Marka Fitomed już od jakiegoś czasu przewija się na blogach i tak się stało, że ja również miałam możliwość przetestowania jednego produktu a to za sprawą Rozmarzonej Skrzypaczki i wygranej w konkursie na jej blogu. Jako prezent-niespodziankę otrzymałam
maseczkę-peeling K+K
korund + kwas mlekowy (4%)
Cera mieszana i zanieczyszczona to ja, więc z radością sięgnęłam do środka i co się okazało?
Produkt był tak napakowany w słoiczku, że aż się wylewał szczelinami i ciężko było na początku zdjąć zabezpieczenie (potem z kolei czuć było zgrzytanie przy odkręcaniu, bo drobiny dostały się w rowki w zakrętce). Konsystencja jest właśnie taka dość rzadka, ale maseczka nie spływała przez to z twarzy. W mlecznobiałej mazi wyraźnie czuć małe i ostre drobiny korundu. Od pierwszego powąchania nie polubiłam się z zapachem maseczki - dla mnie jest dość nieprzyjemny, bo kojarzy mi się z zapachem mokrych wkładek laktacyjnych...
Maseczkę-peeling stosowałam zgodnie z zaleceniami i wskazówkami producenta dla cery mieszanej: nakładałam na twarz, czekałam chwilkę, masowałam i zmywałam. I od samego początku nie było to dla mojej twarzy przyjemne... Od razu po nałożeniu na twarz odczuwałam pieczenie, które utrzymywało się aż do zmycia maseczki - nie odbierałam tego jednak jako reakcję alergiczną, bo po zmyciu twarz nie była zaczerwieniona i nieprzyjemne uczucie bardzo szybko znikało. Po zabiegu twarz była odczuwalnie gładsza i taka bardziej śliska, nie zauważyłam przesuszenia, ale w sumie i tak zwykle dość szybko wklepuję krem, więc nawet nie dałam szansy na poczucie gdyby miało wystąpić. Rozjaśnianie - usunięcie martwego naskórka w podświadomości od razu rozjaśnia mi twarz, ale w rzeczywistości dość trudno to zauważyć. Plamy po syfach mi się nie rozjaśniły a innych nie mam. Ciężko też odnieść mi się do działania przeciwzmarszczkowego - z pewnością żadna ze zmarszczek mi się nie spłyciła, ale czy stosowanie maseczki zapobiegłoby powstawaniu nowych? Nie wiem.
Maseczka-peeling od chwili wyprodukowania jest przydatna 8 miesięcy, ale od otwarcia i pierwszego użycia już tylko 3 - dla jednych to plus dla innych minus. Ja z jednej strony trochę się bałam, że nie zdążę go zużyć i pół opakowania się zmarnuje, ale z drugiej cieszyłam się, że przynajmniej mam bata nad sobą i mobilizację, bo czas uciekał. Dzięki regularnemu stosowaniu można było zauważyć pewne zmiany na twarzy i wyrobiłam się w terminie.
Skład:
Cena:
27 zł/50 ml
Dostępność:
Nie wiem czy polecić Wam ten produkt czy nie... Jeśli po opisie czujecie się skuszone to może warto, ale jeśli boicie się mocnego zdzierania to rzeczywiście lepiej zainwestować w coś łagodniejszego. Ja z chęcią sięgnę po inne kosmetyki firmy (szczególnie interesują mnie hydrolaty, glinki czy krem do twarzy), ale do tej maseczki już nie wrócę - przeszkadza mi głównie zapach i zbyt odczuwalne (agresywne) działanie.
Znacie firmę Fitomed? Co polecacie?
mnie zaciekawił ten produkt ;)
OdpowiedzUsuńniestety korund nie dla mnie....
OdpowiedzUsuńnie wiem co o niej myśleć, ogólnie to jakoś boję się takich specyfików :p
OdpowiedzUsuńOstatnio (w weekend) robiłam sobie peeling z takich próbek, które kiedyś dostałyśmy od Archipelagu i tam też jest mocny zdzierak :)
OdpowiedzUsuńMoja cera nie przepada za mocnym złuszczaniem, więc maseczkę sobie odpuszczę.
OdpowiedzUsuńzapach "mokrych wkładek laktacyjnych"... hahahahahahahahahaha...:D jakie subtelne porównanie :) ja niestety mam problemy z regularnym stosowaniem maseczek, raczej sporadycznie używam. z opisu wydaje się ciekawa, ale raczej nie skusiłabym się na zakup pełnowymiarowego produktu właśnie ze względu na krótki termin ważności po otwarciu
OdpowiedzUsuń