Łączna liczba wyświetleń

sobota, 27 lutego 2016

Biolaven organic, żel myjący do twarzy olej z pestek winogron i olejek lawendowy

Luty dziwnym miesiącem był. Niby krótki, niby było trochę wolnego, ale jakoś ciężko to wszystko ogarnąć. Z blogowych planów nici, muszę popracować nad organizacją czasu, bo tak być nie może. Dobrze, że dziś pojawiło się słońce to od rana mam jakiś przypływ motywacji! Czym prędzej zatem zabieram się do roboty.

Lutowe dermokonsultacje Sylveco, które jak zwykle ominęły moje miasto, dały mi kopa, bo jak do tej pory pisałam tu jedynie o pomadce peelingującej i toniku hibiskusowym a płyn micelarny czeka na swoje 5 minut już przez drugie opakowanie. Zdałam sobie sprawę, że nie można nie pisać o czymś, co jest tak dobre a w dodatku polskie.
Dziś zacznę jednak od żelu Biolaven, bo ten już ledwo zipie


żel myjący do twarzy


olej z pestek winogron & olejek lawendowy


Żel mam z Shinyboxa i od razu trafił do łazienki, bo wówczas była to nowość, która bardzo mnie ciekawiła. Zgrabne opakowanie z pompką, z miłą dla oka grafiką, okazało się być praktyczne - pompka się nie zacina, bardzo łatwo ją uruchomić a etykieta się nie niszczy mimo moczenia jej mokrymi rękoma. Wprawdzie, aby skontrolować ubytek trzeba zaglądać pod światło, ale nie jest to coś niewykonalnego.

Używanie tego żelu to wiele niespodzianek dla mnie. Po pierwsze, po nazwie i etykiecie spodziewałam się zapachu lawendy a tu na pierwszy węch wybijają się jednak winogrona. Bardzo przyjemne. Lekka, żelowa konsystencja produktu może czasem spłynąć z dłoni, więc trzeba uważać. Żel nie pieni się w kontakcie z wodą i skórą i bardzo delikatnie oczyszcza twarz podczas porannej toalety - próbowałam zmywać nim makijaż, ale nie radził sobie z tym zbyt dobrze. Nie podrażnia, nie powoduje pieczenia jeśli dostanie się w okolice oczu, nie wysusza. 

Jestem z niego bardzo zadowolona, bo spełnia swoje zadanie a w dodatku bardzo przyjemnie pachnie. Jest wydajny, łatwy w transporcie, nieszkodliwy dla mojej problematycznej cery - wszystko, czego potrzebuję. 

Cena:
ok. 16 zł/150 ml

Dostępność:
internet, apteki i sklepy zielarskie

Skład:

Wracając do tematu dermokonsultacji, znowu nie mogłam przejść obok nich obojętnie, tym bardziej, że wpis Hedvigis jeszcze bardziej mnie nakręcił. Ja z kolei namówiłam siostrę i ta zrobiła mi zakupy, przy okazji swoich. Początkowo na listę trafiły sprawdzone i lubione przeze mnie produkty czyli tonik hibiskusowy i lipowy płyn micelarny oraz dla mnie nowość, żel rumiankowy do mycia twarzy. Jednak im bliżej wizyty w sklepie tym większe zmiany na niej zachodziły, ale okazało się, że seria Vianek nie była tam jeszcze dostępna i ostatecznie mam żel rumiankowy, tonik hibiskusowy i płyn micelarny Biolaven oraz gwarantowany przy zakupie za 50 zł, gratisowy peeling do ciała Vianek. Zobaczycie je niebawem w poście z zakupami lutego. Tymczasem ja biorę się za sprzątanie a Wy, jeśli czujecie się pokuszone tak jak ja, zerknijcie na listę aptek z dermokonsultacjami - może akurat uda się Wam jeszcze na nie trafić, bo zostały już tylko 2 dni.


