Nie będę się zbytnio rozpisywać na ich temat, ale coś wspomnieć trzeba.
1. Safira, oczyszczający krem do twarzy - ogromne (300 ml) opakowanie, które chyba nigdy nie sięgnie dna... Polecany dla cery tłustej i mieszanej, ale ja jakoś nie odkryłam jeszcze jego zalet a szkoda, bo ponoć ma zapobiegać powstawaniu zaskórników i łagodzić objawy trądziku. Gdyby taka kremowa forma oczyszczania twarzy tak mnie nie wkurzała to może miałabym okazje poużywać go dłużej i się przekonać. Wkurza mnie też to, że niby miał dokładnie zmywać makijaż a tylko się po nim prześlizgnął...
2. Vintage Body Oil, orzechowo-cukrowy peeling do ciała - opakowanie bardzo zachęcające i to w zasadzie tyle... Oj sorry! Jest jeszcze piękny zapach :)
Peeling strasznie zalepia całe ciało taką tłustą warstwą, która niestety nie jest przyjemna. Nie ma mowy o goleniu nóg po jego użyciu. Niby nie trzeba (bo nawet nie ma jak) użyć po nim balsamu, ale takie zalepienie to naprawdę okropne uczucie - jakoś nigdy wcześniej nie demonizowałam parafiny, ale jeśli mam porównanie do świetnego peelingu bez jej obecności to widać, że jednak można. Gdyby nie to, że przemiaszałam go dokładnie paluchem to oddałabym go komuś, ale kto chciałby mieć coś takiego...
3. Artiste, szampon do włosów suchych i zniszczonych - kupiłam za 3,49 zł i dostałam 100 pkt Payback, ale szampon służy mi do mycia pędzla i szczotki do włosów. Opakowanie wygląda ładnie, bo lubię połączenie tych kolorów, ale w środku nie kryje się nic ciekawego - włosy po nim były stępione i skołtunione.
4. Lady Speed Stick, sztyft - żelowy, więc wyobraźcie sobie jakie było moje zdziwienie gdy zauważyłam, że nie tylko bieli mi pachy, ale na ubraniach robi takie plamy, że ciężko to sprać. Wydawało mi się, że nie mam problemu z nadmierną potliwością, ale ten kosmetyk to zweryfikował - albo faktycznie mam z tym większy problem niż myślałam albo on po prostu nie umie zapewnić nawet minimlanej ochrony. A przecież do lata jeszcze tak daleko :?
Poszukiwania skutecznej ochrony trwają nadal...
5. Aflofarm, pasta cynkowa - poszukiwania idealnego wysuszacza syfów też trwają nadal... Dużo się po niej spodziewałam a rozczarowała mnie na całej linii. Po słowie pasta w nazwie spodziewałam się przede wszystkim albo innej formy albo innego zachowania na twarzy - takiego zasychania na twardo jak pasta do zębów. Tu nic nie zasycha, nawet lekko, więc pościel po nocy jest nieźle upstrzona białymi plamami... W kwestii szybszego gojenia się zmian na twarzy niestety nie zauważyłam poprawy :/. Wielka szkoda.
Znacie coś z tych produktów? A może u Was spisały się lepiej i byłyście zadowolone? Jestem bardzo ciekawa
LSS miałam kiedyś jak wchodził na rynek to był ok, teraz już mnie nie kusi, ale też szukam czegoś na syfki ;) kończy mi się punktowy żel z Avonu i wolałabym co innego...
OdpowiedzUsuńz LSS zgadzam się nie wypał;/
OdpowiedzUsuńz tej gromadki miałam tylko peeling i zgadzam się z Tobą, że ta tłusta, oblepiająca warstwa jaką po sobie zostawia jest okropna, ale za to zapach przepiękny mmmmmmm
OdpowiedzUsuńDezodorant w sztyfcie, brr. Dawno z nimi skończyłam, bo tylko ubrania niszczyły. Jak nie białe plamy to mokre żelowe nie do usunięcia :/ Polecam bloker :) A na pryszcze u mnie dobrze działa maść ichtiolowa, ale strasznie cuchnie :/
OdpowiedzUsuńMiałam odżywkę Artiste. Sprawdzała się w myciu włosów metodą OMO ;)
OdpowiedzUsuńznam tylko jeden kosmetyk, znaczy moze nie tyle co uzywalam co slyszalam o tej pascie cynkowej ;)
OdpowiedzUsuńa co do dezodorantu w żelu, nienawidze takich ;/ w kulkach tez nie.. jedynie do czego sie przekonuje to broker z ziaji bo dziala, ale inne? katastrofa dla mnie ;/
Miałam tę pastę cynkową i podpisuję się pod tym co napisałaś, dokładnie tak samo było u mnie :(
OdpowiedzUsuńMam pastę cynkową ale nie tą konkretnie i moja jest spoko :)
OdpowiedzUsuńMoje LSS są w porządku, ale wybrałam wersję w sztyfcie ;)
OdpowiedzUsuńja ta safire osttanio juz wyrzucilam z restzkami na dnie xDDD
OdpowiedzUsuńNa pryszcze świetna jest papka z Jadwigi :)
OdpowiedzUsuń