Poszło mi raczej słabo... Plan był inny i jeszcze co najmniej 4 puste pudełka powinny się znaleźć na zdjęciu, ale z różnych powodów nie udało mi się ich opróźnić. Nie udało, bądź nie chciałam, ale o tym rozpiszę się za miesiąc (o ile nie zapomnę wspomnieć).
Ciało - oczyszczanie:
(w końcu jakieś puste pudełka po żelach, bo już się bałam, że zaczniecie myśleć, że się nie myję... Myję, myję, ale w kwestii otwierania żeli w ogóle się nie ograniczam i cała wanna jest zapełniona używanymi żelami i płynami - zapach wybieram w zależności od nastroju i ochoty, dlatego dość wolno mi to schodzi)
1. Avon, żel pod prysznic City Rush - kupiłam w zestawie z wodą i balsamem. Woda skończyła się w tamtym miesiącu a teraz przyszła pora na żel i balsam. Bardzo przyjemny zapach, kto lubi wodę City Rush polubi i ten żel. Jako środek myjący spisywał się bardzo dobrze, był dość gęsty, więc nie spływał z dłoni a zapach nawet długo utrzymywał się na ciele.
2. Avon, żel Seventh Heaven - zmyliło mnie różowe opakowanie, bo miałam kupić zapach Garden of Eden... Żel jak wszystkie żele Senses, ale zapach nie do końca mój. Muszę szybko naprawić swój błąd, bo mi jeszcze wycofają GoE!!!
3. Mariza, grejpfrutowy żel pod prysznic - mój pierwszy żel z tej firmy. Cieszę się, że miałam okazję kupić go taniej w zestawie z peelingiem do ciała o tym samym zapachu, bo uważam, że cena (9,9 zł/250 ml) jest ciut za wysoka (w porównaniu np. do żeli Senses z Avonu, które uwielbiam). Zapach świetny, trudno stwierdzić czy faktycznie pobudzający, ale bardzo przyjemnie mi się go używało. Konsystencja trochę za rzadka i czasem spływał mi z dłoni, więc uważam to za spory minus. Butelka wygodna w używaniu, a dzięki prostemu zamykaniu pod koniec możemy postawić ją do góry nogami i zużyć do końca. Z wielką chęcią wrócę do niego oraz wypróbuję inne zapachy, ale tylko wtedy gdy będzie na nie promocja (co niestety zdarza się dość rzadko, ale w najnowszym, świątecznym katalogu w końcu się doczekałam i czuję się, że porobię spore zapasy ;))
Ciało - nawilżanie:
4. Venus, balsam po goleniu i depilacji - szerzej o nim rozpisywałam się tutaj. Z chęcią wrócę do tego balsamu w przyszłości.
5. Avon, balsam do ciała City Rush - razem z żelem używałam go głównie dla podbicia i przedłużenia zapachu wody CR. Według mnie zapach balsamu różnił się troszkę od zapachu wody i żelu, ale była to subtelna różnica, która w niczym mi nie przeszkadzała a czuć ją było jedynie przy rozsmarowywaniu. Fajna, lekka konsystencja łatwo się rozprowadzała po ciele i szybko wchłaniała. Bardzo przyjemny duet, a raczej trio jeśli brać pod uwagę i wodę.
Kolorówka:
6. Mariza, puder matująco-kryjący - bardzo dobry produkt! Świetnie matowił a efekt był długotrwały. Puder przyjemnie pachniał i miał w sobie takie malutkie, błyszczące drobinki, ale nie widać było tego błyszczenia na twarzy. Całkiem wydajny i z wielką chęcią zakupię kolejną sztukę, ale tym razem w jaśniejszym, zimowym odcieniu. Kolorówka z Marizy spisuje się u mnie bardzo dobrze a to kolejny dowód. Szczerze polecam!
7. Avon, tusz do rzęs Super Drama - dla mnie Super Dramat... Dostałam go w prezencie, ale z tą zachcianką chodziło mi głównie o kosmetyczkę, z którą był dostępny w zestawie świątecznym w tamtym roku. Koszmarna szczoteczka, która brzydko sklejała mi rzęsy i za każdym razem musiałam je jeszcze rozczesywać inną szczoteczką. Wiem, że to prezent i darowanemu koniowi nie zagląda się w zęby, ale w przypadku blogerek (maniaczek kosmetycznych ;)) to przysłowie nie istnieje. Z radością go wykończyłam!