Znacie ten żel? A może inne produkty Biolaven są godne polecenia? Dajcie znać.

niedziela, 14 lutego 2016

Rozdanie bez okazji 14.02 - 29.02

Dawno nie było u mnie rozdania, więc niniejszym postanowiłam to nadrobić. Rozdanie bez okazji, produkty już dawno wybrałam, czekałam tylko na wenę do przygotowania posta. W moim boxiku znajdziecie coś, co bardzo lubię (puder ryżowy Mariza, mydło z Loofą i próbkę peelingu cukrowego Tso Moriri, kredki Super Shock z Avonu w odcieniu Savage i Raw Plum, balsam Aktywator wzrostu Banii Agafii oraz antybakteryjny żel do mycia dłoni Bath&Body Works o zapachu ananasa) oraz coś, czego nie znam, ale może Wam się przyda (próbki pomadki do ust Malina oraz perfumy w kremie Kaszmir Tso Moriri, naklejki do paznokci, baza pod makijaż Delia, azteckie kolczyki z Avonu, sypki cień Glazel oraz cień do powiek w kredce Etre Belle).


Dodatkowo dam Wam do wyboru jedno masełko Soap&Glory, które ostatnio kupiłam w SH (masełka nie mają folii zabezpieczającej, ale widać, że nie były dotykane). Jest to prezent dodatkowy, więc jeśli macie obawy przed kosmetykami z SH to możecie z tego zrezygnować.
masło nr 1: Sugar Crush
masło nr 2: The Righteous Butter


Aby wziąć udział w rozdaniu należy:
1. być publicznym obserwatorem bloga (usuwam zgłoszenia blogów typowo rozdaniowych) - 1 los


dodatkowy los otrzymują


2. Top Spamerki -1 los


3. osoby, które gdziekolwiek udostępnią baner z odnośnikiem do tej strony i podadzą mi info z linkiem w komentarzu - 1 los

baner:




Tekst do skopiowania, uzupełnienia i wklejenia w komentarzu:

Obserwuje jako: 
Top Komentator: TAK/NIE
Informacja o rozdaniu: TAK (link)/NIE
Pytanie: Wybieram masło nr 1/nr 2/rezygnuję z prezentu dodatkowego



Regulamin:
1. Wszystkie nagrody są nowe, nieużywane. 
2. Nagrody wysyłam tylko na terenie Polski.
3. Rozdanie trwa od 14 lutego 2016 do 29 lutego 2016 roku.
4. Losowanie i podanie zwycięzcy nastąpi maksymalnie w ciągu 7 dni po zakończeniu rozdania. Na adres do wysyłki czekam 3 dni, potem losuję dalej.
5. Zgłoszenie do rozdania jest równoznaczne z akceptacją regulaminu.
6. Rozdanie nie jest grą losową w rozumieniu ustawy z dnia 29 lipca 1992 r. o grach i zakładach. 
7. W przypadku dużego zainteresowania przewidziałam możliwość rozlosowania nagrody pocieszenia.


Powodzenia! 

wtorek, 9 lutego 2016

Styczniowe zakupy

Denko było, więc pora na uzupełnienie zapasów. Styczeń to długi miesiąc, w dodatku wyprzedażowy, więc ciężko było zachować umiar, ale w miarę mi się udało. Oprócz drogeryjnych czy katalogowych nowości, skusiły mnie dwie promocje internetowe, ale wpadło też coś przy okazji wizyty w sh. Zapraszam na przegląd 

A) Natura i Kaufland
 - płyn do płukania jamy ustnej (N),
- płyn do higieny intymnej (K),

B) Aliexpress
 - magiczny czyścik do twarzy za grosze,

C) Biedronka
 w sumie w styczniu przybyło mi ponad 1000 sztuk płatków kosmetycznych... 
wszystko przez to, że za pierwszym razem trafiłam na bardzo kiepskie

E) Avon
 
- zegarek Natalie ♥
- nowość: seria arganowa Planet Spa i maseczka czekoladowa

F) SH
 3 małe masełka Soap& Glory

G) apteka DOZ
 - pianka do twarzy Himalaya, do higieny intymnej Green Pharmacy i żel pod oczy Floslek,

H) Natura cd.
 przecudnej urody lakier Ice to Meet You

 w lakierze zakochałam się od pierwszego pomalowania ♥

J) Tołpa
udało mi się załapać na dwie promocje.


