Łączna liczba wyświetleń

niedziela, 7 lutego 2016

Denko - styczeń

Blogowy czas odliczam od jakiegoś czasu pojawiającymi się denkami i tak oto przeminął pierwszy miesiąc 2016 roku. Puste opakowania jak zwykle nie mieściły mi się w koszyczku, dużo tam plastiku, ale też sporo tzw. drobnicy. Koszyk musiałam już opróżnić, bo pierwsze wykończenia lutego za mną, więc przełożyłam wszystko do siatki, która teraz wala się po domu, więc nie ma co dłużej zwlekać.

1. Oriflame, żel Discover Mexico - długo czekał na swoją kolej. Całkiem w porządku, ładnie pachniał i dobrze spełniał swoją rolę.
Teraz: żel Dove i Yves Rocher
2. Avon, żel Naturals Figa - to mój przedostatni żel Naturals z zapasów, uff! Zapach miał podobne nuty do wody Ultra Sexy, więc używałam go z wielką przyjemnością i chętnie powrócę.
Teraz: patrz wyżej
3. BeBeaty, żel Ciasteczkowy - przepiękny zapach! Z płynem do kąpieli to była jakaś wpadka, bo żel pachniał normalnie, tak jak mydło. Szkoda, że to limitowana edycja, bo z chęcią bym wróciła.
Teraz: patrz pkt. 1

4. Avon, peeling do ciała Dazzling Moments - może nie należał do najlepszych zdzieraków, które miałam, ale zapach był obłędny! Dość ciężko wyciskał się z opakowania, ale poza tym było ok.
Teraz: peeling ziołowy Planet Spa
5. Perfecta, peeling do ciała Lady Berry - gratis z gazety. Wybrałam owoce leśne, bo spodziewałam się przyjemnego zapachu, ale okazało się inaczej - widocznie jagody i tego typu owoce nie nadają się do celów kosmetycznych (jagodowy scrub Banii Agafii również pachniał ohydnie). Poza zapachem było ok, choć to zdzierak raczej niskich, bardzo niskich lotów.
Teraz: patrz wyżej
6. Tso Moriri, peeling cukrowy Wiśnie w czekoladzie - peeling cukrowy tak, ale nie o takim zapachu. Nie jestem fanką takiego smaku, więc i zapach mnie męczył. Duże kawałki wiśni zanurzone w cukrowej masie były jedynie ozdobą a nie jak w przypadku malin - dodatkowym zdzierakiem. Nie wrócę, choć skóra po zmyciu była niezwykle gładka i nawilżona. To jedynie kwestia zapachu, bo produkt sam w sobie bez zastrzeżeń.
Teraz: minipeelingi TM i peeling malinowy Amore ♥
7. Bingo Spa, solanka z minerałami z Morza Martwego - moja ulubiona sól do kąpieli (w sensie, że solanka, bo te pachną bardzo ładnie). Raz na jakiś czas urozmaicam sobie w ten sposób pielęgnację, ale nie liczę na ujędrnianie czy inne tego typu obietnice.
Teraz: próbuję wykończyć dziwolągi Bingo Spa - kawior do kąpieli, mleczną kąpiel i peeling solny

8. Avon, żel do mycia twarzy Anew - pisałam o nim tutaj. Nie wiem czy wrócę, bo jest jeszcze mnóstwo produktów w tej kategorii, które chciałabym poznać.
Teraz: żel do mycia twarzy Biolaven
9. Avon, peeling enzymatyczny z chińskim żeń-szeniem - skusiłam się na obie wersje, ale bardzo ciężko idzie mi ich używanie a to przecież dość małe opakowania. Wolę tradycyjne zdzieraki. Podczas używania czasami czułam lekkie rozgrzanie, pieczenie, ale nie podrażniał.
Teraz: drugi peeling gommage z oferty Avon

