Łączna liczba wyświetleń

niedziela, 26 stycznia 2014

Kwartet makijażowy od Ingrid Cosmetics

Dziś będzie historyczny moment, ponieważ po raz pierwszy pokaże Wam swój makijaż oka (w zasadzie to mam nadzieję, że tak się stanie, bo te słowa piszę o godz. 13:00, aparat ze zdjęciami się ładuje i mam nadzieję, że po zgraniu ich na kompa okaże się, że mogę z tym do ludzi...). Od razu ostudzę jednak ten entuzjazm i uprzedzę, że będzie tak jak napisałam - makijaż jednego oka, ale w dwóch wersjach. O tym jednak dopiero gdzieś pod koniec tego przydługiego, wybaczcie, posta ;).

Na październikowym spotkaniu blogerek w Zamościu otrzymałyśmy zestaw 4 produktów do makijażu od firmy Verona 



- BB krem Ingrid HD Beauty Innovation, 02
- kredka do oczu i ust, 108
- cienie trio, 044
- róż do policzków Satin Touch.

Pisząc początek tego posta miałam problem i z tytułem i z etykietami, więc musiałam poszukać i już wiem! Firma Verona Products Professsional ma pod sobą 3 marki zajmujące się kolorówką: bohaterów dzisiejszej notki czyli Ingrid Cosmetics, Vollare Cosmetics oraz Butterfly Collection. Asortyment tych marek jest bardzo podobny - Ingrid Cosmetics ma największą ofertę, bo oprócz kolorówki jest wzbogacona o demakijaż, bazy pod makijaż, pielęgnację twarzy i zapachy. 



Zacznijmy od kremu BB. Jak widzicie na zdjęciach, znajduje się on w tubce o standardowej pojemności 30 ml. Opakowanie całkiem ładnie się prezentuje, ale ma jedną wadę - zakrętkę. W tego typu produktach wolę inne zamykanie, ale w sumie można się przyzwyczaić. 



Kremik jest bardzo lekki, dzięki temu łatwo się rozprowadza i dość szybko wchłania niemal do całkowitego matu - i tym mnie zaskoczył, bo podczas rozprowadzania jest bardzo mokry i buzia się błyszczy, ale po chwili wysycha i jest ok. Nie wiem jak długo utrzymuje się efekt matowienia, bo nie używałam go samodzielnie tylko od razu pudrowałam twarz. I tyle jeśli chodzi o plusy... Natychmiastowe przypudrowanie (i to bardzo jasnym pudrem) było konieczne, ponieważ otrzymałam odcień 02, który okazał się dla mnie zbyt ciemny i odznaczał się już na linii żuchwy a w porównaniu z jasną szyją całość wyglądała źle.  Dodatkowo bardzo słabe, niemal żadne krycie sprawiło, że krem miałam na twarzy 2 razy. Producent zapewnia, że krem ukryje niewielkie niedoskonałości - ja mam raczej wielkie, więc nie mogę obniżyć mu za to oceny, ale muszę go odstawić i poczekać na swoje lepsze dni i opaloną buźkę. W związku z powyższym, nie mogę stwierdzić czy zapycha, przesusza itp. 



Kolejnym obiektem na tapecie niech będzie kredka do oczu i ust. Otrzymałam odcień 108 i jest to ciemny granat, który na powiece wychodzi jaśniej niż można się tego spodziewać (ok, niż ja się tego spodziewałam). Absolutnie nie oznacza to, że gorzej, bo kredka będzie alternatywą dla nudnej czarnej kreski, którą wybieram najczęściej, głównie z wygody.  



Kredka jest twarda i podczas pierwszego użycia powieka aż boli i ciężko zrobić ładną kreskę, ale potem mięknie i idzie o wiele łatwiej. Kredka nie odbija się na górnej powiece i nie ściera w ciągu dnia - jest bardzo trwała, ale bez trudu schodzi pod wacikiem z płynem micelarnym. Chciałam się wybić i zaszokować pokazując ją na ustach, ale brak mi odwagi... Producent pisze, że koryguje linię ust, nadając im odpowiedni kształt. Nadmienię tylko, że daje dość ciekawy, matowy efekt, ale bardzo wysusza usta. Na szczęście łatwo się zmywa.