A jak u Was w styczniu? Kupiłyście tylko to co niezbędne czy były też zachciewajki pod wpływem chwili?

niedziela, 7 lutego 2016

Denko - styczeń

Blogowy czas odliczam od jakiegoś czasu pojawiającymi się denkami i tak oto przeminął pierwszy miesiąc 2016 roku. Puste opakowania jak zwykle nie mieściły mi się w koszyczku, dużo tam plastiku, ale też sporo tzw. drobnicy. Koszyk musiałam już opróżnić, bo pierwsze wykończenia lutego za mną, więc przełożyłam wszystko do siatki, która teraz wala się po domu, więc nie ma co dłużej zwlekać.

1. Oriflame, żel Discover Mexico - długo czekał na swoją kolej. Całkiem w porządku, ładnie pachniał i dobrze spełniał swoją rolę.
Teraz: żel Dove i Yves Rocher
2. Avon, żel Naturals Figa - to mój przedostatni żel Naturals z zapasów, uff! Zapach miał podobne nuty do wody Ultra Sexy, więc używałam go z wielką przyjemnością i chętnie powrócę.
Teraz: patrz wyżej
3. BeBeaty, żel Ciasteczkowy - przepiękny zapach! Z płynem do kąpieli to była jakaś wpadka, bo żel pachniał normalnie, tak jak mydło. Szkoda, że to limitowana edycja, bo z chęcią bym wróciła.
Teraz: patrz pkt. 1

4. Avon, peeling do ciała Dazzling Moments - może nie należał do najlepszych zdzieraków, które miałam, ale zapach był obłędny! Dość ciężko wyciskał się z opakowania, ale poza tym było ok.
Teraz: peeling ziołowy Planet Spa
5. Perfecta, peeling do ciała Lady Berry - gratis z gazety. Wybrałam owoce leśne, bo spodziewałam się przyjemnego zapachu, ale okazało się inaczej - widocznie jagody i tego typu owoce nie nadają się do celów kosmetycznych (jagodowy scrub Banii Agafii również pachniał ohydnie). Poza zapachem było ok, choć to zdzierak raczej niskich, bardzo niskich lotów.
Teraz: patrz wyżej
6. Tso Moriri, peeling cukrowy Wiśnie w czekoladzie - peeling cukrowy tak, ale nie o takim zapachu. Nie jestem fanką takiego smaku, więc i zapach mnie męczył. Duże kawałki wiśni zanurzone w cukrowej masie były jedynie ozdobą a nie jak w przypadku malin - dodatkowym zdzierakiem. Nie wrócę, choć skóra po zmyciu była niezwykle gładka i nawilżona. To jedynie kwestia zapachu, bo produkt sam w sobie bez zastrzeżeń.
Teraz: minipeelingi TM i peeling malinowy Amore ♥
7. Bingo Spa, solanka z minerałami z Morza Martwego - moja ulubiona sól do kąpieli (w sensie, że solanka, bo te pachną bardzo ładnie). Raz na jakiś czas urozmaicam sobie w ten sposób pielęgnację, ale nie liczę na ujędrnianie czy inne tego typu obietnice.
Teraz: próbuję wykończyć dziwolągi Bingo Spa - kawior do kąpieli, mleczną kąpiel i peeling solny

8. Avon, żel do mycia twarzy Anew - pisałam o nim tutaj. Nie wiem czy wrócę, bo jest jeszcze mnóstwo produktów w tej kategorii, które chciałabym poznać.
Teraz: żel do mycia twarzy Biolaven
9. Avon, peeling enzymatyczny z chińskim żeń-szeniem - skusiłam się na obie wersje, ale bardzo ciężko idzie mi ich używanie a to przecież dość małe opakowania. Wolę tradycyjne zdzieraki. Podczas używania czasami czułam lekkie rozgrzanie, pieczenie, ale nie podrażniał.
Teraz: drugi peeling gommage z oferty Avon

