Łączna liczba wyświetleń

środa, 20 lutego 2013

Pachnący kąpielo- i pokąpieloumilacz od Joanny

Dziś, w ramach odwrócenia uwagi od bolącego zęba*, kilka słów o przepysznie pachnącym duecie od Joanny. Przed Wami


olejek do kąpieli i pod prysznic oraz masło do ciała

wanilia i śmietanka



Oba produkty otrzymałam na październikowym spotkaniu blogerek w Lublinie, olejek już zdenkowałam a masełko jeszcze mam. Zanim przejdę do opisu każdego produktu z osobna, powiem, że łączy je niezwykle kuszący zapach słodkiej wanilii i śmietanki, który mi przypomina zapach deseru lub budyniu waniliowego ♥ Generalnie wolę czekoladę, ale i przy tym aromacie z trudem powstrzymywałam się przed liźnięciem ręki ;) Co ważne, zapach dość długo utrzymuje się i w łazience i na skórze, co bez wątpienia jest dużym plusem.


tu olejek wstrząśnięty



Zacznijmy od olejku

Obietnice:
Olejek jednocześnie myje i pielęgnuje ciało. Dzięki unikalnej dwufazowej recepturze nadaje skórze wyjątkowe uczucie gładkości. Ekstrakt z wanilii i proteiny mleczne działają wygładzająco i nawilżająco.

Rezultaty:
- czysta i wypielęgnowana skóra,
- miła, gładka i miękka w dotyku,
- przyjemnie pachnąca.


Używałam go zarówno do kąpieli jak i pod prysznic i muszę przyznać, że w tej pierwszej roli sprawdza się lepiej. Przed użyciem musimy nim wstrząsnąć, aby dwie fazy się połączyły (po pierwszym użyciu czekałam ok. doby na ponowne oddzielenie się faz;)) i wlewamy olejek do wanny pod strumień lub na rękę. Konsystencja jest bardzo rzadka, dlatego produkt nie sprawdza się przy stosowaniu "na rękę", bo zwyczajnie przecieka przez palce i słabo się pieni - z kolei, dodany do wody bardzo dobrze się pieni i bąbelki nie znikają zbyt szybko. Trudno wyczuć tę oleistą formułę, nie ma takiej tłustości jak przy innych olejkach, ale w sumie nie używałam wcześniej takich dwufazowych, więc może w tej "dwufazie" tkwi sekret nietłustości. (o, mamo! co za zdanie...)
Śmiem twierdzić, że wszystkie obietnice producenta są spełnione, więc pod tym względem jestem zadowolona, ale niestety olejek jest mało wydajny - butelka o pojemności 200 ml starczyła mi na jakieś 6-7 użyć (2 x prysznic i reszta do kąpieli). Inne znane mi olejki są bardziej wydajne, ale też droższe, więc coś za coś.




I przejdźmy do masła


Obietnice:
Masło zapewnia doskonałą pielęgnację skóry. Nadaje jej wyjątkową miękkość i elastyczność, pozostawia ją gładką i miłą w dotyku. Specjalnie opracowana receptura zawiera odżywcze masło Shea i łagodzący ekstrakt z wanilii.


Początkowo używałam go dla podtrzymania zapachu z kąpieli, ale olejek szybciej się skończył. Masło ma konsystencję gęstszego kremu do ciała - przyznam się, że nie spotkałam się jeszcze z produktem zwanym "masłem", który byłby tak miękki i nieubity. W niczym mi to nie przeszkadza, ale widząc słowo "masło" spodziewałam się po prostu czegoś innego. Dzięki tej konsystencji nie ma problemu z dokładnym rozprowadzeniem produktu na ciele, ale wydaje mi się, że traci przy tym na wydajności - gęste, ubite masło (jak moje ulubione z MM z Planet Spa) starcza na dużo dłużej i jednorazowo zużywamy go mniej. Masło dobrze się wchłania, nie pozostawia uczucia lepkości oraz nie podrażnia i bez stresu używałam je na całe ciało, nawet na wrażliwe miejsca po depilacji.
Tu również nie zawiodłam się jeśli chodzi o obietnice - skóra po użyciu jest miękka, gładka i aksamitna, nie błyszczy się a jest pięknie zmatowiona. Mogę się jedynie przyczepić do długości trwania tych pozytywnych odczuć, bo efekt utrzymuje się tylko kilka godzin po zastosowaniu (inne masła nawilżają mnie na dłużej i zapach też tak szybko się nie ulatnia), ale producent nigdzie nie obiecuje nam 24-godzinnego nawilżenia itp, więc to tylko moje marudzenie ;).



sklepie internetowym olejek teraz kosztuje 6,19 zł (9,89 zł) a masło 8,99 zł (10,89 zł) - cena przystępna, więc można się skusić i wypróbować nawet dla samego zapachu. W ofercie dostępna jest jeszcze wersja truskawkowa i kawowa.