8. Avon, kredka do powiek Steel Grey (czy jakoś tak) - moja pierwsza w życiu kredka do kresek! Używałam jej dość długo aż w końcu nie byłam w stanie strugać. A w ogóle to już od lipca próbowałam ją zdenkować i patrzcie jak długo się trzymała, bestia! Bardzo podobał mi się ten kolorek na powiekach - szary, ale czasem wpadał w delikatny błękit. Z drugiej strony, w drugiej skuwce mieściły się cienie w szarym kolorze. Ja nie używam cieni, ale czasem wieczorami lubię sobie pożartować i coś tam zmalować i mimo tego, że jest tam ich bardzo mało to nie umiem ich wykończyć.
Inne:
9. Carea, płatki kosmetyczne - stały bywalec.
10. Ziaja, maska z zieloną glinką, Nuno - jakoś nie umiałam się do niej przekonać. Niby jest przeznaczona do cery zanieczyszczonej ze skłonnością do wyprysków, więc mojej, ale nie zauważyłam poprawy w tej kwestii. Faktycznie redukowała świecenie się skóry, ale był to efekt krótkotrwały i jedyny w zasadzie... Poszukam czegoś lepszego.
11. Avon, kulka Only Imagine - to moja przedostatnia kulka z Avonu. Dawniej byłam z nich bardzo zadowolona, ale teraz albo coś się pozmieniało, albo zwyczajnie zaczęłam potrzebować czegoś bardziej skutecznego. Dlatego jeśli znacie coś godnego polecenia to proszę o cynk w komentarzu (UWAGA! nie może brudzić ubrań!)
Próbki, próbeczki:
1. Ziaja, krem na dzień i na noc do skóry suchej, zmęczonej z bio olejkiem z awokado - dość tłusty i bardzo odżywczy krem. Próbka mega wydajna. Używałam jej głównie po maseczkach ściągających i tylko na noc, bo krem wolno się wchłania i zostawia błyszcząca, lepką warstwę na twarzy, ale za to rano buźka wygląda jak nowa! Mimo tego, krem nie dla mnie.
2. Ziaja, krem na dzień do skóry wrażliwej, mało elastycznej z bio olejkiem z pestek winogron - ten krem spodobał mi się bardziej już ze względu na bardzo przyjemny zapach. Konsystencja i wchłanianie też na plus, więc jestem skłonna go kupić, bo choć używałam go na noc to wydaje mi się, że będzie się dobrze spisywał pod makijażem. Dobrze nawilżał i łagodził wszelkie podrażnienia, dlatego poważnie myślę o zakupie pełnowymiarowego produktu.
3. Ziaja, krem redukujący trądzik - mała pojemność, więc nie jestem w stanie powiedzieć o nim tyle co o poprzednikach. Redukcja trądziku to coś na czym mi zależy i być może skuszę się na niego "w ciemno". Dobrze się wchłaniał i nie powodował błyszczenia.
4. Bandi, serum korygujące x2 i eliksir młodości - zacznę od tego, że nie lubię próbek Bandi, bo są ciężkie w używaniu - wąziutkie i bardzo ciężko grzebać w nich palcami! Używałam ich na noc, ale po szybkości wchłaniania i efekcie natychmiastowego matowienia mogę stwierdzić, że z powodzeniem nadadzą się pod makijaż. Nie zauważyłam spektakularnej poprawy na twarzy po tych trzech próbkach (używanych noc po nocy), ale i tak byłam zadowolona z efektu. Gdyby nie cena produktów pełnowymiarowych to skusiłabym się na serum.
5. Avon, serum naprawcze - pojawia się u mnie przy okazji każdego denka, więc to musi świadczyć o jego mocy! Uwielbiam i mam ich jeszcze sporo w zapasie.
6. Avon, maseczka Planet Spa tajski kwiat lotosu - już niemal zapomniałam jak fajna była ta maseczka! Miałam pełnowymiarową wersję, ale już nie jest dostępna w katalogu i wielka szkoda... To zaraz po błotnej moja ulubiona maseczka - pięknie pachnie, dobrze oczyszcza, nie ściąga i nie przesusza.
7. Floslek, maseczka intensywnie nawilżająca - bardzo ciekawy i godny wypróbowania produkt. Ratowałam się nią w pierwszych dniach używania mydła Aleppo, ale już się wszystko unormowało i jest ok. Warto ją mieć w zapasie, bo faktycznie bardzo dobrze nawilża i łagodzi podrażnienia.