10. i 11. Tołpa, regenerujący krem korygujący Na dzień i Na noc - pod koniec 2014 roku zrobiłam sobie taki zapas kremów Tołpa, że jeszcze został mi jeden do wykończenia! Tym razem równocześnie używałam kremu na dzień i na noc z tej samej linii. Bardzo lubię ich ziołowy zapach oraz to jak szybko się wchłaniają, nie błyszczą na twarzy. Krem na dzień znam już bardzo dobrze, bo zużyłam parę opakowań i zawsze byłam zadowolona z efektu, jaki uzyskiwałam na twarzy po jego regularnym stosowaniu. Tym razem byłam trochę uprzedzona do kremu na noc, bo czytałam niepochlebne opinie o nim i okazało się, że faktycznie twarz nie oczyściła się tak jakbym tego sobie życzyła. Sam krem na dzień również nie wyprowadzał jej wcześniej całkowicie na prostą, ale zmiany były ograniczone, skóra uspokojona. Póki co, chcę zrobić sobie przerwę od kremów Tołpa, bo dopiero teraz zauważyłam, że krem matujący (ten ostatni, który mi został z zapasów) na drugim miejscu w składzie ma glicerynę a postanowiłam jej unikać. Nie pamiętam składu tych kremów a kartoniki już dawno wyrzuciłam.
Teraz: krem matujący Soraya

12. Catrice, kamuflaż w kremie Ivory - moje odkrycie 2015 roku ♥ Fantastyczny produkt, który bardzo dobrze kryje a do tego nie zapycha. Nanosiłam go palcami i nie rolował się, odcień również był dla mnie idealny. Ostatnio poluję na kamuflaż w płynie, ale nigdzie go nie widać.
Teraz: kamuflaż Avon
13. Mariza, mineralny podkład pudrowy Naturalny - odcień okazał się być ok na tę porę roku i spodobał mi się na tyle, że otworzyłam kolejne opakowanie. Dozuję odpowiednią ilość i cera ma delikatny kolor, jest zmatowiona. Pod wieczór widać, że się ściera z twarzy w ciągu dnia, ale w dość dobrym stanie wytrzymuje tyle, ile mi trzeba. Nie mam pomysłu co zrobić z odcieniem Jasny beż, bo co dam mu szansę to psioczę na siebie potem, że przecież jest za jasny! Chyba rozmieszam go jakoś z Ciemnym beżem.
Teraz: to samo a czasami też podkład Rhea
14. Avon, korektor Luxe - udany korektor, choć wielkiego porównania nie mam, bo to chyba dopiero mój drugi korektor pod oczy. Bardzo ładnie rozjaśniał cienie pod oczami, rozświetlał delikatnie, nie zbierał się w zmarszczkach i nie rolował. Z chęcią kiedyś do niego wrócę.
Taraz: korektor rozświetlający Magix
15. Maybelline, pudrowy podkład mineralny Ivory - tester, ale zauroczył mnie efekt na twarzy. Czytałam, że przy dłuższym stosowaniu może zapychać, więc chyba się nie zdecyduję na zakup, ale przez te kilka dni bardzo ładnie maskował wszelkie niedoskonałości na mojej twarzy.
Teraz: patrz pkt. 13

16. CD, dezodorant w kulce Owoc granatu - pisałam o nim tutaj. Zdecydowanie jeden z najsłabszych antyperspirantów jakie znam. Ładny zapach go nie ratuje, nie polecam.
17. Oriflame, krem do rak Silk Beauty - w sam raz na co dzień. Lubię zapach tej linii i chętnie powrócę o ile pojawia się jeszcze w ofercie.
18. The Body Shop, masło do ciała - mini wersja w sam raz na wyjazdy, ale teraz mało wyjeżdżam a zaczęła mnie już męczyć ta wszędzie walająca się drobnica. Bardzo dobry produkt, idealnie nawilżał, przyjemnie pachniał. Mam jeszcze peeling z tej linii zapachowej, ale już widzę, że się nie polubimy. Oba produkty zakupiłam w SH.
Teraz: próbki Tso Moriri
19. Soap&Glory, peeling do ciała Sugar Crush - jako zdzierak taki se... Drobinki rozpuszczały się w kontakcie z wodą, ale efekt nie był zadowalający. Plus za przyjemny zapach.
Teraz: próbki TM