Znacie? Lubicie?



* troszkę wacika umoczonego w olejku z drzewa herbacianego pomaga!

wtorek, 19 lutego 2013

Tydzień 1. - suplementacja od wewnątrz, Mega Krzem Avetpharma

Pierwszy tydzień dbania o paznokcie przynosi zaległą recenzję suplementu Mega Krzem od Avetpharma. To moja wygrana w rozdaniu u Rincewind99 i post miał ukazać się sporo wcześniej, ale przez opóźnienie, które wynikło z winy firmy swoją nagrodę otrzymałam dopiero w połowie grudnia (a nie tak jak reszta dziewczyn na początku miesiąca). Ostatnią tabletkę połknęłam w zeszłym tygodniu, więc z czystym sumieniem mogę opisać swoje wrażenia.







Do testów otrzymałam całe opakowanie czyli 60 tabletek




O pierwszych efektach suplementacji Mega Krzemem pisałam tutaj, więc nie będę się teraz rozpisywać nad smakiem czy wielkością tabletek a raczej skupię się na efektach po dłuższym stosowaniu, bo wówczas zażyłam tylko 20 tabletek.

Tytułem wstępu dodam jeszcze, że zgłaszając się do testów liczyłam głównie na poprawę kondycji włosów, wzmocnienie ich od wewnątrz, bo tak w listopadzie jak i teraz, wypada mi ich tyle, że ze strachu przed wyłysieniem czeszę się tylko 2 razy w tygodniu, przed myciem włosów... O paznokciach również myślałam, ale akurat w momencie zgłaszania byłam po prawie dwumiesięcznej kuracji odżywką diamentową Eveline i poprawa była widoczna gołym okiem (więcej o tym wkrótce;)), więc bardziej zależało mi na włosach.


Nie chcę dłużej trzymać Was w niepewności, więc od razu napiszę, że w moim przypadku Mega Krzem nie spełnił swoich obietnic:
- włosy łamią się i wypadają jak wypadały, końcówki się rozdwajają (mimo regularnego podcinania ich własnoręcznie),
- paznokcie nie dość, że się nie wzmocniły to jeszcze z początkiem stycznia pojawiły się rozdwojenia na czterech najbardziej na to podatnych (czyli oba wskazujące i środkowe) i do tej pory nie mogę sobie z nimi poradzić :/
Jestem strasznie wkurzona na pogorszenie stanu moich paznokci, choć wiem, że sama jestem temu winna - często malowałam je i zmywałam, ale miałam nadzieję, że skoro łykam coś, co ma je wzmocnić od środka to nie skończy się to tak jak zwykle. Obecnie znów je ratuję odżywką diamentową.

Tu link do mojej opinii umieszczonej w serwisie bangla - wybaczcie, ale nie chce mi się tego powtarzać czy pisać tego samego innymi słowami.




Z początkiem marca zacznę łykać nowość od Avetpharmy czyli suplement Skin Comfort, ale nie wiem czy jest się czego spodziewać skoro mam tylko 10 tabletek. Przy okazji denka marcowego możecie spodziewać się kilku słów o nim.





A co Wy myślicie o wspomaganiu się od wewnątrz? Łykacie?
Możecie mi coś polecić na włosy?

sobota, 16 lutego 2013

Tso Moriri - po raz pierwszy! UWAGA: wodzę na pokuszenie ;)