10. i 11. Tołpa, regenerujący krem korygujący Na dzień i Na noc - pod koniec 2014 roku zrobiłam sobie taki zapas kremów Tołpa, że jeszcze został mi jeden do wykończenia! Tym razem równocześnie używałam kremu na dzień i na noc z tej samej linii. Bardzo lubię ich ziołowy zapach oraz to jak szybko się wchłaniają, nie błyszczą na twarzy. Krem na dzień znam już bardzo dobrze, bo zużyłam parę opakowań i zawsze byłam zadowolona z efektu, jaki uzyskiwałam na twarzy po jego regularnym stosowaniu. Tym razem byłam trochę uprzedzona do kremu na noc, bo czytałam niepochlebne opinie o nim i okazało się, że faktycznie twarz nie oczyściła się tak jakbym tego sobie życzyła. Sam krem na dzień również nie wyprowadzał jej wcześniej całkowicie na prostą, ale zmiany były ograniczone, skóra uspokojona. Póki co, chcę zrobić sobie przerwę od kremów Tołpa, bo dopiero teraz zauważyłam, że krem matujący (ten ostatni, który mi został z zapasów) na drugim miejscu w składzie ma glicerynę a postanowiłam jej unikać. Nie pamiętam składu tych kremów a kartoniki już dawno wyrzuciłam.
Teraz: krem matujący Soraya

12. Catrice, kamuflaż w kremie Ivory - moje odkrycie 2015 roku ♥ Fantastyczny produkt, który bardzo dobrze kryje a do tego nie zapycha. Nanosiłam go palcami i nie rolował się, odcień również był dla mnie idealny. Ostatnio poluję na kamuflaż w płynie, ale nigdzie go nie widać.
Teraz: kamuflaż Avon
13. Mariza, mineralny podkład pudrowy Naturalny - odcień okazał się być ok na tę porę roku i spodobał mi się na tyle, że otworzyłam kolejne opakowanie. Dozuję odpowiednią ilość i cera ma delikatny kolor, jest zmatowiona. Pod wieczór widać, że się ściera z twarzy w ciągu dnia, ale w dość dobrym stanie wytrzymuje tyle, ile mi trzeba. Nie mam pomysłu co zrobić z odcieniem Jasny beż, bo co dam mu szansę to psioczę na siebie potem, że przecież jest za jasny! Chyba rozmieszam go jakoś z Ciemnym beżem.
Teraz: to samo a czasami też podkład Rhea
14. Avon, korektor Luxe - udany korektor, choć wielkiego porównania nie mam, bo to chyba dopiero mój drugi korektor pod oczy. Bardzo ładnie rozjaśniał cienie pod oczami, rozświetlał delikatnie, nie zbierał się w zmarszczkach i nie rolował. Z chęcią kiedyś do niego wrócę.
Taraz: korektor rozświetlający Magix
15. Maybelline, pudrowy podkład mineralny Ivory - tester, ale zauroczył mnie efekt na twarzy. Czytałam, że przy dłuższym stosowaniu może zapychać, więc chyba się nie zdecyduję na zakup, ale przez te kilka dni bardzo ładnie maskował wszelkie niedoskonałości na mojej twarzy.
Teraz: patrz pkt. 13

16. CD, dezodorant w kulce Owoc granatu - pisałam o nim tutaj. Zdecydowanie jeden z najsłabszych antyperspirantów jakie znam. Ładny zapach go nie ratuje, nie polecam.
17. Oriflame, krem do rak Silk Beauty - w sam raz na co dzień. Lubię zapach tej linii i chętnie powrócę o ile pojawia się jeszcze w ofercie.
18. The Body Shop, masło do ciała - mini wersja w sam raz na wyjazdy, ale teraz mało wyjeżdżam a zaczęła mnie już męczyć ta wszędzie walająca się drobnica. Bardzo dobry produkt, idealnie nawilżał, przyjemnie pachniał. Mam jeszcze peeling z tej linii zapachowej, ale już widzę, że się nie polubimy. Oba produkty zakupiłam w SH.
Teraz: próbki Tso Moriri
19. Soap&Glory, peeling do ciała Sugar Crush - jako zdzierak taki se... Drobinki rozpuszczały się w kontakcie z wodą, ale efekt nie był zadowalający. Plus za przyjemny zapach.
Teraz: próbki TM

