Łączna liczba wyświetleń

środa, 31 sierpnia 2016

Tydzień IV: Kosmetyki do pielęgnacji ciała (wyzwanie TrustedCosmetics)

Idąc za ciosem postanowiłam się spiąć i ostatniego dnia wakacji umieścić kolejny post realizujący wyzwanie TrustedCosmetics. Tym razem przyszła pora na kosmetyki do pielęgnacji ciała


Ta kategoria jest bez wątpienia moją ulubioną i w związku z tym najbardziej obszerną (choć pod względem ilości produktów będzie chyba porównywalna z kosmetykami do pielęgnacji twarzy). Zarówno tutaj, jak się za chwile o tym przekonacie, jak i w moich zapasach w zakamarkach. Jednak wzorem poprzednich tygodni, dziś pokażę Wam tylko to, czego aktualnie używam.

Zacznijmy zatem od szeroko pojętej pielęgnacji czyli oczyszczania i nawilżania ciała.

 Dwa żele pod prysznic Avon: Rio Coctail i Revitalising. Pierwszy to limitowana edycja na tegoroczne lato a drugi to zapach, do którego wróciłam, bo bardzo mi się podoba. W tej kategorii zawsze królują u mnie żele firmy Avon, bo uważam, że mają bardzo dobry stosunek jakości do ceny a poza tym, zapachy są nietuzinkowe. Jak mam więcej czasu na prysznic to wybieram żel Dove Słodki krem z piwonią - jego gęstość może być zaletą, ale ja raczej nie przepadam za kremowymi żelami.

 Raz na jakiś czas robię sobie złuszczanie naskórka. Aktualnie używam kawowego żelu peelingującego pod prysznic Perfecta na zmianę z Żurawinowym z The Body Shop (zakup z sh). Nie są to zdzieraki wybitnej mocy, ale oba bardzo przypadły mi do gustu pod względem zapachu i działania na co dzień. Od dawna próbuję zużyć też peeling solny Bingo Spa, ale przez jego sypką formułę nie idzie mi to dobrze i ciągle przysparza nerwów i stresów pod prysznicem.

 Czasem żel pod prysznic zastępuję inną formą i wówczas wybieram olejek pod prysznic Avon, białą glinkę myjącą Bania Agafii albo piankę oczyszczającą Avon. Lubię testować tego typu udziwnienia i powyższe trio bardzo dobrze sprawdza się w swojej roli. Walory zapachowe są ich kolejnym plusem.

 Bardzo rzadko korzystam z kąpieli i zwykle używam w tym celu żeli pod prysznic, ale czasem robię wyjątek dla soli. Mam ich przeogromny wybór a widzicie tu te, które wyjątkowo cenię. Solankę z minerałami z Morza Martwego Bingo Spa lubię chyba najbardziej, bo swoim zapachem przywołuje miłe wspomnienia, sól z Wieliczki jest przewydajna a ta niebieska Bingo Spa to w sumie zwyklak, ale po ubytku widać, że często z niej korzystam. Nie widzę miedzy nimi różnicy pod względem działania.

 W kategorii nawilżaczy bardzo rzadko wracam drugi raz do znanego mi kosmetyku, jest ich bowiem na rynku tak wiele, że mam raczej ochotę ciągle poznawać nowe. Odkryciem tego roku są bez wątpienia dwa produkty: balsam orzeźwiająco-energetyzujący Vianek oraz balsam hipoalergiczny Pat&Rub. Oba posiadają bardzo wygodne opakowania oraz mega przyjemne zapachy i rewelacyjne działanie. Niedawno polubiłam też olejki nawilżające do ciała. Z zaprezentowanych powyżej na szczególne uznanie zasługuje z pewnością ten w mini opakowaniu Kwiat wiśni Tso Moriri, bo ten multiregenerujący po depilacji Eveline nie wyróżnia się niczym specjalnym. Dwufazowy balsam Avon to produkt z oferty zimowej, jednak przez błyszczącą poświatę, którą zostawia na ciele staram się zużyć go latem na odkryte ciało, co jest męczące, bo zapach, choć bardzo przyjemny, do typowo letnich nie należy.
Nie widać tu niczego do walki z cellulitem i rozstępami, gdyż dałam sobie z tym spokój.