źródło

Jakież było moje zdziwienie gdy dowiedziałam się, że firma Tso Moriri produkuje swoje kosmetyki w... mojej rodzinnej miejscowości! Spotykałam się na blogach z recenzjami ich produktów a mama też kilka razy wspominała mi coś o tym, ale jakoś aż do ostatnich świąt nie umiałam tego połączyć - w końcu mama pokazała mi o jaką firmę chodzi a mi szczęka opadła!
Jakiś czas temu w sąsiadującym z nami sklepiku wstawiono gablotkę z wybranymi produktami a skoro wiozłam akurat mojego G. na ferie do babci to musiałam się tam rozejrzeć ;) Trudno było się oprzeć tym cudownościom, ale przeciąg w portfelu skutecznie mnie hamował (nie to co szwagierkę :)). Na pierwszy ogień poszły głównie przepysznie pachnące i kusząco wyglądające mydełka, ale podejrzewam, że będę tam zaglądać regularnie, przy każdej wizycie w domu rodzinnym ;)

Tymczasem zapraszam Was na fotki a recenzje pojawią się wkrótce.




Moje zakupy:


1. Szampon organiczny twardy do włosów normalnych, Zielona herbata*




2. Dla TŻa - mydło Walentynkowe "Dwa czerwone serca"




3. Synkowi na Walentynki kupiłam takiego misia tylko w kolorze i o zapachu zielonego jabłuszka ♥

źródło


4. Prezent od mamy dla mnie - mydło "Soczysty arbuz"

źródło





Zakupy szwagierki (jak ja nie lubię tego słowa!):


1. Zestaw roladek




2. Mydełko "Sztabka złota", Walentynkowe "I Love You" (dla jej TŻa) i konik na biegunach dla córci




3. Gold, pomadka do ust z 24k złotem




4. szampon organiczny twardy do włosów przetłuszczających się, z łupieżem, Indyjska lawenda i cytryna z nano miedzią

źródło



*Użyłam dziś swojego szamponu, ale muszę się go jeszcze nauczyć obsługiwać - jeśli macie doświadczenie z szamponami w kostce to podpowiedzcie jak go używać, plis... Ja się trochę umęczyłam, bo słabo się pienił a próbowałam na wiele sposobów :/.



Jeśli jesteście zainteresowane produktami Tso Moriri to możecie je nabyć na stronie sklepu internetowego http://www.organicsoap.pl

poniedziałek, 11 lutego 2013

W lutym dbam o paznokcie

Niby sesja bezpośrednio już mnie nie dotyczy, ale teraz TŻ się kształci i komputer jest w jego władaniu - ja póki co korzystam z doskoku, pojawiam się z komentarzami, ale na notki mam za mało czasu, bo zwykle mi na tym schodzi trochę a nie lubię ich pisać na szybko. Od tego tygodnia powinno coś się poprawić, bo zaliczenia mają się już ku końcowi, ale z kolei czeka nas (kolejna!) przeprowadzka pod koniec miesiąca, więc powoli muszę zabierać się za pakowanie... Tak, ja ja to kocham... :/

Korzystając z wyjścia TŻa na piłkę chciałabym zaprosić Was do zabawy/tagu W lutym dbam o paznokcie, którego inicjatorką jest Wielki Kufer.
O paznokcie dbam tak sobie - głównie skupiam się na lakierach i odżywkach, choć ostatnio łykam też suplement, który ma mi pomóc od środka. Styczeń był też miesiącem, w którym często malowałam paznokcie, więc wyglądają teraz strasznie... 3 są w stanie niemalże krytycznym!


Ale, ale! O tym niebawem, więc teraz przejdźmy do sedna



źródło


Czas trwania: LUTY

Celem tagu jest:
* zadbanie o paznokcie przez kilka minut dziennie mimo wielu obowiązków (nakładanie odżywki, smarowanie olejkiem rycynowym, nieobgryzanie, przyjmowanie suplementów diety z witaminami, kąpiele dłoni w ciepłej oliwie, manicure w domowym zaciszu i inne zabiegi mające na celu poprawę kondycji paznokci i skórek)
* poprawa wyglądu płytki paznokci i skórek,
* wyrobienie sobie nawyku pielęgnacji paznokci i skórek,
* radość i duma z zadbanych, zdrowych paznokci.


Zasady tagu:
- umieść baner z linkiem do inicjatora tagu (http://wielkikufer.blogspot.com),
- umieść zasady tagu w poście na swoim blogu,
- dołącz do listy obserwatorów bloga Wielki Kufer (http://wielkikufer.blogspot.com),
- napisz, kto Cię otagował,
- zamieść raz w tygodniu recenzję z informacją w jaki sposób dbasz o swoje paznokcie,
- otaguj 3-5 osób.


