balsam do ciała
Pink Chiffon
Historia tego produktu w moim posiadaniu jest długa i zawiła. Otrzymałam go niespełna 2 lata temu na pierwszym spotkaniu blogerskim u Klaudii. Po odkręceniu i pierwszym wąchnięciu doznałam szoku węchowego, bo nigdy wcześniej nie czułam nic równie wielowymiarowego i tak pięknie pachnącego. Zerknęłam na cenę, dostępność w okolicy i postanowiłam poczekać z używaniem na wyjątkowe chwile. Te jakoś nie nadchodziły, bądź gdy już miały miejsce to zwyczajnie zapominałam o balsamie... Pierwszy raz użyłam go szykując się w ubiegłym roku na sylwestrowe wyjście do znajomych i okazało się, że spokojnie mogłam zapomnieć o perfumach. Balsam pachnie tak intensywnie, że użycie czegoś jeszcze mogłoby po prostu popsuć efekt.
Opakowanie ma niestandardową pojemność, bo jestem przyzwyczajona do naszych dwusetek itp. a tu mamy 236 ml. Butelka prostokątna ma urocze wcięcie w talii ;) z takimi żłobieniami, więc nie ma obaw, że wyślizgnie się z rąk podczas używania. Jeśli chodzi o wydobywanie produktu to mamy 2 wyjścia (ujścia): odkręcamy srebrną zakrętkę lub robimy "klik", podnosi się dziobek i dozuje nam mniejsze ilości. Zakrętka jest ciut wypukła, więc aby zużyć go do ostatniej kropli, butelka będzie potrzebowała oparcia.
O zapachu nie umiem Wam sensownie powiedzieć, poza tym, że jest obłędny! Dla mnie to niezwykle udane połączenie kwiatów z jakimiś nutami owocowymi. Jest to tak słodki aromat, że przed pierwszym użyciem bałam się lepienia (jak to przy słodyczach bywa). Zapach podczas używania nie jest jednorodny (nie wiem jak to inaczej określić) - smaruję się i czuję jakąś nutę, za chwile kojarzy mi się z czymś innym a potem jeszcze innym! I co najważniejsze, bardzo długo utrzymuje się na skórze, stopniowo uwalniając swoje poszczególne składowe.
Konsystencją według mnie bliżej mu do mleczka niż balsamu, ale poziom nawilżenia jest zadowalający. Wiadomo, że na teraz lepiej sprawdzają się masła do ciała, ale raz na jakiś czas robię sobie taką letnią retrospekcję i nie zauważyłam, żeby skóra na tym cierpiała. Dzięki swojej lekkiej formule, balsam szybko się wchłania, nie zostawia lepkiej warstwy a mimo to dobrze pielęgnuje.
Cena:
39 zł/236 ml
Dostępność:
sklep stacjonarny B&BW
Skład:
W moich zapasach czeka na mnie jeszcze wersja Paris Amour - równie pachnąca, ale dla mnie już nie tak wielowymiarowo. Kwestię stosunku jakości do ceny najlepiej sprawdzić na sobie: dla mnie cena jest dość wysoka, ale dla samego zapach warto wypróbować. Tym bardziej, że zawsze można skorzystać z promocji lub wyprzedaży.
Znacie balsamy B&BW? Też tak działają na Was te zapachy?
Ja z BBW mam głównie żele antybakteryjne, super pachną:)
OdpowiedzUsuńMam dwa balsamy B&BW w zapasach ale chyba poczekają do wiosny. Jednak ich zapachy tak mnie ciekawią, że najchętniej wypróbowałabym wszystkie ale nie mam na co dzień dostępu do ich sklepu, no i ceny nie zachęcają za bardzo :)
OdpowiedzUsuńzgadzam sie z zapachem ;)) ja czesrto jeszcze nastepnego dnia po uzyciu jest w stanie go wyczuc ;o
OdpowiedzUsuńpamiętam ten zapach :) był na prawdę świetny, u mnie po tym balsamie wystąpiła mała reakcja alergiczna :/ ale mama używała go bez problemu :)
OdpowiedzUsuńNie miałam nic z tej marki jeszcze :( Ale Twoja recenzja bardzo zachęcająca :))
OdpowiedzUsuńznam ich balsamy fajne są, tego zapachu nie miałam
OdpowiedzUsuńteż uważam, że zdecydowanie bliżej im do mleczka niż balsamu i też zupełnie mi to nie przeszkadza :D zapach i opakowanie rekompensuje mi leciutką konsystencję :) Wesołych Świąt!
OdpowiedzUsuńNie znam, ale ciekawi mnie. ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam. :**