 Nie umiem korzystać ze zwykłych żeli pod prysznic przy higienie intymnej - podświadomie czuję wówczas jakiś dyskomfort, dlatego od zawsze towarzyszą mi specjalne produkty do tego celu. Gdybym miała policzyć to chyba produkty firmy Venus wybieram najczęściej (choć ostatnio bardzo polubiłam się z pianka Green Pharmacy) a zapach zielonej herbaty biorę w ciemno bez względu na markę.

 Zazwyczaj wybieram antyperspiranty w formie kulki. Jest to dla mnie najbardziej wygodne rozwiązanie i po raz kolejny spotykam się z niepozostawiającą białych śladów a bardzo przyjemnie pachnącą kulką Activelle firmy Oriflame. Sztyft Rexona bardzo mnie rozczarował, bo brudzi ubrania a spray CD granat, mimo przecudnego zapachu i braku obecności aluminium, nie radzi sobie dobrze z ochroną przed brzydkim zapachem.

Z kolei depilacja to temat, który co jakiś czas traktuję po macoszemu. Robię to niemal codziennie, ale najważniejsze są dla mnie maszynki a nie preparaty ułatwiające golenie (jak skończę opakowanie żelu czy pianki do golenia to długo nie kupuję nowego). Przeważnie używam maszynek Wilkinson a na wyjątkowe okazje wyciągam maszynkę Venus. Dla lepszego poślizgu korzystam z aktualnie używanych żeli pod prysznic.


Tak to u mnie wygląda. Jestem ciekawa czy w tej kategorii spotkam się gdziekolwiek z minimalizmem, bo dla mnie bardzo ważna jest różnorodność. Każdego dnia wybieram inny zapach, kolor czy formę używanego kosmetyku. Nawet z balsamami mam przeważnie tak, że nie używam tego samego dzień po dniu.
A jak jest z tym u Was?

poniedziałek, 29 sierpnia 2016

Tydzień III: Kosmetyki do makijażu (wyzwanie TrustedCosmetics)

Kolejny tydzień, kolejna odsłona mojej kosmetyczki - to mógłby być wstęp, gdybym nie narobiła sobie takich zaległości. Tymczasem koniec wakacji za pasem a ja biorę się za temat, który miałam w planach zrealizować 2 tygodnie temu. Póki jeszcze początek roku szkolnego nie porwał mnie w wir przygotowań, zobaczcie czego używam na co dzień do makijażu


Podzieliłam dziś wszystko na 3 kategorie, oto pierwsza

Twarz
 Widzicie tu BB Gold Skin79, który ujarzmiam pudrem bambusowym e-naturalne przy użyciu pędzla no name (otrzymałam go kiedyś jako gratis do zakupów z okazji otwarcia kolejnego sklepu Rossmann w moim mieście). Testuje również 2 odcienie pudru matującego Annabelle Minerals i mam zamiar w najbliższym czasie zakupić większe opakowanie. Plamy zakrywam korektorem Avon.

Oczy
 Okres wakacyjny sprzyja lenistwu także w kwestii makijażu, więc ostatnio obowiązkowo tylko tusz do rzęs Scandaleyes Rimmel żelowa kredka do kresek Tropical Storm lub Savage Avon. Jak mam więcej czasu i wybieram inną kredkę niż tu widzicie, to wówczas stosuję także bazę pod cienie Avon, aby uniknąć odbicia kreski na powiece. Żel do brwi RevitaLash obecnie także jest mało używany, podobnie jak korektor pod oczy Avon. Mini tusz do rzęs IsaDora zabieram na wyjazdy.

Usta
W tej kategorii jedynie peelingująca pomadka Sylveco. Szminek nie używam* (chociaż mam ich kilka) a kiedy odkryłam tę pomadkę, to w odstawkę poszły również tak lubiane przeze mnie błyszczyki.
* Kiedyś, jak miałam jeszcze ładną, czystą twarz, to zużyłam jedną szminkę i byłam z niej bardzo zadowolona (odcień o ile pamiętam Lilac Shimmer). Potem problem wyprysków się nasilił a moim zdaniem widok takiej problematycznej twarzy z kolorową szminką na ustach (już nie wspomnę o tak modnych ostatnio wyrazistych kolorach!) jest okropny.


