Łączna liczba wyświetleń

sobota, 30 maja 2015

Ziaja, Liście Manuka: żel z peelingiem i normalizujący

Jak dobrze pamiętacie, seria Ziaji przeznaczona do skóry normalnej, tłustej i mieszanej czyli liście manuka, która pojawiła się na półkach mniej więcej rok temu, nie potrzebowała specjalnej reklamy. Wystarczyło, że parę osób pokazało ją jako nowość i już wszystkie zapragnęłyśmy ją mieć. No może nie wszystkie, ale te podatne na kuszenia jak najbardziej. Ja pierwszy raz zobaczyłam ją na nieistniejącym już blogu Belleoleum i rozpoczęłam poszukiwania. Jak dobrze pamiętam, najpierw skusiłam się na pastę i krem na noc a potem zamówiłam resztę, bez toniku. O kremach pisałam już tutaj, dziś rozprawię się z żelami.

od lewej: żel myjący normalizujący i żel z peelingiem oczyszczający pory

Początkowo obu żeli używałam razem do zmywania makijażu, najpierw normalizującego, potem peelingującego a na końcu przecierałam twarz wacikiem z płynem micelarnym. Demakijaż nie był jednak na tyle skuteczny, abym trwała przy tym duecie, więc żel normalizujący wylądował do porannego oczyszczania a peelingujący do poprawiania po piance oczyszczającej, która króluje u mnie jako najlepsze rozwiązanie do demakijażu. I w takim podziale oba żele sprawdzały się bez zarzutów. Tyle tylko, że do porannego oczyszczania przybyło mi w międzyczasie sporo ciekawostek, które nie mogły czekać, więc tym sposobem żel peelingujący dobił już dna a normalizujący jest w połowie.

Oba żele znajdują się w butelkach z pompką a ich pojemność to 200 ml. Nie muszę chyba wspominać, że pompka to świetne rozwiązanie? Tym bardziej w tym przypadku, bo rurka jest dłuższa niż potrzeba do dna, więc się wygina a to sprawia, że zużyjemy produkt niemal do ostatniej kropli bez kombinowania i rozcinania. Dodatkowo, już sama kolorystyka opakowań jest miła dla oka a zapach serii - taki świeży, cytrusowy, bardzo przyjemny - wręcz uzależnia.

Pozwólcie, że zajmę się teraz każdym z osobna.

Żel normalizujący jest bezbarwny, odpowiednio gęsty i w kontakcie z wodą się pieni. Bardzo dobrze oczyszcza skórę ze specyfików stosowanych na noc i redukuje sebum. Nie wysusza skóry, ale nie wiem czy można powiedzieć, że poprawia nawilżenie. Faktycznie łagodzi podrażnienia, uspokaja nieco zaczerwienia, ale niestety nie wpływa na ustanie czy zmniejszenie problemu pojawiających się niedoskonałości.


Skład:


Żel z peelingiem oczyszczający pory to również bezbarwna maź, która nie jest tak klarowna przez obecność drobinek peelingujących w kolorze białym i zielonym. Jest ich akurat tyle, aby produkt nie był zbyt ostry do codziennego stosowania. Jeśli chodzi o obietnice to rzeczywiście oczyszcza pory i usuwa nadmiar sebum, nie podrażnia niedoskonałości, ale co do redukcji zaskórników to wątpię czy ma na nie jakiś wpływ. W moim przypadku żel dodatkowo usuwa pozostałości makijażu i działa wygładzająco.

Skład:


Podsumowując, bardziej przypadł mi do gustu żel z peelingiem, bo przez jego delikatność, mogłam go używać codziennie robiąc raz, 2 razy w tygodniu przerwę na mocniejszy peeling. Żel normalizujący nie jest zły, ale mam mnóstwo tego typu produktów, które czekają na zużycie i ten zajmie tymczasem miejsce w kolejce.
Z chęcią sięgnę po kolejna butelkę żelu z peelingiem, nawet ostatnio szukałam go przy okazji promocji w Rossmannie i nie rozumiem czemu akurat tego produktu nie ma w ofercie? Może Wy coś wiecie?