Teraz kolej na cienie. Hmmm, jakby tu zacząć? Nie maluję się cieniami, bo nie umiem i szkoda mi na to czasu rano. Poza tym mam jakieś krzywe powieki i jedno oko zamyka się inaczej a drugie inaczej i cienie to tylko podkreślają. W swoich zasobach mam jedną koszmarną paletkę i pojedynczy cień, których używam czasem wieczorami do fantazjowania na powiekach a poza tym mam kilka nieużywanych pigmentów (Kobo, Mariza, Glazel) i kilka pojedynczych cieni (pozostałe  paletki spotkaniowe oddałam mamie).
Trio o numerze 044 jest bardzo neutralnym zestawem odcieni - wydaje mi się, że pasują każdemu i ciężko zrobić sobie nimi krzywdę. 




Na fotce ze swatchami po lewej stronie macie cienie na bazie, po prawej na gołej dłoni.
Dla takiego laika cieniowego jak ja był to dobry wybór, choć i tak przysporzył mi sporo trudności (chodzi tu jedynie o moje umiejętności). Gdyby nie wujek Google i jego propozycje najłatwiejszego na świecie makijażu oczu to nie byłoby tego postu. I tak ograniczyłam się do dwóch najjaśniejszych kolorków: beżowego i jasnobrązowego. Ten ciemny to już dla mnie wyższa szkoła jazdy. A biorąc pod uwagę to, że nie mam pędzelka to już w ogóle (na szczęście jakoś wybrnęłam).



Na koniec został mi róż, który mimo całego swojego uroku nie miał szansy zagościć na dłużej na mojej twarzy, jedynie na dłoni. Piękna, tłoczona róża sprawiała, że aż szkoda mi było miziać po niej palcami, ale musiałam! Wydaje mi się, że z dostępnych trzech odcieni, ten jest najbardziej bezpieczny i uniwersalny.



Niestety, ale na mojej zanieczyszczonej twarzy róże do policzków wyglądają koszmarnie i podkreślają tylko jej kiepski stan, więc ich nie używam, czekając na lepsze czasy. Czytałam opinie, że róż daje bardzo subtelny efekt i trzeba się porządnie namachać pędzelkiem, aby coś było widać - nie wiem czy ja mam inny odcień czy twardszy pędzelek, ale u mnie już po jednym miźnięciu i omieceniu twarzy policzki były mocno zaznaczone. 


Podsumowując, z doboru produktów początkowo byłam zadowolona połowicznie. Cienie i róż zostały dobrane przypadkowo, ale bardzo neutralnie - raczej każdy powinien być zadowolony. Gorzej z kremem i kredką. W moim przypadku granat okazał się jednak trafiony, ale odcień kremu już mniej. Tak więc ostatecznie wychodzi, że jestem zadowolona na 75 %. Może gdy poprawi się stan mojej cery i nadejdzie lato, poziom zadowolenia wzrośnie :)


No to pora na oko, fotki robione przed 13:00

oko lewe bez kredki

oko prawe z kredką
Tak jak myślałam - efektu nie widać. Nie wiem czy to wina aparatu czy moich umiejętności, ale podczas malowania naprawdę widziałam wycieniowane oko! Na oku z kredką widać przynajmniej delikatny błysk, więc musicie mi uwierzyć, że na powiece znajduje się beż i jasny brąz z paletki trio...  

Fotki robione wieczorem (po naładowaniu baterii)




Następnym razem postaram się poszaleć z tym ciemniejszym brązem i może poproszę kogoś niech spróbuje to złapać na zdjęciach...

Do makijażu użyłam 

8 komentarzy:

  1. a to trio od Ingrid jest wlasnie fajne dla nieumiejacych sie malwoac ;D ja jstem kaleka ale jakos udaje mi sie zawsze wyczarowac cos niesamowitego :D

    OdpowiedzUsuń
  2. kolory cieni do powiek są bardzo w moim guście :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Cienie i róż bardzo polubiłam ;) Monia ale ty masz ładne rzęsy ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. ładniutkie kolory, fajne wyszło

    OdpowiedzUsuń
  5. Róż i cienie przypadły mi do gustu, kredka faktycznie trochę za twarda. :)

    OdpowiedzUsuń
  6. ten róż pięknie się prezentuje w opakowaniu, aż żal używać :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Dla mnie też ten BB jest za ciemny ;/
    Ale róż i cienie bardzo polubiłam! :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Krem mi też nie przypadł do gustu ale reszta jest fajna :)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za komentarz :)

Masz pytanie? Pisz :) scar_lett@wp.pl