Tym razem jak widzicie - minimalizm. Tego używam a nie widzę sensu pokazywania zapasów. Jeśli o nie chodzi to najwięcej mam pudrów sypkich (odstawione na rzecz mniej inwazyjnego pudru bambusowego) a potem kredek do kresek. Chociaż w kwestii kredek to raczej nie zapasy a alternatywne rozwiązania, bo posiadam kredki w różnych odcieniach (granat i czerń królują, choć czarnych kresek nie miałam już baaardzo długo) i używam ich w zależności od nastroju. W zapasie także jakiś krem tonujący, podkład w płynie i dwa opakowania sypkiego podkładu mineralnego, ale lepiej współpracuje mi się z AM. Tusze mam tylko te dwa i już zaczęłam się rozglądać za czymś nowym, ale szczęśliwie dowiedziałam się, że załapałam się do testu tuszów na Wizażu :)


Tymczasem. Pędzę zerknąć do Waszych kosmetyczek!

niedziela, 28 sierpnia 2016

Żelowy lakier do paznokci Charcoal Smoke, Avon

Tydzień temu wystartował kolejny katalog Avon a w nim pojawiły się 4 nowe odcienie lakierów żelowych. Staram się nie kupować już każdego odcienia, który mi się spodoba, ale jednemu nie mogłam się oprzeć i dziś, przy okazji niedzieli i nowego mani, postanowiłam go Wam zaprezentować.

 To jeszcze nie jest kolekcja jesienna, (ta pojawi się lada moment, ale już wiem, że nic w moim stylu) raczej coś na pożegnanie wakacji. Nowe odcienie to: Nudeitude, Moondust, Charcoal Smoke i Night Vision

 Butelka 10 ml, cena ok. 10 zł

Konieczne były 2 warstwy. Nie ze względu na podbicie koloru, ale po jednej były widoczne prześwity, mimo moich usilnych starań, aby poradzić sobie z malowaniem szybciej. No i przez to kolor wyszedł ciemniejszy niż na fotce w katalogu (a szkoda!), bardzo blisko mu już do czerni. Całość zabiezpieczyłam topem Insta-Dri.
Dodatkowo, w ramach fantazji, użyłam lakieru Ice to Meet You Essence (który to staram się wciskać ostatnio do każdego zestawienia) i Silver Crystals Avon. Efekt jest taki







Co myślicie?
A może inny z tych nowych odcieni bardziej przypadł Wam do gustu i już się skusiłyście?

sobota, 20 sierpnia 2016

Tydzień II: Kosmetyki do pielęgnacji twarzy (wyzwanie TrustedCosmetics) + wyniki mini rozdania

Za dalszą realizację wyzwania biorę się z pewnym poślizgiem. Nie spodziewałam się, że będę miała problemy już od samego początku, ale tak to bywa.


Tym razem będą to kosmetyki do pielęgnacji twarzy. Tych chyba u mnie jest najwięcej, ale dziś postanowiłam pokazać tylko aktualnie używane przeze mnie a nie pochowane jeszcze w zapasach (no, z małym wyjątkiem). Od razu uprzedzę, że nie wszystkich pokazanych dziś kosmetyków używam każdego dnia ;) To taka moja pielęgnacyjna podstawa.


Oczyszczanie
 Od kilku lat królują tu pianki oczyszczające. Teraz akurat kończę Pharmaceris (następna będzie Tołpa, jak tylko do mnie dotrze). Po piance stosuję żel głęboko oczyszczający Tołpa (zamówiłam a potem zobaczyłam, że to męski... bardzo polubiłam jego zapach ♥) lub rumiankowy żel Sylveco z pomocą chińskiej silikonowej myjki do twarzy (rano używam już samego żelu).


Tonizowanie
 Ostatnio najczęściej wybieram tonik ogórkowy Ziaja - nie powiem, żeby był rewelacyjny, ale jest najlepszy z tych, co teraz mam otworzone. Ten Theo Marvee znalazł się w Shinyboxie i jakoś nie mogę go skończyć a z kolei tonik Eveline przez jakiś czas bardzo dobrze służył mi do zmywania oczu (dopóki nie doczytałam, że to tonik micelarny a nie płyn ;))


Nawilżanie
 Tu skromnie, bo szczęśliwie udało mi się pozbyć zalegających zapasów. Na dzień wybieram krem Effaclar Duo +, ale to dopiero parę dni, więc mogę jedynie powiedzieć, że zapach ma śliczny. Na noc krem z 10% kwasem migdałowym Pharmceris na zmianę z emulsją Golden Snail Skin79 (bardzo wydajna bestia!). Pod oczy walczę z kremem Oeparol, ale już rozglądam się za czymś innym.


