Łączna liczba wyświetleń

niedziela, 17 kwietnia 2016

Sudden Change, skarpetki złuszczające do stóp

Post wisi mi w głowie już od dawna. Dłużej tylko nosiłam się z samym zakupem opisywanego dziś produktu, bo nie jest to dla mnie pierwsza potrzeba a jak (podobny) pojawiał się w Biedronce to było ciepło i nie umiałam wyobrazić sobie chodzenia wówczas w zakrytych butach. Uprzedzam, że nie pokażę Wam zdjęć swoich stóp podczas kuracji, więc możecie spokojnie czytać ;)


Skarpetki jakie są każdy wie. Tego typu produkty już od dawna goszczą na łamach blogosfery, więc nie ma się co rozpisywać na ich temat. Jedynie skuteczność może być różna i dlatego postanowiłam podzielić się moimi spostrzeżeniami. Od razu wspomnę, że to moje pierwsze skarpetki i nie mam porównania z innymi firmami. 

W opakowaniu znajduje się jedna para czyli dwie skarpetki. Najpierw trzeba odciąć czy oderwać końcówkę, bo w środku jest rzadki płyn a następnie nałożyć na stopy i zabezpieczyć przed spadaniem a do tego służą te czerwone naklejki (skarpetki są uniwersalne, co oznacza, że ogromne).

W środku stopom jest bardzo mokro, zimno i ciężko się położyć, aby nie wylać tego płynu. Dla mnie te pół godziny czy 40 minut to była masakra. Przykryłam się kocem i czytałam a nogi wisiały mi poza łóżkiem i marzły niemiłosiernie (działo się to w styczniu, w mieszkaniu mam ciepło, ale zwykle bardzo szybko marzną mi stopy). Płyn nie wchłonął się w skórę, po upłynięciu czasu stopy były przemoczone.
Już drugiego dnia rano stopy były bardzo suche i nie wiem na ile to podświadomość, ale czułam delikatne swędzenie i mrowienie gdzieniegdzie. Przez kolejne dni najgorszym dla mnie było podciąganie skarpet - skóra była tak sucha, że zgrzytała, skrzypiała niemal jak papier ścierny. Wydawało mi się, że słychać to wszędzie dookoła mnie. Bacznie obserwowałam, ale nie widziałam nadciągającego złuszczania...
Dopiero właśnie 7. czy 8. dnia, po namoczeniu stóp w kąpieli w końcu zobaczyłam schodzenie skóry (wcześniej widać to było tylko trochę koło palców i między nimi, pięty przez cały czas suche jak wiór). Kolejne dni przynosiły mi bardzo brzydkie widoki - fragmenty naskórka sypiące się ze skarpet czy rajstop i dźwięki - dalej jak pocieranie papierem ściernym. Miejscami dało się już zauważyć świeżą, ładną, różową skórę. Po dwóch tygodniach od zabiegu skóra dalej schodziła małymi płatkami, po namoczeniu nieco łatwiej. Nie powinnam, ale pomagałam sobie w tym ręcznie i pumeksem. Nie bolało, ale bardzo drażniła mnie już ta tarka na stopach, więc chciałam przyspieszyć.

Dostępność:
internet

Cena:
ok. 7 zł/para


Podsumowując, to był dla mnie bardzo ciężki i długi okres. Zwykle dbam o stopy, codziennie są nawilżane, pielęgnowane, więc gładkie i mocno męczyłam się czując tę szorstkość i słysząc te okropne dźwięki przy nakładaniu skarpet. Nie do końca zgodzę się, że efekt był tego warty, bo choć ogólnie wygląd stóp nieco się poprawił to w kwestii zgrubień (mam takie dwie pamiątki na każdej stopie po pieszej pielgrzymce do Częstochowy) nic się nie zmieniło.
Nie wykluczam jednak, że jesienią powtórzę zabieg i sprawdzę inną firmę.


Stosowałyście już takie skarpetki? Spisały się lepiej czy podobnie?

2 komentarze:

  1. dlatego właśnie wolę ścinacz i zwykły pumeks;/

    OdpowiedzUsuń
  2. Ostatnio stosowałam takie skarpetki, ale z innej firmy i efekt był po nich świetny :)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za komentarz :)

Masz pytanie? Pisz :) scar_lett@wp.pl