Znacie te produkty? Jaki jest Wasz stosunek do całej serii i szumu z nią związanego?
U mnie za jakiś czas pojawi się jeszcze opinia o paście i reduktorze zmian potrądzikowych - już teraz zapraszam.

środa, 27 maja 2015

Książki kwietnia

Kwietniowy stosik skromny, ale nie wszystko załapało się na zdjęcie. Książki z biblioteki zostały zwrócone zanim sobie przypomniałam o fotce... Jak się za chwilę przekonacie, w ubiegłym miesiącu trafiałam przeważnie na książki bardzo wciągające, więc stąd ta liczba - wolnego czasu mi nie przybyło ;). Maj pod tym względem prezentuje się dużo gorzej, ale o tym za miesiąc.
Przejdźmy do krótkich opinii o tym, co wpadło w moje ręce w kwietniu.

3/5 kwietniowego stosiku


1. Virginia C. Andrews "Rodzina Casteel" 
Książka jak najbardziej w stylu pani Andrews - biedne dzieci, które nie potrafią nic zrobić, aby uwolnić się od prześladowania przez dorosłych, potulnie godzące się ze swoim losem. Wciąga, więc szybko się ją czyta. Historia dla mnie trochę naciągana, przerysowana (jak i seria "Kwiaty na poddaszu"), ale jestem ciekawa co tam było dalej i z pewnością sięgnę po kolejne tomy.



2. Zygmunt Miłoszewski "Uwikłanie"
Mój pierwszy raz z Miłoszewskim i muszę powiedzieć, że bardzo się wciągnęłam - książkę przeczytałam w jedno popołudnie i czym prędzej sięgnęłam po kolejne tomy trylogii o prokuratorze Szackim (całe szczęście miałam je wszystkie w domu). Ciekawa intryga, jednak wątek miłosny tylko mnie zdenerwował.
Zastanawiam się czy nie obejrzeć filmu (bo Marek Bukowski ♥), ale podobno wszystko na opak, więc nie wiem czy warto.

3. Zygmunt Miłoszewski "Ziarno prawdy"
Drugi tom serii. Debilny romans doprowadził do rozpadu małżeństwa głównego bohatera, który ląduje z dala od Warszawy, w Sandomierzu, gdzie również nietrudno o wciągające śledztwo. Tym razem w okrutny sposób zostaje zamordowana kobieta, dobra dusza miasta i powoli na jaw wychodzą jej tajemnice. Tu również dochodzi do głosu mroczna przeszłość a zakończenie jest zaskakujące.



4. Zygmunt Miłoszewski "Gniew"
Ostatni tom i moim zdaniem najlepszy! Szacki trafia do Olsztyna, ma nową kobietę, córkę do opieki a zagadka, którą przychodzi mu rozwiązać, o mały włos nie zostałaby zamieciona pod dywan. Stare zwłoki, na pozór około wojenne, okazują się być o wiele młodsze - jak to możliwe? Badania, które doprowadziły do tych wniosków były obrzydliwe a równocześnie przerażające, zwłaszcza rozwiązanie. Wiedziałam, że to koniec, wiedziałam, że coś złego może się stać Szackiemu czy jego córce, dlatego czytałam z wypiekami na twarzy, ciągle obstawiałam nowe osoby i motywy a w krytycznym momencie się rozbeczałam i byłam bliska odłożenia jej bez dokończenia! To na serio świetna powieść i koniecznie ją przeczytajcie.

5. Gerald Seymour "Kolaborantka"
Tę książkę męczyłam bardzo długo, czytałam dziennie stronę lub dwie i odkładałam. Zachęciły mnie opisy na okładce, ale cała opowieść bardzo mnie rozczarowała. Główna bohaterka postanawia zeznawać przeciwko swojej mafijnej rodzinie a zauroczony i niczego nieświadomy, świeżo poznany kochanek, jedzie na jej poszukiwania do Włoch, gdy ta nagle znika bez słowa. Nie zdaje sobie sprawy, że tak zaczną się jego wielkie kłopoty. Jeśli zaciekawiło Was, to zerknijcie, ale ja nie polecam.