Demakijaż
 Wielkie butle płynów micelarnych! Jest to rozwiązanie ekonomiczne, choć w podróży mało wygodne. Przy prezentacji mojej kosmetyczki otrzymałam komentarz od zaczarowaneej, że wybrałaby tylko jeden płyn (z dwóch pokazanych przeze mnie) - gdybym wtedy miała różowego Garniera to też bym tak zrobiła :). Jest to bowiem chyba najlepszy i najbardziej uniwersalny płyn micelarny jaki do tej pory przyszło mi używać! Kiedyś myślałam tak o płynie Physio Tołpa, ale kolejna butelka zmieniła moją o nim opinię i przestałam zmywać nim oczy. Z kolei płyn Owies Green Pharmacy dobrze zmywa oczy, ale nie lubię przecierać nim twarzy, więc chcąc nie chcąc musiałam dźwigać obie butle. Teraz w końcu mam Garniera!


Peelingowanie
 Najchętniej wybieram peeling drobnoziarnisty Mariza - to już moje kolejne opakowanie i myślę, że morelowy Soraya będzie jego godnym następcą. Nie mogę się przekonać do wersji gommage Avon, miałam już z żeń-szeniem i wiem, że przy mojej cerze powinnam właśnie takich używać. Kremowy z olejkiem arganowym jest bardzo delikatny, ale rzadko go wybieram. Peeling w płatkach NIP+FAB to gadżet z sh, dobry na wyjazdy, ale również nie przepadam za taką formą.


Maseczkowanie
 Jak na leniwca przystało, przy robieniu zdjęć zaczęłam od masek-gotowców, ale w pielęgnacji od jakiegoś czasu wybieram je coraz rzadziej. Jak widzicie, pod względem ilościowym Avon (Planet Spa) rulez ;) Maseczka błotna jest chyba moim jedynym ulubieńcem, do którego wracam ilekroć mi się skończy. Polubiłam też czekoladową a o tej glinkowej z olejkiem arganowym nie mam zdania, bo za mało ją znam. Czarnych wynalazków Clearskin kiedyś używałam regularnie (to w większej tubce to raczej gęsta pasta do mycia, której czasem pozwalałam dłużej zostać na twarzy), ale teraz się ich boję. Maskę korygującą Bielenda do tej pory miałam tylko raz na twarzy, ale w końcu dorwałam serum z tej serii, więc chyba się zmobilizuję do stosowania duetu.

 Coś co ostatnio lubię najbardziej czyli sypkie glinki! Nie myślałam, że tak mi się spodobają, bo początkowo przerażało mnie to rozrabianie i odmierzanie. Teraz doszłam do wprawy i mało kiedy muszę korygować proporcje :). Najczęściej i najchętniej wybieram białą glinkę Mokosh, bo jest rewelacyjna! Z musu jest to także francuska glinka różowa e-naturalne, bo (pewnie zaraz mnie zlinczujecie) termin miała do czerwca... (ale to sypki półprodukt, co?) Brązową i żółtą glinkę CosmoSpa wybieram najrzadziej, bo jeszcze nie zachwyciły mnie tak jak biała i w przeciwieństwie do różowej, mogą poczekać.
Na zdjęciu widzicie także wodę różaną, której używam i do rozrabiania masek i do tonizowania twarzy a także skompresowane maski w płacie, które stały się dla mnie nieodzowne w glinkowej pielęgnacji.

 Na koniec takie oto saszetkowce, które zabieram zwykle ze sobą na wyjazdy, ale przeważnie o nich zapominam. Jest to jednak niezbędnik w mojej kosmetyczce, po prostu lubię wiedzieć, że je mam ;).
Najbardziej jestem ciekawa tej kociej maski Skin79 i już kilka razy do niej podchodziłam, ale chcę od razu przygotować foto materiał na post, więc szybko entuzjazm mi stygnie...



