Z używania toników zrezygnowałam już jakiś czas temu. Te, które znałam nie spełniały moich oczekiwań, więc zastąpiłam je wodą różaną i, jeśli nadal nie było widać
Produkt otrzymujemy w plastikowej, brązowej butelce o pojemności 150 ml. Cały jest oklejony etykietą, ale 0,5-milimetrowy pasek prześwitu wystarcza, aby móc kontrolować ubytek. Otwieranie typu 'klik' pozwala na swobodny transport bez obaw o przeciekanie.
W środku znajduje się ciecz o mało zachęcającym czerwono-brązowym kolorze. Zapach powiedziałabym, że jest charakterystyczny dla produktów Sylveco, ale najbardziej zaskoczyła mnie jego konsystencja. Nie jest to rzadka woda, która szybko przesiąka przez wacik a lekko żelowy płyn, który na waciku trzeba 'rozdusić', bo 'stoi' w miejscu i nie chce się rozprzestrzeniać (wiem, że to co piszę brzmi dziwnie, ale tak właśnie to odbieram). Podobno można go używać z pominięciem wacika, wklepując delikatnie w twarz, ale ja lubię korzystać z niego w tradycyjny sposób.
Zwykle używałam go po porannym oczyszczaniu. Często korzystam z preparatów do mycia twarzy przeznaczonych do cery problematycznej, więc uczucie lekkiego przesuszenia nie jest mi obce i tym łatwiej było mi zaobserwować to niesamowite ukojenie i natychmiastowe nawilżenie po przetarciu nim twarzy (dało się to zauważyć także po maseczkowaniu). Miałam wrażenie jakbym nakładała na twarz mega lekkie serum, które bardzo szybko się wchłaniało i pozostawiało skórę 'jak-gdyby-nigdy-nic', tak naturalnie matową a jednocześnie wyglądającą zdrowo i świeżo. Wszelkie zmiany skórne nie były podrażnione, ale nie zauważyłam, żeby jakoś szybciej się goiły (nigdzie w sumie nie ma takich obietnic).
ok. 15 zł (ja podczas dermokonsultacji kupiłam go za ok. 6 zł, bo była promocja)
Dostępność:
małe sklepiki zielarskie, internet
Skład:
Jak już wspomniałam na początku, ten produkt okazał się być kolejną godną polecenia pozycją z asortymentu firmy a dodatkowo sprawił, że (na nowo) polubiłam toniki i w tym momencie 3 kolejne czekają na swoje 5 minut. Oby tylko okazały się być równie trafione! Mimo aktualnego zapasu, tonik hibiskusowy z pewnością jeszcze nie raz wpadnie w moje ręce a i Wam polecam go bardzo gorąco.
A może już go znacie? Podzielacie moje zachwyty?
Też uwielbiam pomadkę z peelingiem, płyn lipowy ma dla mnie nieco zbyt dziwny zapach, ale pod wzgledem działania duże taaak. A na ten tonik hibiskusowy czaję się już od jakiegoś czasu, ale zawsze jakiś inny mi stanie na drodze xD
OdpowiedzUsuńAktualnie używam płynu z Fitomedu o podobnych właściwościach. Gdy go zużyję chętnie sięgnę po ten egzemplarz :)
OdpowiedzUsuńchodzi za mną ta pomadka z peelingiem, bo dobre rzeczy o niej słyszałam, ale jakoś jeszcze mi nie wpadła w ręce, mam zwykłą pomadkę ochronną od nich - rokitnikową i jestem zadowolona z niej, treściwa, wydajna i ma przyjazny skład
OdpowiedzUsuńNie miałam jeszcze toniku z tej marki
OdpowiedzUsuńmamy podobny typ cery, więc chętnie sama go wypróbuję :)
OdpowiedzUsuńobecnie mam ogórkowy z Ziaji ale bez zachwytu...
Lubię kosmetyki tej firmy ;))
OdpowiedzUsuńchcialabym wyprobowac :))
OdpowiedzUsuńMam zamiar kiedyś go wypróbować ;)
OdpowiedzUsuńMusze go wypróbować !
OdpowiedzUsuńhttp://skinglowand.blogspot.com
Znam pomadkę z peelingiem, a ten tonik od dawna jest na mojej liście zakupowej :)
OdpowiedzUsuń