Ja otagowałam się sama a do zabawy zapraszam:
1. Paczaj kę
2. katarinę555
3. Puderniczkę
4. ernestynę
oraz każdą z Was, która ma ochotę na przyłączenie się  :)


Zaplanowałam sobie już mniej więcej swoje posty w tej materii i pierwszego możecie się spodziewać jeszcze w tym tygodniu :)

Do napisania! ;)

piątek, 1 lutego 2013

Denko - styczeń

Zastanawiałam się kiedyś czy sobie nie dać spokoju z tym denkiem, bo nauczyłam się już cierpliwości w zużywaniu otwartych i otwieraniu nowych nabytków (przynajmniej w kwestii niektórych produktów) a zawsze ten post idzie mi najtrudniej, ale przez te kilka miesięcy uzależniłam się od tego zbierania pustych pudełek i szkoda mi wyrzucić je tak po prostu, bez paru słów "ku pamięci". Niektóre z nich nie zasługują na wspominanie, ale niektórym niebawem poświęcę nawet oddzielną notkę, bo uważam, że są tego warte.




Produkty pełnowymiarowe:



1. Avon, rewitalizujący szampon z odżywką 2 w 1 do włosów pozbawionych blasku Czerwona Koniczyna i Czarna Porzeczka - prawdę mówiąc to nie spodziewałam się, że ten szampon okaże się być tak dobry, a jednak! Ślicznie pachnie, dobrze myje i pielęgnuje włosy, które są potem miękkie i faktycznie błyszczące. Zapach niestety szybko się ulatnia, ale nie przeszkadza mi to, bo od dawna grzeszę psikając sobie różnymi perfumami we włosy... ;) Kupię go jeszcze kiedyś.

2. Joanna, olejek do kąpieli i pod prysznic Wanilia i śmietanka - napiszę o nim niedługo, ale wstępnie mogę powiedzieć, że nie zachwyca (poza zapachem) i nie kupię.

3. Avon, zmywacz do paznokci z odżywką - (bez acetonu, toluenu i formaldehydu), zmywacz jak zmywacz. Nie zauważyłam, żeby różnił się czymś od tańszych, więc nie będę przepłacać. Nie kupię raczej.

4. Avon, peeling. maseczka. krem myjący - pisałam o nim tutaj, nie wiem czy jeszcze kupię

5. Avon, lekki krem przeciw wypryskom - miał sobie radzić z wypryskami a słabo mu to wychodziło. Czasami czuć było pieczenie, więc chyba coś tam się działo, ale nie na tyle żebym była zadowolona. Nie kupię. (Może polecicie mi coś do stosowania miejscowego, co faktycznie działa?)

6. Nantes, witaminowy tonik z ekstraktem z zielonej herbaty - bardzo udany, pisałam o nim tutaj. Chciałabym kupić go jeszcze kiedyś, ale cena nie na moje możliwości (gdybyście słyszały o jakiejś fajnej promocji to proszę o cynk).

7. Be Beauty, płyn micelarny do demakijażu i tonizacji twarzy i oczu - kolejny rewelacyjny produkt tej marki! Recenzja niebawem, ale szczerze polecam i sama też kupię jeszcze wiele razy.

8. Avon, scrub do ciała Waniliatutaj jest moja opinia, kolejne opakowanie już czeka w łazience :)

9. Avon, rozświetlająco-przeciwzmarszczkowy system pielęgnacji okolic oczu - niby nie moja półka wiekowa, ale skusiłam się na kurację. Działanie czuć było już po pierwszym użyciu, skóra pod oczami była dobrze nawilżona i miękka. Balsam w wieczku taki sobie, ale nie za bardzo maskował moje cienie. Może kupię jeszcze.

10. Avon, maseczka głęboko oczyszczająca pory z glinką i kwasem salicylowym 0,5% - rzeczywiście oczyszczała, ale pory wcale się nie stały mniej widoczne. Po zmyciu skóra była trochę ściągnięta, ale gładziutka i miękka. Nie kupię ponownie, bo mam jeszcze z 10 innych do zużycia, nie licząc takich w saszetkach...

11. Dla kosmetyki, krem na dzień Niszcz pryszcz - recenzja już niedługo

12. Avon, perłowa kuracja do paznokci - tak jak nie lubię perłowych lakierów to paznokcie po tej kuracji nawet mi się podobały, ale tylko przez pierwsze 2 dni. Po tym czasie jakoś dziwnie ciemniała i paznokcie wyglądały na sine. Nie kupię, bo wzmocnienia nie zauważyłam.