Prawdę mówiąc, nie wiem czy dobrze podeszłam do tematu. Specjalnie nie zaglądałam na Wasze blogi z realizacją tego tygodnia, żeby się nie sugerować tylko zrobić po swojemu. Nie wiem czy wystarczy Wam to, co napisałam o poszczególnych produktach - może w niektórych przypadkach warto było powiedzieć coś więcej, lepiej to zaprezentować, ale chciałam dać taki ogólny pogląd na to, czego używam w pielęgnacji twarzy a szersze opinie być może pojawią się, someday... Jeśli coś szczególnie Was zainteresowało.
Tym razem zapomniałam o papce trądzikowej Jadwiga i plasterkach na krosty Beauty Formulas (nie wiedziałam gdzie je podpiąć) oraz o północnym czarnym mydle detox Natura Siberica (tak dawno go nie używałam).



- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - 
Wyniki mini rozdania

Zgłosiło się 9 osób i maszyna losująca w postaci mojego syna wybrała numer 4 czyli

Dorotxy

Gratuluję i czekam na dane do wysyłki :)

piątek, 5 sierpnia 2016

Lipcowe (mini) zakupy + mini rozdanie

Tak jak pisałam Wam w poprzednim poście, lipiec był dziwnym miesiącem i jak się zaraz przekonacie, nie sprzyjał mi nawet pod względem zakupów. W zasadzie mogłoby nie być dzisiejszego posta, ale postanowiłam pokazać chociaż tyle. Zakupy pochodzą tylko z sh i z katalogu Avon

A) jak Avon
 - lawendowo-jaśminowy krem do rąk,
- odżywka do paznokci

 - żel pod prysznic Rio Coctail (to chyba a propos rozpoczynających się dziś igrzysk)

 - żel pod prysznic Calming Tuscany (zapach raczej nie mój)

S) jak SH czyli łowy z ciuchlandu

 - męski zestaw L'Occitane: żel pod prysznic, pianka do golenia, coś po goleniu i mydło

 - elixir do kąpieli Downton Abbey M&S (już raz miałam, ale chyba inną wersję, więc wiedziałam, że warto)

- lakiery do paznokci O.P.I., i 3 x Essie (w domu okazało się, że ten ostatni niebieski mam już w wersji pełnowymiarowej, więc...)


Postanowiłam się podzielić z Wami :)
Często piszecie, że u Was nie ma takich sklepów i postanowiłam zorganizować mini rozdanie. Początkowo w skład nagrody miał wchodzić niebieski lakier Essie Avenue Maintain i coś jeszcze z moich nieużywanych zapasów, ale wczoraj wpadło mi w ręce coś wspaniałego, dlatego dołączam to do nagrody


Jeśli nie przeraża Was to, że kosmetyki pochodzą z ciuchlandu to zapraszam - wystarczy być obserwatorem bloga i zgłosić się w komentarzu poniżej. Myślę, że na zgłoszenia poczekam tydzień i w ciągu następnych paru dni wybiorę zwycięzcę. 

Pudełko z zestawu truskawkowego The Body Shop jest trochę zniszczone, ale w środku znajduję się dodatkowo urocza myjka do ciała

 



Jestem też ciekawa jak u Was pod względem nowości? Ubogo jak u mnie czy nieco lepiej?

wtorek, 2 sierpnia 2016

Denko - lipiec

Połowa wakacji już niestety za nami. Przez pierwsze tygodnie miałam przyjemność byczyć się niemiłosiernie, leżeć i czytać całymi dniami, robiąc jedynie krótkie przerwy na wrzucenie czegokolwiek na ruszt. Druga połowa minęła mi już nieco bardziej pracowicie, ponieważ byłam opiekunką grupy na półkoloniach - 10 dni poza domem aktualnym, spędzone tymczasem w domu rodzinnym nie sprzyjało zużywaniu kosmetyków (a napakowałam ich sobie na ten okres całą torbę i musiałam potem tłuc się z tym wszystkim busem).

W zasadzie ten czas nie sprzyjał żadnej aktywności z mojej strony, poza tą oczywistą, polegającą na pracy z dziećmi (no i zrobiłam kilka słoików ogórków kiszonych, codziennie poganiana przez mamę i brata-złośliwca :P). Czekałam na te dni od początku lipca mając ambitny plan wykorzystania ławeczki do brzuszków, która znajduje się w pokoju siostry - chciałam robić 100 brzuszków każdego dnia, ale niestety, będąc już na miejscu, przypomniałam sobie o tym dopiero po tygodniu... Nie wiem jak ja to wyparłam?! A czas z darmową ławeczką w zasięgu brzucha minął w mgnieniu oka... No trudno.