Uff!!! Myślałam, że szybciej się z tym uporam, bo niby skromne denko, ale jak zwykle trochę mi zeszło z opisaniem wszystkiego. Mam nadzieję, że dotrwałyście do końca ;)
Znacie coś? Podzielacie moją opinię?
Balsam po goleniu Venus również i mi przypadł do gustu. I do tego pięknie pachnie.
OdpowiedzUsuńwidzę kosmetyki katalogowe rządzą ;-)
OdpowiedzUsuńmiałam ten grapefruitowy żel z Marizy i dokłądnie miałam o nim takie samo zdanie i faktycznie ceny regularne nie zachęcają mnie do zakupu, ale zaciekawiłaś mnie tym pudrem matująco - kryjącym, muszę się mu bliżej przyjrzeć
gratuluję ilości zużytych saszetek - u mnie skromnie w tym względzie
Nigdy się nie polubiłam z tuszami z Avonu a miałam ich kilka ;)) Pozdrawiam ;D
OdpowiedzUsuńU mnie w tym miesiącu bardzo słabe denko, nie wiem czy nawet jest sens pokazywać kilka opakowań... :)
OdpowiedzUsuńSporo próbek :)
OdpowiedzUsuńDenko też nie najgorsze ;)
A ja lubię bardzo tusz Super Drama...tylko dolne rzęsy mi się nim niedobrze maluje :) No i serum naprawcze Avon-mój the beściak!:)
OdpowiedzUsuńMiałam żel z Marizy. Ładnie pachnie, ale cena i słaba wydajność skutecznie mnie odstraszyły od tej firmy. Lejąca się konsystencja przeraziła mnie już na początku używania. ;)
OdpowiedzUsuńSuper denko :)
OdpowiedzUsuńSporo zużyć U mnie tez tak było z żelami,że nie kończyłam żadnego, bo miałam pootwieranych pełno. Zmobilizowałam się jednak i mam otwarte góra 3, obecnie tylko 2 :)
OdpowiedzUsuńMiałam tą maseczkę od ziaji i też jakoś się nie mogłam do niej przekonać, wręcz miałam wrażenie, że mi szkodziła. :P
OdpowiedzUsuńspore to denko :))
OdpowiedzUsuńbalsam Venus uwielbiam, a reszty... nie znam!
Trochę tego się nazbierało :))
OdpowiedzUsuńSporo udało Ci się zużyć ;) Nie mogę się do niczego odnieść, bo nie miałam żadnego z tych kosmetyków ;))
OdpowiedzUsuńMi akurat zapach żelu Seventh Heaven podpasował i bardzo lubię go używać :)
OdpowiedzUsuńBalsam po goleniu z Venus to świetny kosmetyk :) Jeszcze troszkę mi go zostało ale na pewno skuszę się na kolejny, gdy mi się skończy.
OdpowiedzUsuńjeśli chodzi o kulkę to polecam ci fa sport różowa ślicznie pachnie, nie brudzi i jest niedroga :)
OdpowiedzUsuńA ja bardzo polubiłam tą maseczkę od Ziaji : )
OdpowiedzUsuńJa chciałam ten żel Seventh Heaven, bo katalogowa kartka ładnie pachnie :)
OdpowiedzUsuńZiaja Nuno - wspominam z sentymentem :)
Mam ten puder z Marizy i u mnie matuje na max 3 godziny a w ogóle to mi się opakowanie rozwaliło a nie nosiłam go w torebce :(
OdpowiedzUsuńZ kulek polecam te z Adidasa zwłaszcza tę z białą nakrętką :)
OdpowiedzUsuńA mi zapach 7th Heaven się podoba :)
Ta maska z Nuno ma takie samo opakowanie jak krem z tej samej linii. Mój Ukochany kiedyś sobie kupił go, gdy miał wysyp na twarzy. Obecnie ja raz po raz zużywam ten krem, mimo że mam normalną cerę. Wiadomo jak to z facetami - nie mają ochoty na przemęczanie się przy dbaniu o urodę. :D A co do kremu, to bardzo fajnie matuje skórę, dla mnie stanowi okazjonalną bazę pod makijaż.
OdpowiedzUsuńFajne denko ;)
OdpowiedzUsuń