A co z realizacją wyzwania?
Tym razem odhaczam tylko jeden podpunkt - książka przeczytana w jeden weekend (a nawet mniej niż weekend - "Uwikłanie" Miłoszewskiego)


Jak u Was w kwietniu? Przeczytałyście coś godnego polecenia?

sobota, 23 maja 2015

Ostatnie zakupy z sh

Chodzenie co czwartek do sh weszło mi już w nawyk. Choćby na kilka minut, ale muszę co tydzień przynajmniej rzucić okiem na dostawę. Teraz głównie korzystają na tym dzieci - jedno moje własne i cała masa z przedszkola, bo moje poszukiwania skupiły się na artykułach przeznaczonych właśnie dla nich. Dla mojego oczywiście ciuchy, dla pozostałych różnego rodzaju pomoce dydaktyczne, których w ciuchlandzie jest masa (mam zamiar kiedyś w osobnym poście zamieścić fotki moich łupów). Pierwsze kroki kieruję zatem co tydzień do kosza z kosmetykami, następnie kosze z książkami i zabawkami, potem ciuchy dla młodego i jak starczy czasu to zerkam po coś dla siebie. Tym sposobem zawsze i ja skorzystam ;)
Oto co mi przybyło od ostatniego tego typu wpisu z lutego

 nie wygląda za dobrze na wieszaku, ale na ciele układa się super - 3,5 zł

 sukienka - 12,5 zł

 sukienka Mango - 3,5 zł

 bluzka - 7,5 zł (uwielbiam takie rękawy)

 ta trochę dłuższa - 7,5 zł (chyba)

 sukienka w paseczki H&M - 8,5 zł (mega szeroka i nie prezentuje się ładnie, ale z paskiem i sweterkiem super!)

 top - 7,5 zł

 pasiak z panterka RI - 3,5 zł (dział dziecięcy)

 koszulka - 6,5 zł (dział dziecięcy)

 zwykła biała - 6,5 zł

 kardigan - 1 zł (mam jeszcze zieloną narzutkę, bez guzików za 6,5 zł, ale bardzo brzydko wyszła na fotce)

 legginsy

 spodnie RI - 12,5 zł

cichobiegi ♥ 6,5 zł


Teraz intensywnie poszukuję sukienek i plastikowych sandałków (w tamtym roku okazały się być moim letnim hitem!), ale po te ostatnie to trzeba przychodzić rano a ja nie mam jak :/
Wpadło Wam coś w oko? 

czwartek, 21 maja 2015

ShinyBox Maj 2015 - Kobiecy Szyk

Przy okazji prezentacji ostatniego pudełka z zakupionego przeze mnie 3-miesięcznego pakietu pisałam Wam, że póki co robię sobie przerwę i skuszę się na kolejne jeśli zawartość faktycznie mnie skusi. No i nie wyszło, bo Shiny skutecznie skusiło mnie pod koniec kwietnia ofertą z kołem fortuny. Miałam zakręcić z ciekawości - ot, tak tylko, żeby zobaczyć co mi wyskoczy. Okazało się, że majowe pudełko mogę mieć za 44 zł (bez dodatkowych kosztów przesyłki) i ta cena oczywiście mnie przekonała. Tym razem nie podglądałam profilu Shiny na fb, ale i tak coś tam rzuciło się w oczy. I dziś, nawet nie mierząc ciuchów, które wpadły mi w ręce przy okazji cotygodniowej wizyty w sh, od razu zabrałam się za odkrywanie tajemnic majowego boxa pt.
Kobiecy Szyk
nazwa bardzo marcowa :)
Pod wieczkiem...
pierwszej strony Wam nie pokazuję, bo i tak nic z niej nie dostałam

i tradycyjnie sporo makulatury...

a w środku...