Ale przejdźmy już może do sedna

1. Bio IQ, szampon do włosów i ciała - produkt z JoyBoxa. Świetnie spisywał się i do mycia ciała (nie musiałam już stosować nawilżaczy) i do mycia włosów, choć zapach mnie nie przekonał. Wolę ładniej pachnące produkty.
Teraz: żel Dove
2. Avon, żel pod prysznic Orchard malina, jabłko, porzeczka - jest to chyba mój ulubiony zapach z tych nowych edycji. Idealnie współpracował również ze mną w formie mydła w piance.
Teraz: żel Revitalising
3. Avon, ziołowy scrub do ciała - byłam zachwycona jego zapachem! Działanie również mnie satysfakcjoowało, więc chętnie do niego wrócę.
Teraz: kawowy żel peelingujący Perfecta

4. Green Pharmacy, pianka do higieny intymnej Biała akacja i zielona herbata - ulubiona forma w ulubionej wersji zapachowej. Wrócę.
Teraz: żel do higieny intymnej Venus
5. Avon, pieniący żel do golenia - kupiłam mężowi, ale dopiero pod koniec opakowania zaczął jej używać i był tak samo zadowolony jak ja.

6. SheFoot, krem do stóp z komórkami macierzystymi - bardzo podobał mi się cynamonowy zapach i działanie a także opakowanie. Na zdjęciu widać, że coś tam jeszcze zostało, ale nie rozcinałam opakowania, bo po raz pierwszy spotkałam się z taką formą kremu do stóp i mam zamiar to wykorzystać do przelewania innych kremów.
Teraz: lawendowy krem Mariza
7. Soraya, balsam do ciała Wyszczuplanie i ujędrnianie - miałam już serum, teraz pora na balsam. Pod poprzednim opakowaniem w komentarzach miałam pytanie czy działa - chłodzi, wygładza i ujędrnia, ale w obwodzie nic mi się nie zmniejszyło (używałam obu bez ćwiczeń). Natychmiastowy efekt sprężystości i wygładzenia skóry najlepiej było widać na brzuchu, bo głównie stosowałam go na uda, które jakoś chyba zdążyły się do niego przyzwyczaić. Brzuch nie miał szans ;)
Teraz: balsam orzeźwiająco-energetyzujący Vianek

8. Jadwiga, papka do cery trądzikowej - świetny produkt, którego jedynym minusem okazało się zbyt szybkie zastygnięcie.
Dwa razy ją reanimowałam dolewając do środka wody różanej, ale (odpukać!) syfy nie wyskakują mi już tak często, więc nie było szans na zużycie do końca. Zastygniętą resztę przesypałam do opakowania po kremie pod oczy i w razie niespodzianki maczam palec w wodzie, potem w tym proszku i jeszcze działa.
Trochę zwykle mi się wysypuje przy odkręcaniu i wtedy pyli i brudzi, ale jakoś sobie z tym radzę. Chętnie wrócę, ale mam nadzieję, że już nie będę musiała.
Teraz: plasterki Beauty Formulas
9. Himalaya, krem przeciwtrądzikowy Clarina - nie wyrobiłam się z recenzją przed końcem. Krem do stosowania miejscowego, ale często smarowałam nim całą twarz (z naciskiem na miejsca problematyczne) i byłam zachwycona natychmiastowym efektem wygładzenie i ujednolicenia kolorytu a także pięknym, ziołowym zapachem. Przeważnie stosowałam na noc a kilka razy też na dzień i twarz wtedy przyprószałam już tylko pudrem e-naturalne do cery naczynkowej (zdenkowanym w czerwcu) i było mi tak dobrze. Wrócę, aby mieć go w nagłych wypadkach, bo faktycznie łagodzi wszelkie zmiany i przyspiesza ich gojenie.
Teraz: krem z kwasem 10% Pharmaceris
10. Pharmaceris, krem nawilżająco-kojący do twarzy - mini wersja, którą otrzymałam przy zakupie kremu z kwasem. Mam wrażenie, że moja twarz w końcu wychodzi na prostą! Nie jestem w stanie jednoznacznie stwierdzić, który produkt najbardziej się do tego przyczynił (mam zamiar napisać nieco o tym), ale i ten mi nie zaszkodził a bardzo ładnie nawilżał i chronił przed promieniowaniem - efekt jest taki, że twarz mam białą jak w zimie a dekolt opalony i mam teraz inny problem :)
Teraz: BB Gold Skin79 (nie stosuję nic więcej na dzień)
11. Avon, konturówka do oczu Storm - pisałam już o niej dwukrotnie tu i tu, niepochlebnie i w końcu ostatecznie się złamała, więc z ulga wyrzucam. Choć efekt na powiece bardzo mi się podobał to już nie wrócę.
Teraz: ponadczasowa, żelowa kredka Savage (która już mi się kończy i nie mam więcej w zapasie :/) na zmianę z wiecznie odbijającą się na powiece granatową Eveline...

