland
 - peeling do ciała Nirvana Spa,
- pastyle do kąpieli She's A Rebel,
- maseczka owocowa Montagne Jeunesse.

E) Avon
 - żel Divine Time (powrót ulubionego Winter Cocoon ♥),
- krem wyrównujący koloryt,
- podkład matujący - nowość,

 - powrót serii z Białą herbatą Planet Spa (maseczka idzie w świat, bo jest peel off),
- walentynkowy zestaw śniadaniowy,
- woda Mesmerize Black ♥,
- piaskowy lakier Radiant Rose (dotarł dopiero po miesiącu),

 - spodnie sportowe,

- torba Lydia ♥ miłość od pierwszego ujrzenia!

 F) książki
- 9,99 zł/szt (Biedronka i Carrefour)

Jak widzicie, najgorzej jest mi oprzeć się zakupom katalogowym... Z Marizy zwykle robię jedno zamówienie na katalog, ale z Avonu ciągle coś wypatrzę i domówię. Poza oczywistościami kosmetycznymi, jestem bardzo zadowolona ze spodni (choć jeszcze w nich nie ćwiczyłam ;)) i torby oraz książek. W lutym też już kupiłam 3 książki (w prezencie Walentynkowym dla siebie :P), ale pokażę je Wam dopiero za miesiąc, w podsumowaniu.

Jak u Was z zakupami? Co u mnie zainteresowało Was najbardziej?