13. Delia, emalia pękająca - to mój pierwszy pękacz w kolekcji :) Używałam go w różnych kombinacjach i mi się skończył. Trudno w to uwierzyć, bo mimo wszystko aż tak często z nigo nie korzystałam. Nie kupię.

14. Avon, diamentowa konturówka do oczu Black Ice - pierwsza kredka, którą udało mi się zużyć do końca ;). Postanowiłam sobie, że nie otworzę kolejnej kredki jeśli choć jednej nie wykończę i w styczniu gościła na moim oku niemal codziennie. Mogę powiedzieć, że jest wygodna, łatwa w obsłudze i bardzo wydajna, bo ok. 2 cm kredki starczyły mi na cały miesiąc :). Kupię ponownie, ale może tym razem odcień Sugar Plum.

15. i 16. Carea i Tesco, płatki kosmetyczne - to nie tak, że zużyłam 2 opakowania w ciągu miesiąca, bo te Carea skończyły mi się zaraz na początku stycznia. Pierwsze kupie ponownie a te tescowe są marne, więc na nie już się nie zdecyduję.

17. Choisee, mydło z masłem shea Mięta i nasiona sezamu - parę słów o nim tutaj. Nie kupię.



Próbki:



1. Corine de Farme, krem przeciwzmarszczkowy 2 w 1 twarz i kontur oczu - próbkę (5 ml) zużyłam tak z ciekawości, ale nie za bardzo mogę się na jej temat wypowiedzieć... Starczyła mi chyba na 5 czy 6 dni, ale byłam tak zadziwiona kremem rozświetlającym tejże firmy, że nad tym się już nie umiałam skupić. Mam jeszcze kilka w kosmetyczce i zużyję je wszystkie pod rząd to może wtedy coś bardziej się wysilę :/

2. Corine de Farme, krem rozświetlający nawilżenie 24h - aż samej trudno mi w to uwierzyć (że ja i krem rozświetlający!), ale ta próbka (3 ml) zachwyciła mnie już od pierwszego użycia! Cudny zapach, ale najważniejsze, że nie daje efektu błyszczenia, świecenia się tylko raczej zdrowo wyglądającej skóry. Najgorsze było to, że zostawiłam sobie tylko tę jedną a resztę oddałam siostrze, bo jestem raczej zwolenniczką tępego matu i pozbywam się wszystkiego co ma w nazwie "rozświetlający". Na szczęście   tydzień temu zostałam obdarowana kolejnymi próbeczkami i tych już się nie oddam tak łatwo, więc możecie spodziewać się niedługo mojej bogatszej opinii.

3. Mariza, matujący podkład Oil free - bardzo miło zaskoczył mnie ten podkład oraz sama wielkość próbki (nie wiem ile ma ml, ale starczyła prawie na tydzień). Nie kryje zbyt mocno, ale zapach i odcień bardzo mi przypasował. Matowienie też niezłe i może skuszę się na produkt pełnowymiarowy (choć nie wiem czemu ciągle słyszę, że to podkład dla nastolatków...?).

4. Pharmaceris, krem intensywnie nawilżający - dość ciekawy krem i chętnie przetestowałabym jeszcze parę próbek, bo ta starczyła mi tylko na 2 razy. Zapowiada się dobrze, ale to dla mnie za mało żeby zdecydować się na pełnowymiarowe opakowanie.

5. Nantes, krem pod oczy przeciwzmarszczkowy, redukujący cienie - za mało żeby stwierdzić czy działa. Nie podrażnia. Krem kosztuje 105 zł w promocji...

6. Nantes, stymulujący intensywnie nawilżający krem na noc - bardzo się po nim błyszczałam i błysk nie znikał w ciągu nocy, 129 zł w promocji...





Na koniec jeszcze jeden miły akcent w związku z naszym zeszłotygodniowym spotkaniem blogerskim:

Artykuł w "Kurierze Lubelskim"
 photo by  Patrycja 


Aha! 23 lutego Czarnulka organizuje spotkanie blogerek w Hrubieszowie - ilość miejsc ograniczona, więc spieszcie się zapisywać jeśli macie ochotę :).

Bye, bye :*