Kolekcja błyszczyków prezentuje się tak:
- przezroczysty - nie używam go wcale, był dołączony do jakiegoś zestawu
- Arabian Glow, Tan - mój ulubiony!!! To już mój drugi, a rzadko kupuję jakiś błyszczyk 2 razy;)
- Oriflame, czarna jagoda - taki sobie
- powiększający usta, Pink Pucker - nie wiem czy powiększa, ale chłodzi i ma mało przyjemny smak, który dość często powoduje u mnie ból brzucha...
- iskrzący, Rave - też uwielbiam ten odcień!
- supertrwały, Perpetual Pink i Everlasting Petal - oba mają dziwny zapach i smak, są faktycznie bardzo trwałe, szczególnie ten drugi, którego odcień jest dla mnie za ciemny i jak już się przemogę, żeby go użyć to jak na złość długo nie chce mi zejść z ust... Pierwszy bardzo lubię
- potrójny, Peach Sparkle i Luminous Mauve - oba uwielbiam!!! Są przepyszne, ślicznie pachną i kolory idealne dla mnie.
- soczysty Color Trend, Clear - bardzo fajnie pachnie i smakuje, ślicznie się błyszczy
- roziskrzony Color Trend, Blackcurrant - słodziak :)
- Power Shine, Soft Coral - wygrana w konkursie klikaczkowym :) ma dziwny, plastikowy aplikator, ale jest bardzo fajny
- Incredibalm - pachnie i smakuje jak budyń malinowy :) bardzo fajny
Ostatnio do kolekcji dołączył błyszczyk SuperShock, Melon Madness. Kolor wyobrażałam sobie nieco inaczej, ale nie jest źle. Za to aplikator bardzo mnie zaskoczył - jest ogromny w porównaniu z innymi, naprawdę Shock-uje :)
I tu na ręku, w kolejności jak wyżej:
Balsamy i inne:
- wszystkie smaki kremów uniwersalnych z Oriflame :)Najbardziej lubię wiśniowy i czekoladowy, najmniej zwykły i nie używam go na usta tylko na wszelkie inne miejsca potrzebujące pomocy (nos w czasie kataru, przesuszone dłonie czy pękającą skórę koło paznokci).
A tu:
- uniwersalny balsam z woskiem pszczelim - stworzony zapewne na podobiznę tych z Oriflame, używam go tylko na usta, bo jest przepyszny- balsam do ust z czerwonym jabłkiem i owsem - podoba mi się opakowanie i zapach, a poza tym jest beznadziejny...
Szminek raczej nie używam. Raz kupiłam sobie "Uwodzicielskie nawilżenie" z Avonu w odcieniu Lilac Shimmer i tak mi się spodobała, że już ją zużyłam, ale nie brałam kolejnej, bo jednak wolę błyszczyki. Miałam też "Colordisiac" w odcieniu Satin Sheets Flavored i też ją bardzo lubiłam, ale gdzieś mi się zgubiła :(
Używałyście któregoś z nich?
Wolicie błyszczyk czy pomadkę?
sporo, ten nowy z Avon jest ogromny
OdpowiedzUsuńmiałam Color Trend Clear, całkiem przyjemny był. Zimą zdecydowanie wolę pomadkę, a wiosną i latem zależy co pierwsze wygrzebię z torebki :)
OdpowiedzUsuńNiezła kolekcja bo ja mam jeden na dzień dzisiejszy.
OdpowiedzUsuńnie tam, pomadki górą!
OdpowiedzUsuńmam aż jeden błyszczyk i to tylko dlatego,że dostałam go w prezencie :)
Zdecydowanie pomadki!!! W blyszczykach czuje sie troche tak jakby obsliniona, chociaz trafilam na pare naprawde fajnych.
OdpowiedzUsuńTrochę tego masz:) Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńZostałaś wyróżniona :)
OdpowiedzUsuńhttp://bambusowy-raj.blogspot.com/2012/06/wyroznienie.html
też miałam ten Avonowy powiększający niby ;) okropny smak, poszedł dalej ;)supershock jest świetny, ale mam inny kolor i mi się widzi, uniwersalne balsamy mam oba, tylko tym czerwonym z ori trzeba się malnąć przed lustrem, bo nieźle barwi ;)
OdpowiedzUsuńjeszcze go nie używałam, póki co wykańczam resztki :) szkoda, że słabo matuje :(
OdpowiedzUsuń