Łączna liczba wyświetleń

czwartek, 15 sierpnia 2013

Maseczka miętowa, Queen Helene

Korzystając z aktualnie zwolnionego komputera, chciałabym Was zapoznać z amerykańską firmą i bestsellerowym kosmetykiem, który otrzymałam w lutym na spotkaniu blogerek w Hrubieszowie. Dla mnie był to pierwszy kontakt i z 4 otrzymanych produktów to właśnie miętowa maseczka pierwsza (i jedyna ;) poszła w ruch. Tak wygląda w opakowaniu


Pierwsze co dziwi to niespotykana objętość 56,7 g, bo tak to opakowanie nie wyróżnia się niczym specjalnym - całkiem przyjemna kolorystyka, miękki plastik i tubka z zakrętką.


Maseczka ma nam pomóc w walce z trądzikiem poprzez zasuszanie pryszczy, usuwanie zaskórników i zmniejszanie porów - po prostu idealna dla mnie!


Oto informacje od producenta:



Od razu zweryfikujmy to przechodząc do moich wrażeń - używam jej już od kilku miesięcy z różną regularnością i muszę powiedzieć, że robię to bardzo chętnie. Mimo drobnych problemów z wydobyciem i rozprowadzeniem jej na twarzy a także początkowym pieczeniem (wrażenie mija po paru minutach) uważam, że faktycznie działa dobrze na wszelkie niespodzianki na mojej twarzy. Po 15 minutach i zmyciu twardej skorupy, twarz wydaje się być rozjaśniona a zmiany nieco przygaszone, pory są mniej widoczne a cała buźka przyjemnie gładka i matowa. Maseczka nie przesusza ani nie porażnia skóry, ale ja od razu przecieram twarz tonikiem i może dzięki temu tego nie zauważam (chodzi mi głównie o wysuszanie, bo zaczerwienienia nigdy nie zaobserwowałam).
Być może przy regularnym stosowaniu powoduje całkowite pozbycie sie syfów i widoczną poprawę stanu skóry, ale u mnie często wyciąga coś złego na wierzch i zwyczajnie się boję gorszego wysypu. Poza tym, nigdzie nie znalazłam informacji o tym jak często można ją stosować, więc wolę nie przesadzać.

Od jakiegoś czasu używam też jej punktowo i smaruję krosty na noc - maseczka dość szybko zasycha i przestaję czuć cokolwiek (więc zaczynam wątpić w jej działanie), ale rano zmiany rzeczywiście są podsuszone i podgojone. Ubolewam, że nie radzi sobie z przyspieszaniem "dojrzewania" zmian, ale nic co stosowałam do tej pory sobie z tym nie radziło, więc widocznie muszę cierpliwie znościć cały ten długotrwały etap...



Otwór przez który wychodzi produkt - dziurka jest dość spora, ale i tak zawsze są problemy z wyciśnięciem, bo maseczka jest bardzo gęsta.



I tu już mamy maseczkę - zielona, gęsta pasta o zapachu gumy Wrigley's Spearmint ♥ (a przynajmniej to jest moje pierwsze skojarzenie, bo gumy nie żułam juz bardzo dawno). Można go też porównać do zielonej Orbit.



Dostępność:

Cena:
8,5 zł/ 56,7 g lub 21,9 zł/270 g (+ koszty wysyłki ok. 6 zł)

Skład:
Water (Aqua), Kaolin, Bentonite, Glycerin, Zinc Oxide, Propylene Glycol, Sulfur, Chromium Oxide Greens, Fragrance (Parfum), Phenoxyethanol, Methylparaben


Reasumując, uważam, że produkt jest godny polecenia osobom, które borykają się ze zmianami trądzikowymi, bo mięta fajnie łagodzi i chłodzi a do tego nie podrażnia. A do wyduszania i rozprowadzania na twarzy można się spokojnie przyzwyczaić ;)




Specjalnie dla Was porobiłam skany ulotki, którą otrzymałam razem z maseczką - możecie zapoznać się z resztą produktów firmy Queen Helene:






mam jedną tubkę tego pierwszego olejku i odżywkę z cholesterolem 57 g


dostałam także 2 opakowania masła kakaowego 28 g (jednego używa siostra)


I jak tam? Znacie firmę? Testowałyście coś? Ja jestem bardzo ciekawa peelingów i innych maseczek.

17 komentarzy:

  1. Ta maseczka to moje tegoroczne odkrycie ;) Uwielbiam ją za działanie i piękny zapach ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Znam maseczkę bardzo dobrze i jest moim wakacyjnym ulubieńcem wśród maseczek. Mam ją od 2 lat:) i nawet w najbliższym czasie pokaże się recenzja o niej. Uważam, że nie tylko dla cery tłustej się nadaję, ja np. mam cerę bardzo suchą w stronę do odwodnionej i do tego wrażliwa a maseczka jest dla mnie świetna.
    Myślę, że następnym tygodniu coś się ukażę o niej:)
    Pozdrawiam:*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. o proszę! a ja ją traktowałam jak wielką nowość ;)

      Usuń
  3. czaję się na tę maseczkę. Do tej pory mistrzem tego roku jest spirulina, ale ciężko wytrzymać jej zapach (chociaż działanie ma jak dla mnie świetne)

    OdpowiedzUsuń
  4. kupiłam ją, ale jeszcze nie używałam :p
    dziękuję za ulotkę :* nie wiedziałam, że mają tyle ciekawych produktów :)

    OdpowiedzUsuń
  5. brzmi ciekawie ;) może się na nią kiedyś skuszę.

    OdpowiedzUsuń
  6. ja też używam jej punktowo , a zapach ma po prostu świetny;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Ja mam kompletnie inną cerę, ale widzę, że Ci służy o pomaga, to bardzo dobrze ;))

    OdpowiedzUsuń
  8. bardzo sie z nia polubilam, sprawdza sie bardzo fajnie :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Wydaje się być fajny. Ciekawa jestem efektów.
    Zapraszam na rozdanie: daruniunia.blogspot.com/2013/07/rozdanie.html

    OdpowiedzUsuń
  10. Nigdy się z nią nie spotkałam, pewnie głównie dla tego, że nie rozglądam się za takimi kosmetykami. Jakkolwiek, dobrze wiedzieć, że jest i podczas snu zrobi dla nas choć trochę dobrego (:

    OdpowiedzUsuń
  11. Pierwszy raz widzę te firmę:)

    OdpowiedzUsuń
  12. Nigdy nie słyszałam ani o firmie, ani o kosmetyku ;p
    Wydaje mi się, że wyciąga wszystko na wierzch, bo to maseczka na trądzik. Wszystkie leki na trądzik to robią, żeby wyleczyć skórę, po prostu wyciągają wszystkie brudy ;p

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. mi nie wszystkie maseczki oczyszczające wyciągają syfki, niektóre tylko oczyszczają powierzchownie ;)

      Usuń
  13. Ma dość fajne działanie ale właśnie do jej gęstości i rozprowadzania na twarzy trzeba się przyzwyczaić :)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za komentarz :)

Masz pytanie? Pisz :) scar_lett@wp.pl