Kremowy mus pod prysznic
amore
Przepraszam Was za tak sfatygowane opakowanie, ale nie zrobiłam zdjęć nowości, od razu po zakupie. Tak samo z zawartością. Dopiero jak wsadziłam tam paluchy przypomniałam sobie o fotkach...
Opakowanie jak widać amelinowe (ależ ja lubię to słowo! ;)) czyli aluminiowe. Zakręcane i dodatkowo zaplombowane naklejką, więc nikt nam go wcześniej nie wywącha ani nie wymaca. Etykieta zniszczyła się tylko od wilgoci, bo tak to mocno trzyma się i nigdzie nie odkleja. Szkoda, bo pewnie znalazłabym jakieś zastosowanie po opróżnieniu.
W środku jak widać jasnoróżowa maź, która jest dość zbita, ale pod wpływem ciepła ciała (póki co rąk konkretnie) mięknie i zamienia się w coś podobnego do masła spożywczego czy raczej margaryny. Zawsze rozcieram sobie porcje w dłoniach i rozprowadzam ją na ciele. I szaleństwo się zaczyna!
Mus znika w oczach i na skórze lekko się pieniąc i pielęgnując ciało już od pierwszej chwili. Czuć niezwykłą gładkość i miękkość a zapach, który roztacza się dookoła jest fantastyczny! Bardzo żałuję, że nie możecie teraz tego poczuć...
Po spłukaniu resztek i osuszeniu ręcznikiem ciało nadal jest miękkie, nawilżone i bardzo pachnące - zapach utrzymuje się do kilku godzin, ale nie jest nachalny czy męczący. Nie miesza sie też i nie psuje zapachu perfum, choć czasem nie używam już niczego zapachowego po takim prysznicu. Co najważniejsze - nawilżenie również utrzymuje się bardzo długo, dłużej niż zapach. I nie jest to uczucie takiego zalepienia skóry dziwnym filmem a niezwykle przyjemna, aksamitna wręcz gładkość. Nie ma potrzeby używania innych nawilżaczy.
O wydajności niestety się nie wypowiem, bo w przypadku tego musu jestem bardzo oszczędna, używam go tylko na specjalne okazje i tylko na górne partie ciała. O dolne dbam inaczej ;)
Skład dla tych, co się na tym znają:
Cena/dostępność:
ok. 30 zł w sklepie stacjonarnym/aptece (w internetach trochę drożej)
Ja jestem zachwycona linią Amore choć nie miałam jeszcze przyjemności poznać masła. I mam dylemat, bo z jednej strony chcę popróbować innych produktów firmy a z drugiej, zapach i działanie Amore tak bardzo przypadł mi do gustu, że nie wiem co robić. Decyzję zapewne podejmę dopiero w sklepie :)
Miałyście okazję poznać produkty Tso Moriri? Co możecie polecić?
O musie pod prysznic jeszcze nie słyszałam. Chętnie zapach bym poznała :)
OdpowiedzUsuńCiekawa konsystencja, chętnie bym ją wypróbowała :)
OdpowiedzUsuńNie znam niestety tych kosmetyków- jeszcze ich nie spotkałam stacjonarnie, ale pamiętam Twoją recenzję peelingu, bardzo mnie wtedy zachęciłaś:))
OdpowiedzUsuńja jestem zakochana w peelingu kawowym! mam też perfumy w kremie i zużyłam już wiele mydełek z tej firmy :)
OdpowiedzUsuńSzukałam czegoś w tym stylu. Bardzo przekonująco piszesz o tym kosmetyku :)
OdpowiedzUsuńPo Twoim opisie, chcę go ! <3
OdpowiedzUsuńJak ładnie wygląda w opakowaniu :) Nie miałam jeszcze takiego kosmetyku.
OdpowiedzUsuńamelinium? a próbowałaś je pomalować? xD
OdpowiedzUsuńnigdy nie miałam takiego musu pod prysznic, brzmi bardzo fajnie :)
Szczerze mówiąc pierwszy raz spotkam się z tą firmą :) Mus wygląda super, chętnie bym go wypróbowała, może kiedyś się skuszę... :)
OdpowiedzUsuńamelinowe :D
OdpowiedzUsuńmam ten mus, ale dla mnie za bogaty, wolę scrub z tej serii :)
ależ ma cudną konsystencję :)
OdpowiedzUsuńPierwszy raz spotykam się z tą firmą ;)
OdpowiedzUsuńooooj oni mają przepiękne zapachy :) lubię ich kosmetyki :)
OdpowiedzUsuńpierwszy raz widze na oczy te firme ;D
OdpowiedzUsuńLubię próbować przeróżne kosmetyki do kąpieli, najlepiej jeżeli dobrze się pienią i ładnie, owocowo pachną :)
OdpowiedzUsuńFirmę jak i mus spotykamnpo ras pierwszy. To ci gratka :)
OdpowiedzUsuńmiałam próbkę tego peelingu, zrobiła nam nie duże wrażenie :)
OdpowiedzUsuń