* lustereczko Venezia - prezent;
* balsam Beauty Naturalis - nie znam firmy, ale mam problem z naczynkami na udach, więc z ciekawością go przetestuję;
* pomadka Mariza;
* krem nawilżający Thalion - również nie znam, ale zobaczymy co to za cudo;
* gąbka Konjac - trafiła mi się wersja Pure;
* lakier Indigo - mam już jeden tej firmy, spisuje się bardzo dobrze a odcień tego jest przepiękny!;
* maseczka antytrądzikowa Barwa - gratis, przyda się z pewnością.

Zbliżenie na lakier i pomadkę
Romeo and Juliet
nr 02

Zawartość jak dla mnie bardzo ok. Wszystko się przyda a najbardziej cieszy mnie lakier i gąbka, no i balsam choć mam w tym segmencie ogromne zapasy. Pomadka to według mnie najmniej udany składnik - nie podoba mi się obecność w tego typu pudełkach produktów firm katalogowych (tak jak w lutym żel FM). Ja mam dostęp do tych kosmetyków, nieco taniej, pomadek nie używam, ale odcień jest bardzo ładny, delikatny, więc mimo wszystko może się zdecyduję. Jak nie to sprezentuję.

A Wam jak się podoba zawartość? Zamawiałyście?

sobota, 16 maja 2015

Na bogato czyli AVON Mineral Crush w odcieniu Agate

Maj chyba upłynie mi pod znakiem lakierów. Ostatnio pisałam Wam o jednym, dziś kolejny i chyba do końca miesiąca coś jeszcze się pojawi. To wszystko za sprawą nowości, które pojawiły się w Avon. Najchętniej pokazałabym je wszystkie na raz, aby ułatwić Wam ewentualny wybór, ale boję się, że moje (i tak słabe) paznokcie by tego nie wytrzymały.

W katalogu 7 (Majówka) Avon postawił na lakiery i zaproponował aż 16 nowości - 4 lakiery z efektem faktury materiału tzw. niteczkowe (Fringe Effect, Frayed Edges, Jacquered Metal i Tassled Trim), 4 odcienie matowe (Inky Blue, White, Violetta i Black), 6 diamentowych, pastelowych piasków (Agate, Topaz, Rose Quartz, Pearl, Ruby i Diamond) i 2 bazy: matującą i mieniącą się. Mnie skusiły wszystkie odcienie diamentowe oraz jeden matowy. Niektóre odcienie lakierów diamentowych są bardzo podobne do zimowych piasków, więc jeśli nie zdążyłyście wtedy to teraz macie okazję nadrobić :) 

Pierwszy na paznokciach wylądował odcień Rose Quartz, ale niestety nie zdążyłam go obfocić przez niesprzyjającą pogodę... Dziś natomiast pokażę drugi odcień, który jest totalną nowością

Mineral Crush
Agate*

Lakier zawiera w sobie mnóstwo mikrokryształków, które dają trójwymiarowy efekt o piaskowej fakturze. Bardzo dobrze kryje już po pierwszej warstwie i dzięki temu szybko wysycha, wygodnie operuję się pędzelkiem. Największy problem to oczywiście zmywanie (i tu niestety nie pomaga mi baza peel off kupiona na ostatniej promocji w Rossku :/). Efekt jest jednak warty cierpień przy zmywaniu, zerknijcie tylko

No i teraz masa zdjęć, bo te mówią same za siebie










Porównanie ze zdjęciem w katalogu


Dostępność:
konsultantki

Cena:
12,99 zł/12 ml (teraz przy zakupie 2 szt każda za 9,99 zł)



Na koniec to już było czyli odcienie, które są bardzo podobne do tych zimowych
Ruby i Cherry Dazzler

Pearl i Crystalized Pink


Diamond i Silver Crystals



I tu mniej podobne Topaz i Teal Glitter

Polished Plum i Agate oraz Rose Quartz (ten ostatni z trzech)



Jak Wam się podoba taki efekt? Który odcień najładniejszy? A może już się na jakiś skusiłyście?


* W katalogu kolor lakieru to coś pomiędzy fioletem a granatem, jednak na okładce bliżej mu do fioletu. Jak widzicie u mnie - kolor rzeczywisty to raczej ciemny niebieski.