Łączna liczba wyświetleń

wtorek, 8 grudnia 2015

Denko - listopad

♪ Hello! How are you? ♪
Jestem, jestem. Zapodziałam się na chwilę, narobiłam sobie mega zaległości wszędzie tylko nie w pracy (odkryłam w sobie zamiłowanie do laminowania ;)), ale to nie znaczy, że kosmetycznie nic się u mnie nie działo. Wręcz przeciwnie, bo listopad jakoś wyjątkowo sprzyjał zużywaniu, na szczęście mniej kupowaniu.

Oto, co udało mi się wykończyć w listopadzie
1. Biały Jeleń, żel nagietkowy - dość długo przeleżał w moich zapasach, więc wydaje mi się, że żel stracił trochę na gęstości (w porównaniu z poprzednim opakowaniem). Zapach niezmiennie mi się podoba, więc jak kiedyś jeszcze trafię to się skuszę.
Teraz: różności z zapasów
2. Marks&Spencer, balsam Downton Abbey - oj, oj! Pomyliło mi się, bo myślałam, że to żel... Jedynym plusem tego produktu jest chyba tylko zapach - mega intensywny, perfumowany, taki wytworny. Główny problem to niewygodne opakowanie oraz ciężkie wchłanianie (balsam robił się biały na ciele i trzeba było trochę czekać aż kolor zniknie, ja przeważnie nie miałam na to czasu). Nawilżanie było całkiem w porządku, ale nie wrócę, bo pewnie i tak już na niego nie trafię w SH.
Teraz: ujędrniający olejek Eveline
3. C-THRU, żel pod prysznic Lovely Garden - dostałam jako gratis przy otwarciu kolejnego sklepu i w sumie nie spodziewałam się, że te żele są tak fajne! Trafiłam na ciekawy, kwiatowy zapach - z chęcią psikałabym się taką wodą. Żel był odpowiednio gęsty i dobrze oczyszczał. Myślę, że jeszcze kiedyś trafi w moje ręce.
Teraz: patrz pkt. 1
4. Original Source, płyn do kąpieli - czekoladowo-miętowy przyjemniaczek. Pienił się, pachniał, może wrócę.
Teraz: płyn ciasteczkowy z Biedry

5. ZróbSobieKrem, glinka zielona - miał powstać o nich oddzielny post a tu nie ma czasu. Nie stosowałam jej na tyle regularnie, by móc się wypowiadać na temat wpływu na stan mojej cery. Tak doraźnie to faktycznie usuwała nadmiar sebum, działała kojąco na wszelkie stany zapalne itp., oczyszczała. Przeważnie rozprowadzałam ją z wodą różaną, czasem dodatkowo z olejkiem arganowym. Wrócę jak pokończę inne kolory.
Teraz: glinka żółta i inne z zapasów
6. Jadwiga, maseczka kaolinowa - tak wielkim pudłem podzieliłam się z siostrą. Rozrabiałam ją podobnie jak glinkę zieloną, ale tym razem musiałam ją często zraszać podczas zasychania, bo ma tendencję do osypywania się z twarzy. Wybawieniem z sytuacji okazał się być zakup skompresowanych masek, które są strzałem w 10! Maska robi co ma robić a ja nie muszę co chwilę spsikiwać twarzy (nie lubię tego!). Maska przyjemnie uspokajała moją twarz, zmiękczała skórę i ją wygładzała oraz rozjaśniała już podczas doraźnego stosowania. Kiedyś wrócę.
Teraz: patrz wyżej
7. Clean&Clear, pianka oczyszczająca - tego typu produkty towarzyszą mi już od dawna, lubię próbować nowości i cieszę się, że trafiłam na nią, gdyż ma wszystkie cechy, które powinna mieć według mnie dobra pianka. Przyjemnie pachnie, jest wydajna a co najważniejsze bardzo dobrze radzi sobie z oczyszczaniem, nawet usuwaniem makijażu. Wrócę, mimo tego, że nie zwalczyła moich pryszczy.
Teraz: pianka Pharmaceris
8. BeBeauty, micelarny żel nawilżający - kiedyś bardzo lubiłam ten żel za zapach i za efekt dokładnego oczyszczania a kolejne opakowanie mnie rozczarowało. Zapach na szczęście się nie zmienił, ale żel nie radzi sobie już tak dobrze ze zmywaniem twarzy. Ma pfajną, bezbarwną, żelową formułę, która się nie pieni a przyjemnie koi skórę po całym dniu, zwłaszcza latem. Myślę, że mimo wszystko wrócę jeszcze kiedyś do niego, choćby do porannej toalety czy mycia pędzli.
Teraz: żel z Avonu
9. Garnier, płyn micelarny Czysta skóra - całkiem w porządku. Używałam go do zmywania i twarzy i oczu i radził sobie doskonale, równie skutecznie jak pozostałe 2 Garniery. Teraz czaję się na powrót do różowego (ma być niedługo w Biedronce).
Teraz: płyn BeBeauty

