Łączna liczba wyświetleń

piątek, 28 czerwca 2013

Krem nawilżająco-regenerujący, e-naturalne

Witam Was wieczornie w ten pochmurno-deszczowy piątek :)
Dziś zakończył się rok szkolny i po raz pierwszy obchodziłam go "z drugiej strony", jako mama ucznia. Mój 6,5-letni pierwszaczek otrzymał dziś promocję do klasy drugiej i po tych dziesięciu miesiącach mogę śmiało powiedzieć, że nie żałuję decyzji o puszczeniu go do szkoły rok wcześniej, ale tu duże znaczenie miała placówka, którą wybraliśmy. W dyskusji o tym czy 6-latki powinny czy nie powinny rozpoczynać naukę w szkole podstawowej uważam, że decyzja należy do rodziców - nie ma co na siłę zmuszać, bo wiadomo, że nie każdy jest na to gotowy. My też w trakcie roku szkolnego mieliśmy różne upadki, ale wzloty górą i mam nadzieję, że tak będzie dalej. Najważniejsze, że Synuś - tfu! Syn (bo to w końcu już II klasa!;)) jest zadowolony :D



Wracając do tematu postu, przyszedł czas, żeby podzielić się z Wami opinią o kremie, który ukręciłam na początku maja. Pisałam o nim tutaj


Miesiąc i czas na zużycie kremu się kończy, kosmetyk też powinien, ale okazało się, że muszę go wyrzucić... Dlaczego? Miałam do niego 2 podejścia i ostatecznie postanowiłam nie robić sobie więcej krzywdy.



Krem przez cały czas trzymałam w lodówce i bardzo przyjemne było aplikowanie go chłodnego rano na twarz. Szkoda, że ten efekt znikał niemal natychmiast w kontakcie ze skórą, ale chyba wszystkie produkty niechłodzące tak mają. Jak potwierdziło się w trakcie używania, krem wchłaniał się dość dobrze, ale powodował lekkie błyszczenie - można było to ujarzmić podkładem i pudrem, ale taka błyszcząca baza potrzebowała kilkukrotnego matowienia w ciągu dnia (może to i wina podkładu, bo aktualnie nie używam matującego tylko dotleniająco-nawilżającego z Ori, ale już mi się kończy i wiem, że jak wcześniej stosowałam krem matujący to nie potrzebowałam tylu pudrowych poprawek). Nawilżenie było na zadowalającym poziomie, nie mierzyłam tego w prawdzie, ale nie zaobserwowałam przesuszeń i suchych skórek, więc stąd ten wniosek.

Najgorsze jednak, czyli to, co spowodowało, że krem idzie do kosza, okazało się chyba regenerowanie. Za pierwszym podejściem kremu używałam przez 2 tygodnie i obwiniam go o zasypanie mi czoła bolącymi, czerwonymi syfami, których niełatwo było się pozbyć. Po spotkaniu w Lublinie (25 maja) odstawiłam go i wróciłam doń dopiero po spotkaniu chełmskim (9 czerwca) i sytuacja się powtórzyła - znowu takie same bolące syfy na czole, ale doszły też inne, drobne, nie dające się wydusić krostki. Krem ostatecznie odstawiłam i bolące syfy zagoiły się a nowe przestały się pojawiać. Wg producenta kosmetyk nie powinien zatykać porów i zapychać, więc nie wiem skąd ten wysyp. Jeśli to było oczyszczanie to może za szybko zrezygnowałam z niego, ale krosty naprawdę bolały i nie było to przyjemne, więc nie chciałam się dłużej męczyć i sprawdzać czy się polepszy.

Porzuciłam go teraz na rzecz Siarkowej Mocy od Barwy a w międzyczasie zbieram na krem Handmade Cosmetics, bo po próbce jestem nim zachwycona ♥


Powiedzcie, ile stosujecie dany krem zanim jesteście pewne, że Wam nie służy a wręcz szkodzi i go odstawiacie? I gdzie leży granica między oczyszczaniem a zapychaniem?
O, Mamo! Jak ja bym chciała mieć wiedzę niektórych z Was! ;)


P.S. To mój setny post! ;) Chciałam to "uczcić" inaczej, ale nie wyszło :P

15 komentarzy:

  1. U mnie reakcja na nieodpowiedni krem jest niemal natychmiastowa. Mam kapryśną skórą,która wielu kremów niestety nie toleruje ale jak polubi to już na dobre:)
    Pozdrowienia dla synusia...oj przepraszam dla syna :):)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja kremow ogolnie to nie stosuje, ten ciekawie sie u mnie sprawdzil i nie zapychal. A skore mam niestety sklonna co do tego...

    OdpowiedzUsuń
  3. Najważniejsze, że synek, tfu, syn, zadowolony :D

    A co do kremów, mnie trudno cokolwiek powiedzieć, bo jeszcze nie zdarzyło mi się, żeby jakiś mnie zapchał :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Pierwszy raz spotykam się z tym kremem .... szkoda, że tak kiepsko działa.


    Zapraszam do mnie na rozdanie :)

    http://womancosmeticsreccomending.blogspot.com/2013/06/candy-niespodzianka-u-rozmarzonej.html#more

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. mi też szkoda, bo dużo się po nim spodziewałam :/

      Usuń
  5. Ja jak zauważę że krem mi szkodzi,to od razu go odstawiam-podobno faktycznie niektóre kremy np.z kwasami muszą wysypać na twarzy a potem jest już tylko dobrze,ale ja nie mam cierpliwości chodzić tydzień/dwa z wysypką...więc mam podobnie jak Ty-odstawiam i szukam lepszego :)

    OdpowiedzUsuń
  6. U mnie natychmiast nie pojawiają się reakcje skórne (krostki), ale jak już wyskoczą to jest ich mnóstwo i są bardzo bolesne. Wtedy odstawiam kosmetyk i niestety moja skóra długo dochodzi do siebie... Takie reakcje zdarzają mi się nie tylko na buzi...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. to mamy tak samo :/ ja w sumie cierpię tylko na twarzy, ale to chyba najgorsze, bo plamy długo schodzą

      Usuń
  7. Witaj. Przypuszczam,że krosty wyskoczyły Ci z powodu oleju jojoba, który niestety występuje w składzie tego kremu. Najlepiej by było go zastąpić jakimś innym, lżejszym olejem np. migdałowym ewentualnie takim, który najbardziej odpowiada Twojej skórze.
    Kiedyś używałam oleju jojoba samodzielnie i miałam po nim"piękne" bolące pryszcze, które bardzo długo się goiły. Jak widać nie każdemu on służy.

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za komentarz :)

Masz pytanie? Pisz :) scar_lett@wp.pl