20. Skarpetki złuszczające do stóp - niebawem pojawi się recenzja.

21. Cleanic, zmywacz do paznokci w chusteczce - to mój pierwszy zmywacz w tej formie. Dobrze poradził sobie z jasnym lakierem, więc spełnił swoje zadanie, ale na co dzień wolałabym jednak zmywacz w płatkach (jeżeli już nie może to być tradycyjny zmywacz w płynie i wacik). Niemniej jednak, uważam, że zawsze warto mieć w torebce czy portfelu taką jedną saszetkę na wypadek sytuacji awaryjnej.
22. Carea, płatki kosmetyczne - zawsze kupuję je w trójpaku i są ok, ale ostatnio nacięłam się na gorszą ich wersję i od teraz sprawdzam nawet skład płatków kosmetycznych. Jakby co to pamiętajcie, że dobre są te, które na pojedynczym opakowaniu mają skład: 70% bawełna, 30% kompozycja włókien poliestrowych.
Teraz: to samo
23. Manhattan, odżywka wybielająca - lubię odżywki, które zostawiają po sobie mleczne paznokcie. Stosowałam ją samodzielnie i pod kolorowe lakiery i dopiero ostatnio zauważyłam, że mam problem z brzydkim kolorem płytki. Jestem w trakcie sprawdzania, co jest tego przyczyną.
Teraz: odżywka Eveline (jeden z podejrzanych)
24. Pastylka musująca do kąpieli - musuje w wodzie, ale większych przyjemności nie zauważyłam. Ani zapachu, ani nawilżenia, tylko delikatny kolor w wodzie. Biorąc pod uwagę, że zapłaciłam za nie grosze to nie żałuję, bo jakby nie było to dodatkowy umilacz w kąpieli.
Teraz: mam jeszcze jedną pastylkę
25. Tso Moriri, mydło walentynkowe - bardzo słaby zapach jak na edycję walentynkową. Z wyglądu urocze, z zapachu najzwyklejsze mydło.
Teraz: mydło malinowe TSSS



Próbki
Tylko jedno masło to nie produkt Tso Moriri, nierafinowane masło shea (dostałam je kiedyś gratis) - dość tępe w użyciu, prędzej spadło mi z ciała niż dało się rozsmarować, do tego zapach starej popielniczki czy jakichś skórzanych starych spodni nie zachęcał do używania, ale efekt na skórze warty poświęceń! Bardzo dobrze i długotrwale nawilżało i pielęgnowało ciało.
Z produktów Tso Moriri najbardziej spodobało mi się masło imbir i czerwona herbata oraz kawior i granat. Złoty olej do ciała również był ok, ale starałam się go tak wylewać, aby wszystkie złote drobinki zostały w środku. Mus do ciała Wiśnie w  czekoladzie nie przypadł mi do gustu przez zapach, bo działanie było ok. Z kolei mus marchewkowy miał cudowny zapach, ale nogi były zbyt mokre/tłuste po nim a to mnie irytowało.
Z próbek do twarzy spodobał mi się krem India i Vichy Liftactiv - bardzo ładnie zachowywały się na twarzy a Vichy to zauroczył mnie także zapachem, chyba się nad nim zastanowię. Krem pod oczy i lekki krem rokitnikowy Sylveco wymęczyły mnie zapachem, maska z witaminą C Tso Moriri okazała się być naprawdę dobrym produktem i to na tyle, że mm ochotę na więcej. Maska błotna Planet Spa to mój ulubieniec od dawna.
Perełki do kąpieli no name tylko zabarwiły wodę na różowo, ale peeling do stóp Tso Moriri zaskoczył mnie zapachem.


A jak u Was? Znacie coś z mojego denka?

8 komentarzy:

  1. Jak ja dawno nie miałam nic z Oriflame :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Miałam tylko płatki Carea :P ale te zielone, te niebieskie, tak jak te z Isany od Rossmana niestety są zbyt sztywne i szorstkie :/

    P.s a tak BTW to podglądam Cię od dłuższego czasu, ale wreszcie założyłam własnego bloga i wrzucam Cię do czytanych :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Żadnego z tych produktów nie miałam :) Oprócz płatków kosmetycznych

    OdpowiedzUsuń
  4. Jakie fajne duże denko :) mnie niestety żele pp z ori wysuszają :(

    OdpowiedzUsuń
  5. Mnóstwo tego wszystkiego :D Ale żel ciasteczkowy brzmi przepysznie :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Dużo tego :)
    Masło TBS Shea miałam, byłam bardzo zadowolona :) z chusteczki ze zmywaczem również, a waciki Carea stale się u mnie przewijają ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Spore denko a ja znam z nie tylko płatki kosmetyczne Carea ;) I je lubię :)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za komentarz :)

Masz pytanie? Pisz :) scar_lett@wp.pl