10. Bandi, krem intensywnie nawilżający - przede wszystkim przepiękny zapach ♥ Plus za opakowanie typu air-less, całkiem dobre nawilżanie i wchłanianie, nie świecenie się na twarzy, nie powodowanie zapychania i innych problemów skórnych. Nie wiem czy wrócę, bo staram się jednak szukać nieco tańszych produktów.
Teraz: matujący krem korygujący Sebio, Tołpa
11. Avon, kuracja z kwasem salicylowym - bałam się wysuszania a dostałam kilka syfów w gratisie... Od początku czekałam i czekałam aż zacznę coś zauważać na twarzy, jakieś pozytywne zmiany i dopiero pod koniec dostałam te wątpliwe prezenty. Liczyłam jednak na coś innego, nie wrócę.
Teraz: regenerujący krem korygujący Sebio, Tołpa

12. Mrs. Potter's, maska Ochrona koloru - włosy ostatni raz farbowałam jakieś 3 lata temu, ale nie przeszkadzało mi to w używaniu tej maski. Nie obciążała, miała przyjemny zapach, włosy po niej wyglądały normalnie.
Teraz: mleczny Kallos
13. Avon, balsam do ciała Luck - wodę skończyłam już dawno a balsam dopiero teraz. Pachniał przepięknie i dobrze nawilżał a do tego szybko się wchłaniał, więc polubiłam go.
Teraz: patrz pkt. 2
14. Rexona, antyperspirant - byłam zadowolona zarówno z zapachu jak i z ochrony (choć nie była 100%-owa), więc raczej do niego wrócę.
Teraz: antyperspirant CD
15. Isana, zmywacz do paznokci - przeczytałam tyle pozytywnych opinii, że nie mogłam go nie wypróbować. I nie mam innego wyjścia jak tylko dołączyć do jego miłośniczek! Faktycznie świetny zmywacz, który robi, co ma robić a do tego nie niszczy płytki i jest bardzo wydajny. Już rozglądam się za kolejną butelką.
Teraz: zmywacz z pompka z Biedronki

16. Linda, mydło drzewo sandałowe - bardzo spodobał mi się zapach tego mydła ♥. Nie jest tak gęste jak lubię (a pod koniec jeszcze syn dolał do butelki wody, żeby mydło starczyło na dłużej...), ale zapach wynagradza wszystko. Mam już kolejne opakowanie.
Teraz: to samo w łazience + mydło w piance B&BW a w kuchni zapach poziomkowo-winogronowy
17. Carea, płatki kosmetyczne - wracam regularnie.
Teraz: to samo
18. Tso Moriri, mydło Drzewo sandałowe - w tej kostce jeszcze lepiej było czuć ten niezwykły zapach! Lubię i wrócę.
Teraz: mydło z kolekcji Walentynkowej
19. Bania Agafii, peeling-masaż do ciała - pisałam o nim tutaj. Zdecydowania odradzam i sama też nie wrócę.
Teraz: na zmianę Avon, Perfecta i Tso Moriri
20. Barely There, kula do kąpieli - pierwsza moja kula i tej firmy i w ogóle i chyba mi się spodobało. Miły dla nosa zapach, przyjemne musowanie w wannie oraz wrażenie nawilżenia ciała - zdecydowanie warto tym bardziej, że w SH dałam za nią grosze.
Teraz: kule Tso Moriri
21. IsaDora, tusz do rzęs - zwykle, jak już nauczę się współpracować ze szczoteczką a tusz nie skleja rzęs a potem się nie osypuje to go lubię i tak było tym razem. Ładnie podkreślał rzęsy.
Teraz: tusz Eveline

Próbki. Peeling kawowy i złoty TM - oba całkiem przyjemne a ten złoty zostawia na skórze maleńkie błyszczące drobinki, serum Avon - ostatnia próbka :(, krem nagietkowy Sylveco - nie pamiętam już czy poprzednim razem też tak brzydko pachniał, Hean ze śluzem ślimaka - nic specjalnego.

Wyrzucam:


A jak Wam poszło w listopadzie? Znacie coś ode mnie?

4 komentarze:

  1. Jakie wielkie denko :D Też lubię te płatki z Biedronki, micel z Garniera lubię właśnie różowy ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Kilka produktów znam i używałam :) Świetnie Ci poszło :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Miałam ten płyn do kąpieli z Original Source. Zapach mi zupełnie nie podpasował :/

    OdpowiedzUsuń
  4. Mam tego Garniera do demakijażu, ale trochę cykam się go używać na okolicę pod oczami :)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za komentarz :)

Masz pytanie? Pisz :) scar_lett@wp.pl