20. Skarpetki złuszczające do stóp - niebawem pojawi się recenzja.

21. Cleanic, zmywacz do paznokci w chusteczce - to mój pierwszy zmywacz w tej formie. Dobrze poradził sobie z jasnym lakierem, więc spełnił swoje zadanie, ale na co dzień wolałabym jednak zmywacz w płatkach (jeżeli już nie może to być tradycyjny zmywacz w płynie i wacik). Niemniej jednak, uważam, że zawsze warto mieć w torebce czy portfelu taką jedną saszetkę na wypadek sytuacji awaryjnej.
22. Carea, płatki kosmetyczne - zawsze kupuję je w trójpaku i są ok, ale ostatnio nacięłam się na gorszą ich wersję i od teraz sprawdzam nawet skład płatków kosmetycznych. Jakby co to pamiętajcie, że dobre są te, które na pojedynczym opakowaniu mają skład: 70% bawełna, 30% kompozycja włókien poliestrowych.
Teraz: to samo
23. Manhattan, odżywka wybielająca - lubię odżywki, które zostawiają po sobie mleczne paznokcie. Stosowałam ją samodzielnie i pod kolorowe lakiery i dopiero ostatnio zauważyłam, że mam problem z brzydkim kolorem płytki. Jestem w trakcie sprawdzania, co jest tego przyczyną.
Teraz: odżywka Eveline (jeden z podejrzanych)
24. Pastylka musująca do kąpieli - musuje w wodzie, ale większych przyjemności nie zauważyłam. Ani zapachu, ani nawilżenia, tylko delikatny kolor w wodzie. Biorąc pod uwagę, że zapłaciłam za nie grosze to nie żałuję, bo jakby nie było to dodatkowy umilacz w kąpieli.
Teraz: mam jeszcze jedną pastylkę
25. Tso Moriri, mydło walentynkowe - bardzo słaby zapach jak na edycję walentynkową. Z wyglądu urocze, z zapachu najzwyklejsze mydło.
Teraz: mydło malinowe TSSS



Próbki
Tylko jedno masło to nie produkt Tso Moriri, nierafinowane masło shea (dostałam je kiedyś gratis) - dość tępe w użyciu, prędzej spadło mi z ciała niż dało się rozsmarować, do tego zapach starej popielniczki czy jakichś skórzanych starych spodni nie zachęcał do używania, ale efekt na skórze warty poświęceń! Bardzo dobrze i długotrwale nawilżało i pielęgnowało ciało.
Z produktów Tso Moriri najbardziej spodobało mi się masło imbir i czerwona herbata oraz kawior i granat. Złoty olej do ciała również był ok, ale starałam się go tak wylewać, aby wszystkie złote drobinki zostały w środku. Mus do ciała Wiśnie w  czekoladzie nie przypadł mi do gustu przez zapach, bo działanie było ok. Z kolei mus marchewkowy miał cudowny zapach, ale nogi były zbyt mokre/tłuste po nim a to mnie irytowało.
Z próbek do twarzy spodobał mi się krem India i Vichy Liftactiv - bardzo ładnie zachowywały się na twarzy a Vichy to zauroczył mnie także zapachem, chyba się nad nim zastanowię. Krem pod oczy i lekki krem rokitnikowy Sylveco wymęczyły mnie zapachem, maska z witaminą C Tso Moriri okazała się być naprawdę dobrym produktem i to na tyle, że mm ochotę na więcej. Maska błotna Planet Spa to mój ulubieniec od dawna.
Perełki do kąpieli no name tylko zabarwiły wodę na różowo, ale peeling do stóp Tso Moriri zaskoczył mnie zapachem.


A jak u Was? Znacie coś z mojego denka?