12. Avon, woda perfumowana Attraction - bardzo ładny i trwały zapach, który nie wiem czemu tak szybko mi się skończył! Szkoda, że jak coś mi się nie podoba to tak szybko nie ubywa...
Teraz: woda perfumowana Little Lace Dress Avon
13. Mariza, mgiełka do ciała Fresh Citrus - dość ładny zapach, ale nie zdetronizował mojej ulubionej zielonej herbaty. Dobrze służy jako odświeżacz przy upałach, bo chłodzi a nie męczy zbyt intensywnym aromatem.
Teraz: wersja White Flowers

14. Natura Accessories, pumeks do stóp - słabo sobie radził z piętami a dodatkowo brudził je na czarno. Nie wiem skąd pomysł z takim kolorem pumeksu...
15. Yasumi, gąbka konjac Pure - służyła mi długo (po opiniach na KWC widzę, że nawet bardzo długo) i bardzo przyjemnie i używałabym jej jeszcze, ale coś ją zaatakowało z wilgoci... To moja wina, bo choć była zwykle dobrze wyciskana to suszyłam ją w łazience a tam wiadomo - wilgoć. Kupię ponownie i bardziej o nią zadbam, bo polubiłam wieczorne oczyszczanie z jej udziałem.
16. No name, sprężynka do włosów - chińska wersja za grosze, ale z tych wszystkich, które kupiłam podobała mi się najbardziej właśnie przez swoją grubość. Pękła jak bawiłam się nią w dłoniach :/
17. Carea, płatki kosmetyczne (i zielone na zdjęciu poniżej) - must have 4ever!

denko z 10-dniowego wyjazdu
18. Lush, mydło - zakup z SH. Pierwszy raz miałam do czynienia z marką i jestem totalnie zauroczona! Mydło jak plastelina o przecudownym zapachu i wspaniałym działaniu - oczyszczałam nim ciało a po wszystkim nie musiałam używać już żadnych nawilżaczy. Genialny produkt, choć za szybko się skończył ;)
19. Teatox, herbatka Egzotyczne odchudzanie - wypiłam razem z mamą i jej smakowała a ja nie lubię takich mieszanek.
20. Eveline, zabieg z algami do stóp 2 w 1 - peeling jak peeling, ale bardzo spodobało mi się działanie maski, które jeszcze spotęgowałam nakładając na noc skarpetki. Stopy rano były gładziutkie i mięciutkie, ale ze skarpetkami na noc mam tak niemal z każdym dobrym kremem do stóp, więc raczej nie wrócę.

Próbki.
Marion, kokosowy olejek do kąpieli - zapienił się i ładnie pachniał, ale szczególnych właściwości pielęgnacyjnych nie zauważyłam.

Duet Pantene to już moje ostatnie saszetki, ok jak na wyjazd. Krem Perfecta zużyłam z obojętnością na noc i jedyne co zapamietałam to bardzo przyjemny zapach, taki męski. Maska keratynowa Perfect.Me była ok, choć nie powiem, żeby jakoś spektakularnie wygładziła. Mimo to, może jeszcze kiedyś dam jej szansę. Plasterki BF lubię od dawna i zawsze mam w zapasie.


Wyrzucam
 po terminie a kredka już ładnie nie maluje, bo długo leżała w zapomnieniu...

pudło odżywek i lakierów, nieużywanych przeze mnie od ponad 3 lat...
Przy przeprowadzce zapakowałam je do pudełka po pościeli i tak przeleżało do dziś. Wszystko idzie do wyrzucenia (chyba, że komuś na coś by się przydały), ale za to znalazłam tam fajne naklejki i dziś już przyozdobiłam swoje mani :)




Już! Zostawiam Was z lekturą a sama lecę do kosmetyczki na wygrany zabieg :) Sa sa sa :D